Australian Open 2002 - jeden z najbardziej sensacyjnych wielkoszlemowych turniejów w Erze Open.
Rozstawienie:
1. Lleyton Hewitt, 2. Gustavo Kuerten, 3. Andre Agassi, 4. Yevgeny Kafelnikov
5. Sebastien Grosjean, 6. Tim Henman, 7. Tommy Haas, 8. Pete Sampras
9. Marat Safin, 10. Goran Ivanisevic, 11. Roger Federer, 12. Guillermo Canas
13. Andy Roddick, 14. Alex Corretja, 15. Arnaud Clement, 16. Thomas Johansson
17. Carlos Moya, 18. Albert Portas, 19. Jan-Michael Gambill, 20. Fabrice Santoro
21. Younes El Aynaoui, 22. Hicham Arazi, 23. Nicolas Lapentti, 24. Thomas Enqvist
25. Andrei Pavel, 26. Jiri Novak, 27. Sjeng Schalken, 28. Greg Rusedski
29. Xavier Malisse, 30. Nicolas Escude, 31. Andreas Vinciguerra, 32. Tommy Robredo.
Byłem tak podekscytowany początkiem tamtego turnieju, że dopuściłem się najpodlejszej symulacji w dziejach, która pozwoliła mi nie iść do szkoły w pierwszy poniedziałek imprezy. Obudziłem się o 7:30. Włączyłem TV, telegazetę i nagle szok: Agassi wycofał się z turnieju! Niebywałe, obrońca tytułu, główny faworyt do końcowego sukcesu, kilka godzin temu wyglądał na najszczęśliwszego człowieka na ziemi ("atmosfera tutaj jest wspaniała, ludzie są wspaniali, kocham grać w Melbourne"). Kilka godzin później, po porannym treningu, bark boli go na tyle, że nie jest w stanie walczyć o kolejny tytuł. Tego było jednak mało, wchodzę w wyniki i małe zaskoczenie. Julien Boutter eliminuje nr 2 z rozstawienia - Gustavo Kuertena. Guga nie lubił grać w Australii, więc nie był to szok. Kiedyś było trochę inaczej. W dobie specjalizacji odpadnięcie paryskiego Księcia już na starcie australijskiego turnieju nie szokowało, a nawet spora część fachowców bardzo mocno brała taki wariant pod uwagę. Koniec dnia pierwszego - nr 2 i nr 3 już nie grają.
Wtorek. Miałem do szkoły na 11:50, więc rano skusiłem się na mecz Hewitta z Martinem. Sensacja. Oglądałem od połowy 4 seta, gdzie cierpliwie grający Alberto wyrzucił za burtę faworyta gospodarzy, najlepszego tenisistę rankingu, zmagającego się wtedy z ospą. Niedowierzanie. Pierwsza runda turnieju zostaje zakończona - Hewitt [1], Kuerten [2], Agassi [3] pakują manatki!
Środa - dzień 3. Pierwsze mecze 2 rundy po raz kolejny wprowadziły widzów i obserwatorów imprezy w osłupienie. Kafielnikov i Grosjean nie dają rady rywalom. Gramy dopiero 3 dni, a Top-5 z rozstawienia nie ma już w turnieju.
3 runda oszczędziła mocno wybrakowaną drabinkę, ale w 4 znowu się działo.
Pary 4 rundy (last-16):
Marcelo Rios (CHI) - (23)Nicolas Lapentti (ECU)
(7)Tommy Haas (GER) - (11)Roger Federer (SUI)
Wayne Ferreira (RSA) - Albert Costa (ESP)
(9)Marat Safin (RUS) - (8)Pete Sampras (USA)
(26)Jiri Novak (CZE) - Dominik Hrbaty (SVK)
Stefan Koubek (AUT) - (q)Fernando Gonzalez (CHI)
Jonas Bjorkman (SWE) - (6)Tim Henman (GBR)
(16)Thomas Johansson (SWE) - Adrian Voinea (ROM)
Henman po bardzo dobrym meczu z Rusedskim w 3 rundzie, w kolejnym meczu nie daje rady. Bjorkman ogrywa go w 3 setach, przy okazji popisując się bardzo udanym tweenerem. Sympatyczny facet ten Jonas! Meczem rundy zdecydowanie pojedynek Safina z Samprasem. Fani Pete'a liczyli, że ten turniej będzie przełomowy dla Samprasa, borykającego się z wielkim kryzysem dyspozycji. Pete od ponad 1,5 roku nie wygrał żadnego turnieju, najwierniejsi kibice wierzyli, że uda mu się pokonać Safina, a wtedy droga do 14 wielkoszlemowego tytułu stanie otworem. Nic takiego się nie stało. 2 pierwsze sety błyskawicznie dla Marata, w 3 walka i wygrany TB przez Amerykanina. 4 set był ostatnim, genialna rozgrywka, zakończona bardzo emocjonującym TB, z którego zwycięsko wyszedł Marat Safin. "Kiedy inni odpoczywali, ja ciężko trenowałem. Teraz oni przegrywają, a ja gram dalej" - mówił Rosjanin, zdający się wracać do wielkiego tenisa po nie najlepszym sezonie 2001. Kolejną rundę Car miał spacerową. Żołądek Wayna Ferreiry zmusił go do kapitulacji po 7 gemach. Kilka godzin później Haas po bardzo dobrej 4-setówce odesłał tego niesamowitego Chilijczyka - Marcelo Riosa, świeżo upieczonego tatusia, który podjął kolejną próbę powrotu na tenisowy szczyt. Dolna połówka była teoretycznie słabsza, co postawiło sprawę końcowego sukcesu dosyć jasno: Zwycięzca półfinału Safin - Haas powinien wygrać cały turniej.
Wyniki 1/2 finału:
(9)Marat Safin (RUS) d. (7)Tommy Haas (GER) 6-7(5) 7-6(4) 3-6 6-0 6-2
(16)Thomas Johansson (SWE) d. (26)Jiri Novak (CZE) 7-6(5) 0-6 4-6 6-3 6-4
Marat imponował formą. Po pewnym ograniu Samprasa i Haasa trudno było przypuszczać, aby Rosjanin miał mieć jakikolwiek kłopot z pokonaniem Johanssona. Stało się inaczej, a kibice na Rod Laver Arena byli świadkami kolejnej wielkiej sensacji. Thomas Johansson, człowiek znikąd wygrał w 4 setach, odnosząc niespodziewany, niesamowity sukces. Miał być w tym turnieju statystą, rozstawiony z odległym numerem 16, a wygrał cały turniej, przy okazji psując urodzinową imprezę swojemu finałowemu rywalowi. "Wszystkiego najlepszego, Marat!" powiedział podczas dekoracji, co zostało skwitowane śmiechem kilku tysięcy ludzi oglądających tamten finał na żywo z Rod Laver Arena.
Finał:
(16)Thomas Johansson (SWE) d. (9)Marat Safin (RUS) 3-6 6-4 6-4 7-6(4)
"Finał potoczył się sensacyjnie, jak sensacyjnie przebiegał cały ten turniej" - powiedział wówczas w trakcie retransmisji w TVP, nieżyjący już Zdzisław Ambroziak.