Nocny WF, czyli wieczór fanboja [NBA]

[Mario]

Moje zdanie jest chyba znane, ale wspomnę, że dla mnie każda wielka drużyna powinna mieć prawo skończyć na własnych warunkach, więc jeśli były chęci wśród liderów to powinni dostać kolejną szansę. Jak to by się skończyło to już inna sprawa.

[arti]

Ja po Bykach byłem już kibicem zależnym od tego gdzie grali gracze, których lubiłem. Jednym z nich był Shaq więc Lakersi oczywiście byli na tapecie (choć akurat w 2001 chciałem, żeby Iverson wygrał). Ale Kobe to zdecydowanie nie był zawodnik, z którym było mi po drodze. Szacunek za charakter, umiejętności i chęć wygrywania tak, sympatia zdecydowanie nie.

[DUN I LOVE]

Czy waszym zdaniem dobrze się stało, że Krause pogonił Jordana i kolegów, czy jednak powinien dać im szansę walki o siódmy tytuł?

Źle się stało. Wreszcie by zebrali po dupie. Niby skrócony sezon byłby im mocno na rękę, ale ten team był już naprawdę mocno wymęczony. Ja do tej pory czasem się zastanawiam jak to się stało, że Pacers ich nie dziabneli w trakcie ostatniego runu. Powinni byli to zrobić.

A to przypadkiem nie jest tak jak z Nadalem, który 76 razy jest wolny, ociężały, jedzie na oparach, a na końcu podnosi puchar?

Tak sobie dumam, bo jednak po tamtej serii z Pacers Bulls wygrali serię z Jazz, co nie miało prawa się zdarzyć, jeżeli faktycznie byli zajechani.

[Nando]

@DUN I LOVE Game 1 Lakers/76ers to był wybitny występ Iversona i ten crossover nad Lue

[Mario]

Pacers byli wtedy naprawdę dobrzy, też spokojnie mogliby ten finał wygrać.

[arti]

Co do Bulls to podobnie jak z Małyszem uważam, że lepiej zakończyć nie mogli.

[DUN I LOVE]

Niesamowicie później się posypała kariera Ivera. Taki gracz, a kończył gdzieś w Turcji.

[Nando]

Mnie ciekawi jak potoczyłaby się historia NBA gdyby po finałach 1996 Jordan jednak przeszedł do Knicks i czy losy klubu z big apple, by się wtedy potoczyły inaczej.


Chlanie i chyba ćpanie robią swoje. Kemp też zaliczył ogromny zjazd po sezonie lockautowym - grubas wielki się zrobił.

[DUN I LOVE]

Mnie ciekawi jak potoczyłaby się historia NBA gdyby po finałach 1996 Jordan jednak przeszedł do Knicks i czy losy klubu z big apple, by się wtedy potoczyły inaczej.

ProBasket w jednym wręcz oznajmił, że Jordan odchodzi do Knicks.

O, mam pytanie, jest teraz ku temu idealna okazja: czego zabrakło Lakersom w składzie z Malonem i Rękawicą?

[Mario]

A propos tych wszystkich Iversonów, Carterów, T-Maców, Pierce'ów. Wielka szkoda, że na początku XXI wieku wszyscy grali w jakichś karykaturalnych składach, a do finałów wchodzili Nets tylko po to, by dostać klapsa.

Nim przeskoczymy o kolejnych kilka lat, wspomnę o innych mocnych teamach z tamtej ery. Spurs, Pistons, Pacers, mimo wszystko ci Nets, niezapomniani Kings. Ktoś lubił, ktoś kibicował, ktoś chce coś dodać?

Zdrowia zabrakło.

[Robertinho]

Wojtek długo był spoko w moim mniemaniu, chyba dopiero w czasach Big3 z Miami zacząłem z niego kręcić bekę i przestałem uznawać za jakikolwiek autorytet.

Dobrze, skończyło się Chicago, MJ poszedł na kolejną emeryturę i co dalej? Zostaliście przy lidze, czy zrobiliście to samo co Jordan?

Dla mnie to był początek, nie koniec. W ogóle Jordan był dla mnie tym, kim Sampras w tenisie, gość był najlepszy, kiedy dołączyłem, więc jakoś nie mogła powstać więź. Także też i obecna podjarka Last Dance mnie raczej omija kompletnie, a widzę, że masa ludzi niezbyt zainteresowanych sportem, strasznie to przeżywa. Wiadomo, wspomnienia młodości.

[Michael Scott]

Spurs to chyba moja najbardziej nielubiana drużyna, a nie ma wiele takich w NBA. No, za Netsami jeszcze nie przepadam, podobnie jak z OKC za Westbrooka.

[Rodżer Anderłoter]

Taką książkę mam na półce:

Spoiler:

Jeszcze "Ryzykantów" widziałem.

Glena Rice'a ktoś lubił ?

[arti]

Mnie ciekawi jak potoczyłaby się historia NBA gdyby po finałach 1996 Jordan jednak przeszedł do Knicks i czy losy klubu z big apple, by się wtedy potoczyły inaczej.

Ta organizacja to istny fenomen nieudolności więc strach pomyśleć co by się z Jordanem stało .

[DUN I LOVE]

Śnieżek ostro się wkręcił w NBA po Last Dance. Pozdrawia wszystko, czyta z pełną uwagą to, co tu piszemy.

[simon]

Pacers postawili Bulls sporo trudniejsze warunki od Jazz. Według mnie seria z Pacers to był przedwczesny finał. No, ale jestem zdania, że ówcześni Jazz, z chokerem Malonem, to była drużyna niezdolna do końcowego sukcesu bez względu na to kto stawiłby się w finałach. Już za gnoja, gdy oglądałem tamte finały miałem takie przeświadczenie i o tym wiedziałem, a to był naprawdę czas w którym prawie o niczym nie miałem pojęcia.

[Michael Scott]

Duet Pat Riley + Michael Jordan w Knicks, oj to byłoby coś wspaniałego.

[DUN I LOVE]

Ok. Dzięki. A czy pamięta ktoś finały Bulls - Seattle i spinę Rodmana z Brickowskim?

Frank Brickowski.

[Nando]

Tam się nałożyło już chyba kilka rzeczy. Wiek i zdrowie Malone'a(chyba jedyny sezon gdzie się posypał kompletnie),wypalenie zespołu, konflikt Shaqa z Kobem. Każdy miał coś innego na głowie Kobe - sprawę o gwałt, Malone chciał wyrwać dupe Kobego, a Paytonowi ciężko było się dostosować do taktyki Phila.

[Robertinho]

A propos tych wszystkich Iversonów, Carterów, T-Maców, Pierce'ów. Wielka szkoda, że na początku XXI wieku wszyscy grali w jakichś karykaturalnych składach, a do finałów wchodzili Nets tylko po to, by dostać klapsa.

Nim przeskoczymy o kolejnych kilka lat, wspomnę o innych mocnych teamach z tamtej ery. Spurs, Pistons, Pacers, mimo wszystko ci Nets, niezapomniani Kings. Ktoś lubił, ktoś kibicował, ktoś chce coś dodać?

Zdrowia zabrakło.

Czy Timberwolves z wiadomo kim się zalicza? Bo chyba byłem fanem. Carter miał niesamowity hype w pewnym momencie, ehhh latane było.