Ówczesna pogromczyni Mc Nally czyli Coco Gauff, wiadomo : być w Top 10 świata w wieku 18 lat to jest coś. Coco, wciąż wielka nadzieja Amerykanów. Miała być drugą Sereną (może jeszcze będzie? - no, może nie taką 2.0 a raczej taką 1.5) .
Mc Nally do tej pory nie przebiła się do pierwszej setki WTA.
Inaczej z chłopakami.
Pamiętałem , że wtedy w finale zawzięcie biegało takich dwóch małych. Ten troszkę większy, co wygrał, wygrał też potem Wimbledon, a wcześniej był już w finale AO . Naprawdę rzadko się to się zdarza, więc potem uparcie śledziłem jego losy. A uporu było trzeba, bo chłopak na długo ugrzązł w 3-4 setce. Aż w zeszłym roku wygrał pierwszego challengera i przełamał barierę 2. setki . A w tym roku jeszcze poprawił i wreszcie wkroczył do tej pierwszej. To Chun Hsin Tseng (dopiero co grał w Tokio z Kyrgiosem)
Ten mniejszy, co wtedy przegrał, doszedł parę lat później do półfinału NextGen Final z Alcarazem (i nic dziwnego, że tu skończył). Ale co ważniejsze, zdobył w dorosłym tenisie worek tytułów, w tym 6 challengerowych i ten jeden naprawdę ważny, pokonując w finale Portugalii niejakiego Tiafoe. To Sebastián Báez, obecnie światowy Nr 35.
Mały ale udały. Argentyna ma ostatnio szczęście do takich.