5 set w Wielkim Szlemie

[Joao]

Uważam, że należy poważnie się zastanowić nad przepisem grania do dwóch gemów przewagi ostatniego seta w WS. Chyba lepszym przepisem jest tie-break, który przeciwdziała rozciąganiu się spotkania w nieskończoność. Może emocje mniejsze, ale zawodnicy bardziej wypoczęci .

[DUN I LOVE]

Ostatnio chyba nie ma z tym większego problemu, oczywiście poza maratonem Isner - Mahut. Gra na przewagi wydaje się być odrobinę bardziej sprawiedliwym rozwiązaniem, TB to jednak duża loteria.

E:
Dodałem ankietę.

[Joao]

Jak już gramy do dwóch gemów przewagi, to US Open powinno się także dostosować

[DUN I LOVE]

To biznes. Tam, w Nowym Jorku, pieniądz i interesy własne zdominowały rywalizację na korcie, jak chyba nigdzie indziej.

[Robertinho]

Do dwóch gemów przewagi, lub śmierci klinicznej.

[DUN I LOVE]

Starszy tekst:

Czyż nie dobija się koni
Karol Stopa 28-06-2010, ostatnia aktualizacja 28-06-2010 22:00

Pierwszy tydzień Wimbledonu, a może i cały turniej zostanie zapamiętany z powodu jednego niesamowitego spotkania.

Francuz Nicolas Mahut i Amerykanin John Isner grali w I rundzie przez trzy dni i zdążyli pobić wszystkie rekordy, jakie da się przy takiej okazji ustanowić. Tenisowi statystycy oszaleli ze szczęścia, media wpadły w zachwyt. Pojawiły się okolicznościowe zdjęcia i wywiady. Wydrukowano cyfrowe i graficzne wyliczanki, gdzie i o ile podniesiona została poprzeczka. Mało kto zauważył konsekwencje tych ponad 11 godzin spędzonych na korcie nr 18 przez obu dżentelmenów.

Mierzący 206 cm wzrostu amerykański triumfator na drugi dzień z trudem trzymał w dłoni rakietę. Po godzinie z kwadransem został odprawiony przez holenderskiego rywala, z którym w normalnych okolicznościach zapewne by sobie poradził. Zmęczony był tak bardzo, że wzorem kolegi, pokonanego w maratońskim boju, wycofał się z turnieju deblowego. Zdaniem lekarzy obaj tenisiści potrzebują teraz przynajmniej półtora tygodnia, by zregenerować swój organizm. Komu i do czego potrzebne jest tak bezsensowne narażanie zdrowia młodych ludzi – nie bardzo wiadomo.

Mecz Johna z Nicolasem był średniej jakości widowiskiem. W normalnych okolicznościach zapewne nikogo specjalnie by nie zainteresował. W Nowym Jorku, gdzie turniejem na Flushing Meadows rządzą stacje telewizyjne, ten scenariusz nie byłby możliwy. Tu tymczasem uświęcona tradycją wimbledońska formuła, by piątego seta grać do skutku, czyli różnicy dwóch gemów, stworzyła klimat znany z okrutnego filmu Sydneya Pollacka "Czyż nie dobija się koni?". Obaj tenisiści, wzorem bohaterów wspomnianego dramatu, niestety więcej w tegorocznym Wimbledonie stracili, niż zyskali.

W tenisie od dawna dyskutuje się o skracaniu pojedynków i upraszczaniu ich formuły w trosce o zdrowie grających. Na razie zarządzający Wielkim Szlemem i Pucharem Davisa nie chcą jednak zmienić swego ortodoksyjnego podejścia. Siedem lat temu w Melbourne Amerykanin Andy Roddick stracił finał Australian Open przez maratoński piąty set w ćwierćfinale z Marokańczykiem El Aynaouim. Teraz mieliśmy jeszcze dłuższego decydującego seta. Sterników Wimbledonu warto zapytać, czy ma sens utrzymywanie wszystkich zasad wymyślonych przed 150 laty. Jeśli odpowiedzą twierdząco, będzie to znaczyło, że imperium ostało się tylko na trawniku.

Rzeczpospolita

http://www.rp.pl/artykul/60574,500628_S ... _koni.html

[Bizon]

Jestem zwolennikiem zasady gry do dwóch gemów przewagi. Tie break to zawsze loteria, zwłaszcza w piątym secie. Wyobraźcie sobie tie break piątego seta przy stanie 6:5 piłka tańczy na siatce i wpada w kort. Troszkę bym się wkurzył na miejscu przegranego

[sheva]

Jestem zwolennikiem gry do przewagi dwóch gemów w piątym secie. TB to za duża loteria.

[robpal]

Wyobraźcie sobie tie break piątego seta przy stanie 6:5 piłka tańczy na siatce i wpada w kort. Troszkę bym się wkurzył na miejscu przegranego

Nie trzeba sobie tego wyobrażać, starczy zobaczyć TB 5. seta z finałów touru 1988 między Beckerem a Lendlem
Dla mnie gra do dwóch gemów przewagi, zdecydowanie.

[Jacques D.]

Grubo przesadzacie z tą przypadkowością. To są odosobnione sytuacje. Poza tym jak można mówić o generalnej przypadkowości, skoro jest 7 punktów do zdobycia? Według mnie to przede wszystkim sprawdzian wytrzymałości psychicznej, wojna nerwów... dużo ciekawsze niż ta cała katorżnicza zabawa pod tytułem "Kto padnie pierwszy", która coraz częstsza jest na kortach i przyznam szczerze, średnio mnie kręci.

[jonathan]

Jestem za grą do przewagi dwóch gemów. Nie bez powodu w turniejach wielkoszlemowych rywalizuje się w takiej formule, bo mają one za zadanie wyłonić najlepszych i najsilniejszych nie tylko tenisowo, ale też fizycznie i psychicznie.

[Ranger]

Jestem zwolennikiem zasady gry do dwóch gemów przewagi. Tie break to zawsze loteria, zwłaszcza w piątym secie. Wyobraźcie sobie tie break piątego seta przy stanie 6:5 piłka tańczy na siatce i wpada w kort. Troszkę bym się wkurzył na miejscu przegranego

Całkowicie się zgadzam z tą opinią. Po za tym ta formuła gry jest swego rodzaju zasadą odróżniającą te turnieje od całej reszty (zresztą tak jak 5 set), z wyjątkiem Us Open.

[wyczesany]

Ja byłbym za grą do dwóch gemów przewagi ale tylko w finale, we wcześniejszych rundach niech będzie TB, 5 setów w nogach to i tak niezbyt przyjemna rzecz.

[Mario]

Zdecydowanie gra do dwóch gemów przewagi. Szlemy to najważniejsze turnieje w roku i nie powinien w nich decydować jakikolwiek przypadek (co by nie mówić, w tiebreaku można szczęśliwie/przypadkowo wygrać), jeśli masz słabą kondycję to nabijaj punkty w "250". Potencjalny mistrz wielkoszlemowy musi być również mocny fizycznie, by uniknąć tzw. zamęczenia w piątym secie.

Poza tym wszystko jest tak ułożone, że przeciwnicy tego systemu też znajdą coś dla siebie - US Open.

[DUN I LOVE]

Jakieś nowe opinie?

[Shinoda]

Super tajbrejk?

[Lucas]

Dla mnie tylko i wyłącznie dwa gemy przewagi. Pewnie, że przełamanie też może wziąć się z niczego, ale tb są jednak bardziej loteryjne. Te przedłużone sety to coś specjalnego, charakterystycznego dla WS, a ekstremalne wyniki zdarzają się na tyle rzadko, że można to zostawić.

[Buzz]

Wybrałem opcję klasyczny tb, bo jest najbliższa temu za czym bym obstawał.

Dla mnie najsensowniejszym rozwiązaniem byłoby rozwiązanie hybrydowe polegające na utrzymaniu dwu gemowej przewagi, ale z pewnym ograniczeniem powiedzmy do stanu 9:9, czyli dodanie połowy seta, a potem ewentualne rozstrzygnięcie w postaci super tb. Tak więc nie byłoby płaczu w kwestii tie-break'owej loteriady, a z drugiej strony uchroniłoby to "zarzynanie się do nieprzytomności.
Chociaż i ta uważam, że przy obecnym stanie rozwiązanie w postaci tb jest bardziej komfortowe, bo mini break'a można szybko odrobić, a set przeciągający się w nieskończoność powoduje potężną, niezmieniającą się presję na "goniącym".

[Del Fed]

Gra do przewagi: jak to się mówi, pisze - cierpią za miliony. Nie mówię, żeby karetki odwoziły zawodników, ale mimo wszystko mecze kończone deciderami na przewagi, przechodzą do historii, mają swoją zmienność, dramaturgię, niepewność. A taj w 5 jest trochę jak Złoty Gol, skrócenie czegoś co mogło dać ludziom fun.
Ewentualnie można by było pokusić się o taką dogrywkę przy stanie po 10 czy po 12, żeby wilk był syty i owca cała. Salomonowe rozwiązanie, tak żeby wygrany z takiego spotkania szybciej mógł dojść do siebie przed następnym, więc tu mogę się z Buzzem zgodzić. Pewnie i tak to zmienią wkrótce, a potem nie zdziwiłbym się, gdyby Szlemy grano w bo3...

[lake]

Te zakusy na bo3 może jeszcze skończą się fiaskiem, ale ich skutkiem może być właśnie taj w piątym secie. Niestety.