simon pisze:Robertinho pisze:Kontrole powodują, że koks brany jest "w granicach rozsądku", bo niewykrywalne dawki siłą rzeczy nie uszkadzają organizmu aż tak bardzo. Skasowanie badań spowodowałby, że często wygrywałby ten, który najmniej szanuje swoje zdrowie.
Skąd przeświadczenie, że koks jest brany "w granicach rozsądku"? Dwain Chambers, kolejny sprinter, przyznał, że brał ponad 300 różnych specyfików, a za rok takiej imprezy musiał płacić 30 tys.$. Zapewne nie zaczął się tak faszerować na tydzień przed wpadką. Armstrong powiedział, że brał wszystko. Alistair Overeem (MMA) gdy wpadł, miał 14-krotnie zwiększony poziom testosteronu. Prawdopodobnie nie była to jego pierwsza kuracja w tym stylu i pewnie gdy bił kolejne zastrzyki, był przekonany, że nikt go na tym nie przyłapie. To tylko przykłady ludzi, którzy wpadli (ilu jest takich, którzy jeszcze nie wpadli, albo nigdy nie wpadną?) i którzy w tym momencie przychodzą mi do głowy.
Przeświadczenie bierze się z opowieści samych dopingowiczów, którzy mówią, że brali środki w mikro-dawkach, aby parametry krwi nie przekroczyły norm. W US Postal po każdym "zabiegu" krew całego zespołu była badana, żeby mieć pewność, że nie wpadną. Teraz, kiedy są paszporty biologiczne, jest jeszcze trudniej. W sportach wytrzymałościowych generalnie celuje się w to, żeby przywrócić organizm do wydolności wyjściowej, sprzed trudnego etapu, czy meczu.
Chambers może mówić, co mu się podoba, brał ówcześnie niewykrywalne THG produkcji Balco i dlatego nie wpadał. Overeem to przykład z dyscypliny, gdzie walkę z dopingiem się tylko pozoruje, przecież tam kontrole to lipa, nie ma co porównywać nawet z tenisem. Gość złapał kosmiczną masę i wszyscy wiedzieli, że to brojler, ktoś go chciał wyeliminować i nie dostał cynku o kontroli. A Armstrong owszem brał, pod kontrolą lekarzy i parasolem UCI. Landis jakby szedł tą drogą, to by nie wpadł, ale chciał przedobrzyć i wiemy jakby to się skończyło.
simon pisze:grzes430 pisze:Jak widzisz tą sytuację, że doping jest dozwolony? Każdy bierze i z wszystkich wyłaniamy osoby, które wzięły najwięcej, lepsze od innych, dłużej brały.
Nie sądzę, aby w takiej sytuacji jedynym czy decydującym argumentem w sportowej rywalizacji, była tolerancja organizmu na końskie dawki wspomagania. Wymieniony już przeze mnie Chambers na swojej kuracji, nie wygrał nic wielkiego poza ME, a jego życiówka dawałaby mu dopiero 20 miejsce w historii. Jeśli wychodzimy z założenia, że wygrywa ten, którego organizm przyjmie więcej, to co musiało brać tych kilkunastu szybszych od niego, których nigdy nie złapano na koksie? Bolt biegał szybciej od Chambersa o 0,29 sekundy (przepaść), a gdy dzisiaj robi coś w okolicach 9,85 to ludzie mówią, że jest w słabej formie. Co on bierze, w jakich ilościach i jakim cudem jeszcze go nie dorwano? Tak więc, albo doping nie jest taki cudotwórczy jak się powszechnie uważa, albo skończmy z tą hipokryzją i powiedzmy sobie wprost, że wszyscy z czołówki biorą. Nawet ci nigdy nie złapani.
Niestety, to fałszywe przeświadczenie. Koks może z miernoty zrobić mistrza. Przykłady? Choćby Santiago Perez i Ricardo Ricco, a na pewno jeszcze by się kilku(dziesięciu) znalazło. I niestety, ale tolerancja na koks jest w tej chwili bardzo ważnym kryterium w doborze przyszłych mistrzów. Poczytaj Walsh'a.
Paradoksalnie zawodnik z niskim poziomem hematokrytu ma przewagę nad takim, który ma go naturalnie wysoki, bo może brać doping krwi(bo generalnie to są leki dla ludzi bardzo ciężko chorych) i nie wpaść, mniej też grożą mu zakrzepy. Osoby z naturalnie wysokim testosteronem mogą mieć większe skutki uboczne brania sterydów, choć przecież niby to one mają lepsze predyspozycje do sportu.
simon pisze:Robertinho pisze:W sportach siłowych mielibyśmy epidemię mutantów podobnych do Pudziana i same osobniki kobietopodobne w typie pań z NRD, ZSRR i ChRL
Ale dzisiaj, przy "nie legalnym dopingu" sytuacja wygląda inaczej? Nie ma już tych prymitywnych środków z czasów NRD, branych w każdych ilościach więc nie słychać już o biegaczkach z brodą i spotsmenkach zmieniających się w mężczyzn. Z drugiej strony kto wie co dzieje się w tych Chińskich obozach dla sportowców?
Zauważ, że w kobiecej lekkiej są rekordy, do których dzisiejsze zawodniczki nawet się nie zbliżają. I to pomimo progresji w selekcji, treningu, regeneracji. Również i w niektórych męskich dyscyplinach już nie ma rezultatów z księżyca. Jak się ustrzeli wreszcie całą jamajską mafię, będzie kolejny krok do przodu. Kosztem wyników, ale zawsze jest coś za coś. Mój kolega, który trenował lekką i zna opinie trenerów, fizjologów, uważa, że już złamanie 10 s to kosmos, dla większości niemożliwy do wykonania, a regularne bieganie poniżej 9,90 to kompletna fikcja, farmakologiczny Matrix.
simon pisze:Robertinho pisze:Ale z drugiej strony, zrobiłby się normalniejszy, bez kicania jak królik po 3 godzinach gry w trzech meczach z rzędu.
Zrobiłby się normalniejszy? Nie żartuj. Będą dalej biegać jak Etiopczycy, nawet po ewentualnych wpadkach czołowych postaci. Niedawno skończył się TdF, gdzie Froome podjeżdżał pod najtrudniejsze góry w czasie bardzo podobnym do czasów Armstronga. Ludzie patrzą mocno podejrzliwie, ale póki co Froome na żadnej kontroli nie wpadł. Zobaczymy czy kiedyś wpadnie.
No nie wiem. W WTA od jakiegoś czasu jest jakby spokojniej, trochę mniej pryszczy i mięśni, niby poziom spadł, niby pomstujemy na Radwę, ale to niesamowicie budujące, że zawodniczka z jej parametrami osiągnęła takie wyniki. W ATP to ilu mamy tych cyborgów do odstrzału? Od gdzieś dwóch lat nikt już nie jest w stanie utrzymać formy cały sezon, coraz więcej jest wczesnych wylotów i wycofań, widać wyraźnie, że jednak te kontrole swoje robią moim zdaniem. Nadal trochę pogra, to zaraz umiera, Federer szykuje się na kilka startów w roku, Djoko wrócił w szeregi (w miarę) normalnych ludzi, Murray to w ogóle prawie nie gra, celuje w konkretne turnieje. Oczywiście, że pewne rzeczy są cały czas podejrzane, równie dobrze towarzystwo teraz szprycuje się rzadziej, ale dalej szprycuje; dlatego: badać, łapać, dyskwalifikować!
jonathan pisze:Więc cieszmy się nimi, póki możemy.
Spieszmy się kibicować mistrzom, tak szybko wpadają.