Wimbledon 2021

[Kiefer]

Uściślając raz odpadł, a raz przegrywał 0-2. Myślę, że John Isner byłby bardzo trudnym rywalem, ale na jego szczęście trafi na niego dopiero w 3 rundzie. W związku z absencją Rafy Amerykanin będzie rozstawiony.

W mojej opinii, jeśli Djokovic się zregeneruje, to bierze Wimbla na luzaku.

[LokalnyEkspert]

Rafałek wie co robi. Jeśli dla Djoka uda się ugrać Wimbla, to ten się przez ten czas odpowiednio zregeneruje, naoliwi, łyknie wibowit i pociśnie Novaczka na USO, aby zapobiec katastrofie. Będzie Supermanem tenisa ziemnego.

[Kamileki]

[Damian]

[Nando]

[Damian]

Wimbledon:
2 WC
Bagnis
J. Sousa

Wimbledon Q:
Bagnis
J. Sousa
Kamke
Eubanks

[DUN I LOVE]

Nie ma komu dzikusów rozdawać.

[Damian]

Wimbledon Q:
Rodionov
Baldi

[Damian]

[polo90]

Dla osób które być może 1 raz będą oglądały Wimbledon.
Przy transmisji telewizyjnej inaczej niż w innych szlemach wyświetlany jest wynik.
Najpierw sety np 2:0 2:2 40:15

W innych szlemach zakończone sety są wyświetlane np 6:4 6:4
Na Wimbledonie wyświetlane są wygrane sety 2:0 w setach zamiast 6:4 6:4

Chodzi o to okienko z wynikiem w trakcie wymiany

[Barty]

Cenne informacje, dobrze Cię mieć z nami, polu.

[DUN I LOVE]

Najwyższa dbałość o nowych sympatyków tenisa.

[Alan]

Dla osób które być może pierwszy raz będą oglądały Wimbledon. Na pewno rzuci się wam w oczy to, że zawodnicy grać będą od stóp do głów odziani na biało. Już tłumacze dlaczego.

Chodzi o to, że są do tego niejako zobowiązani przez wieloletni obyczaj związany z tym turniejem.

[Damian]

@polo90 przekonałeś.

W takim razie będę oglądał w ESPN lub TC.

[DUN I LOVE]

@Damian, Nick się już wycofał?

[Damian]

@Damian, Nick się już wycofał?

Nie.

Aktualna sytuacja:

Wimbledon MD:

Spoiler:

Wimbledon Q:

Spoiler:

[Marcelo_Rios]

TENISOWE MISTERIUM

Przed nami najprawdopodobniej największe w historii dyscypliny, święto tenisa. Trzech najwybitniejszych tenisistów wszechczasów Roger Federer, Rafael Nadal i Novak Djokovic zrównać się mogą w ilości wygranych turniejów Wielkiego Szlema. Jeśli w Wimbledonie 2021 zwycięży wspaniały Serb, cała trójka legitymować się będzie dwudziestoma tytułami najbardziej prestiżowych zawodów tenisowych. 20-20-20. Czy można wyobrazić sobie doskonalszy moment do zrównania się trzech wirtuozów białego sportu? Jeśli to nastąpi, skończy się wyjątkowa epoka. A wszystko, co potem oznaczać będzie zupełnie nowe otwarcie. Bo rzeczywiście po latach rywalizacji, trzeba będzie wyzerować ich dotychczasowe osiągnięcia. Ich współzawodnictwo zacznie się jak gdyby od początku. Korzystając z analogii do kolarstwa, można powiedzieć, że jesteśmy tuż przed ostatnim zakrętem, po którym nastąpi finisz uciekającej trójki kolarzy. 20-20-20 to jest właśnie ten zakręt. Przed nami długo wyczekiwana przez kibiców, ostatnia prosta do mety.

Na obecnym etapie faworytem jest oczywiście cudowny Serb. Jest najmłodszy i najbardziej wszechstronny pod względem możliwości gry na wszystkich nawierzchniach. Najpierw jednak musi zdobyć swój 20-sty szlem. A to przecież nie jest wcale tak pewne. Jesteśmy zbyt przyzwyczajeni do zwycięstw BIG 3. Stały się dla nas zbyt oczywiste. Zapomnieliśmy, że każdy tytuł wielkoszlemowy jest wyjątkowy i bardzo trudny do zdobycia. Najpiękniejsza era w historii tenisa, która powoli dobiega końca rozpieściła nas zanadto. Mieliśmy sposobność obserwować trzy największe osobowości w historii dyscypliny. Mieliśmy te szczęście, że rywalizowali oni między sobą. Taka sytuacja nigdy więcej się już nie powtórzy. Aż strach pomyśleć, jak zdewaluuje się wartość tenisa po ich odejściu. Tenis już nigdy nie będzie taki sam.

A co jeśli Novak nie wygra?

I tu przewrotnie leży tajemnica wyjątkowości momentu w którym się znaleźliśmy. Jeśli ma się pojawić tenisista, który przełamie hegemonię BIG 3, to nie ma lepszego momentu jak właśnie Wimbledon 2021. (Owszem Thiem wygrał US Open 2020, ale nastąpiło to, w mało przekonujących okolicznościach, przy nieobecności Federera i Nadala i po dyskwalifikacji Djokovica). Wimbledon jest najbardziej prestiżowym turniejem WS z wszystkich czterech turniejów tej rangi. Teraz może nie odczuwa się tego tak bardzo, ale dla starszych kibiców ta hierarchia jest niezachwiana, niezależnie od współczesnych trendów, które zrównują WS-y pod względem znaczenia. Co więcej Wimbledon nie odbył się w zeszłym roku. Dzięki czemu tegoroczny turniej w Londynie zyskuje dodatkowo na wartości. Dlatego właśnie jeśli któryś z tenisistów miałby przerwać dominację BIG 3, to powinien to zrobić właśnie w Londynie. Taki sukces byłby szczególny i uczyniłby z niespodziewanego zwycięzcy postać wyjątkową, którą śmiało moglibyśmy udekorować laurowym wieńcem.

Kto miałby zostać bohaterem?

Narzucają się następujące nazwiska: Tsitsipas, Zverev, Miedwiediew, Thiem. (Ten ostatni jest ostatnio bez formy, ale trudno mu odbierać członkostwo w grupie najwybitniejszych pretendentów.) Każdy z nich, z wyjątkiem Niemca, miał już sposobność poczuć gorycz porażki w finale WS, grając przeciwko BIG 3. Rosjanin i Austriak zawiedli więcej niż raz. Mimo wszystko wydaje się, że właśnie w tej czwórce tenisistów drugiego sortu, powinniśmy upatrywać potencjalnego pogromcę BIG 3. Wcześniej czy później nastąpić to musi. Jest też opcja, że będzie to ktoś zupełnie nowy. Może Sinner, może Musetti, albo nawet Alcaraz. Jeśli ktokolwiek miałby dogonić BIG 3 w liczbie wygranych WS, to dobrym momentem do odpalenia licznika z tytułami byłaby chwila, gdy wielcy schodzą ze sceny, a młody gniewny zaczyna dopiero swoją przygodę z wielkim tenisem. Włóżmy to jednak między bajki. Żaden nie wykazuje się potencjałem, który świadczy o możliwości nawiązania do spuścizny mistrzów. Dla mnie najdoskonalszą opcją byłoby zwycięstwo Huberta Hurkacza. Po jego triumfie w Miami, żaden jego kolejny tytuł nie będzie taki wyjątkowy. Nawet zwycięstwo w WS-ie nie będzie już taką szaloną niespodzianką. (Owszem po Miami pojawiły się idiotyczne głosy hejterów, którzy na wszelką siłę próbowali dyskredytować osiągnięcie boskiego Hubiego, jednak te obrzydliwe kanalie stanowią tak skrajny margines światka kibicowskiego, że nikt poważny nie liczy się z ich opinią.)

Wydaje się zatem, że najlepszym rozwiązaniem jest udział Djokovica w finale Wimbedonu 2021. A tam już niech się dzieje. Po zwycięstwie Serba, tylko czekać walki o 21-wszy tytuł w US Open. (Nadal już odpuścił wszystko po drodze, żeby przygotować się do tej zażartej rywalizacji.) A jeśli Nowak przegra, to urodzi się nowy bohater.

Fantastycznie, że można obserwować tenis w jego złotej erze.

[Piotrek]

Dzien dobry

[Starigniter]

TENISOWE MISTERIUM

Przed nami najprawdopodobniej największe w historii dyscypliny, święto tenisa. Trzech najwybitniejszych tenisistów wszechczasów Roger Federer, Rafael Nadal i Novak Djokovic zrównać się mogą w ilości wygranych turniejów Wielkiego Szlema. Jeśli w Wimbledonie 2021 zwycięży wspaniały Serb, cała trójka legitymować się będzie dwudziestoma tytułami najbardziej prestiżowych zawodów tenisowych. 20-20-20. Czy można wyobrazić sobie doskonalszy moment do zrównania się trzech wirtuozów białego sportu? Jeśli to nastąpi, skończy się wyjątkowa epoka. A wszystko, co potem oznaczać będzie zupełnie nowe otwarcie. Bo rzeczywiście po latach rywalizacji, trzeba będzie wyzerować ich dotychczasowe osiągnięcia. Ich współzawodnictwo zacznie się jak gdyby od początku. Korzystając z analogii do kolarstwa, można powiedzieć, że jesteśmy tuż przed ostatnim zakrętem, po którym nastąpi finisz uciekającej trójki kolarzy. 20-20-20 to jest właśnie ten zakręt. Przed nami długo wyczekiwana przez kibiców, ostatnia prosta do mety.

Na obecnym etapie faworytem jest oczywiście cudowny Serb. Jest najmłodszy i najbardziej wszechstronny pod względem możliwości gry na wszystkich nawierzchniach. Najpierw jednak musi zdobyć swój 20-sty szlem. A to przecież nie jest wcale tak pewne. Jesteśmy zbyt przyzwyczajeni do zwycięstw BIG 3. Stały się dla nas zbyt oczywiste. Zapomnieliśmy, że każdy tytuł wielkoszlemowy jest wyjątkowy i bardzo trudny do zdobycia. Najpiękniejsza era w historii tenisa, która powoli dobiega końca rozpieściła nas zanadto. Mieliśmy sposobność obserwować trzy największe osobowości w historii dyscypliny. Mieliśmy te szczęście, że rywalizowali oni między sobą. Taka sytuacja nigdy więcej się już nie powtórzy. Aż strach pomyśleć, jak zdewaluuje się wartość tenisa po ich odejściu. Tenis już nigdy nie będzie taki sam.

A co jeśli Nowak nie wygra?

I tu przewrotnie leży tajemnica wyjątkowości momentu w którym się znaleźliśmy. Jeśli ma się pojawić tenisista, który przełamie hegemonię BIG 3, to nie ma lepszego momentu jak właśnie Wimbledon 2021. (Owszem Thiem wygrał US Open 2020, ale nastąpiło to, w mało przekonujących okolicznościach, przy nieobecności Federera i Nadala i po dyskwalifikacji Djokovica). Wimbledon jest najbardziej prestiżowym turniejem WS z wszystkich czterech turniejów tej rangi. Teraz może nie odczuwa się tego tak bardzo, ale dla starszych kibiców ta hierarchia jest niezachwiana, niezależnie od współczesnych trendów, które zrównują WS-y pod względem znaczenia. Co więcej Wimbledon nie odbył się w zeszłym roku. Dzięki czemu tegoroczny turniej w Londynie zyskuje dodatkowo na wartości. Dlatego właśnie jeśli któryś z tenisistów miałby przerwać dominację BIG 3, to powinien to zrobić właśnie w Londynie. Taki sukces byłby szczególny i uczyniłby z niespodziewanego zwycięzcy postać wyjątkową, którą śmiało moglibyśmy udekorować laurowym wieńcem.

Kto miałby zostać bohaterem?

Narzucają się następujące nazwiska: Tsitsipas, Zverev, Miedwiediew, Thiem. (Ten ostatni jest ostatnio bez formy, ale trudno mu odbierać członkostwo w grupie najwybitniejszych pretendentów.) Każdy z nich, z wyjątkiem Niemca, miał już sposobność poczuć gorycz porażki w finale WS, grając przeciwko BIG 3. Rosjanin i Austriak zawiedli więcej niż raz. Mimo wszystko wydaje się, że właśnie w tej czwórce tenisistów drugiego sortu, powinniśmy upatrywać potencjalnego pogromcę BIG 3. Wcześniej czy później nastąpić to musi. Jest też opcja, że będzie to ktoś zupełnie nowy. Może Sinner, może Musetti, albo nawet Alcaraz. Jeśli ktokolwiek miałby dogonić BIG 3 w liczbie wygranych WS, to dobrym momentem do odpalenia licznika z tytułami byłaby chwila, gdy wielcy schodzą ze sceny, a młody gniewny zaczyna dopiero swoją przygodę z wielkim tenisem. Włóżmy to jednak między bajki. Żaden nie wykazuje się potencjałem, który świadczy o możliwości nawiązania do spuścizny mistrzów. Dla mnie najdoskonalszą opcją byłoby zwycięstwo Huberta Hurkacza. Po jego triumfie w Miami, żaden jego kolejny tytuł nie będzie taki wyjątkowy. Nawet zwycięstwo w WS-ie nie będzie już taką szaloną niespodzianką. (Owszem po Miami pojawiły się idiotyczne głosy hejterów, którzy na wszelką siłę próbowali dyskredytować osiągnięcie boskiego Hubiego, jednak te obrzydliwe kanalie stanowią tak skrajny margines światka kibicowskiego, że nikt poważny nie liczy się z ich opinią.)

Wydaje się zatem, że najlepszym rozwiązaniem jest udział Djokovica w finale Wimbedonu 2021. A tam już niech się dzieje. Po zwycięstwie Serba, tylko czekać walki o 21-wszy tytuł w US Open. (Nadal już odpuścił wszystko po drodze, żeby przygotować się do tej zażartej rywalizacji.) A jeśli Nowak przegra, to urodzi się nowy bohater.

Fantastycznie, że można obserwować tenis w jego złotej erze.

Kto to napisał? Rios? Czy może to wklejenie jakiegoś artykułu z internetu?

[Starigniter]

Dobrze, że nie ma tematu o faworytach bo jest tylko jeden i nie ma sensu tłumaczyć.

W Roland Garros też mieliśmy tylko jednego faworyta.

Eurosport nawet nie pytał, kto wygra turniej (DUH) tylko zapytanie brzmiało kto jest największym zagrożeniem dla Nadala.

Jak się skończyło, wszyscy już wiemy