Z wątku Wimbledon:
DUN I LOVE pisze:Tutaj chyba nie chodzi o rozwijanie czegokolwiek, tylko powrót do dawnych wartości. W całym meczu ze Stachowskim było tyle dawnych przyśpieszeń z fh, co kiedyś w pojedynczym gemie. Tenis Federera się kompletnie posypał i nie dość, że kompletnie nie ma pewności uderzeń, to jeszcze my kibice, mamy poważny problem z odbiorem wizualnym jego gry.
Nie, powrotu do dawnych wartości już nie będzie, bo to fruwanie po korcie, jakie Federer prezentował w tamtym meczu z Soderlingiem (zwłaszcza przez dwa pierwsze sety), to dziś przeżytek. Ono było efektywne tylko wtedy, kiedy Roger był najszybciej grającym tenisistą, a nie może być teraz, gdy stracił tę przewagę nad resztą. Zobacz, że on coraz częściej występuje z pozycji słabszego fizycznie zawodnika (w meczu z Brandsem też bał się siły uderzeń Niemca i pewnie stąd chodził do siatki po tylu nieprzygotowanych akcjach). I właśnie dlatego żałuję czasem, że nie jest o te kilka lat młodszy. Gdyby tak było, trenowałby dzisiaj inaczej. Skupiłby się bardziej na sferze atletycznej, co w połączeniu z jego techniką mogłoby spowodować, że byłby lepszy niż kiedykolwiek. Teraz niestety nie może już robić postępów, w przeciwieństwie do Murray'a, Djokovicia, Nadala i innych, którzy są wciąż na fali wznoszącej. Osiągnął swoje optimum i po prostu nie przeskoczy tych młodszych. Dawniej wychodziłby pewnie ze skóry, żeby dorównać im wytrenowaniem i regularnością, a dziś, jedyne co może zrobić, to optymalnie przygotować się do danego turnieju. I trzeba wierzyć, że wystarczy to jeszcze choćby do jednego dużego zwycięstwa. Fruwania po korcie jak za najlepszych lat już jednak nie będzie, bo inni są zwyczajnie szybsi od niego, a Rogerowi z głębi kortu brakuje w dodatku siły fizycznej (przykład - półfinał AO z Murray'em). Osobiście nie wiem, w jaki sposób Szwajcar zdecyduje się dalej grać w epoce, w której liczą się przede wszystkim czynniki czysto atletyczne (teraz nawet najlepsza praca nóg to często za mało, jeśli nie jest połączona z odpowiednią mocą), ale mam nadzieję, że znowu coś wymyśli.
Trzeba przyznać, że dziwna jest ta ostatnia zapaść formy Federera. Do Wimbledonu ten rok w wykonaniu Rogera nie wyglądał przecież wcale tak źle, bo był w półfinale AO, wygrał Halle i zagrał kilka dobrych meczów w Rzymie. A teraz? Chociaż z drugiej strony jak niedawno mówiłem, jakoś nie przerażają mnie te porażki Szwajcara. Już bardziej przeszkadza mi to jego negatywne nastawienie na korcie. Może więc to zmęczenie materiału i w karierze RF przyszedł taki moment, w którym musi mieć słabszy okres gry, żeby z powrotem nabrać głodu zwycięstw? Tyle że teraz nie ma na to już zbyt dużo czasu. Ale nawet jeśli nie uda mu się uratować tego sezonu, to tym bardziej będę liczył na to, że w przyszłym znów zacznie działać magia Federera. Im więcej takich wpadek Rogera jak ostatnio, tym lepiej będzie smakować też jego kolejne zwycięstwo.
DUN I LOVE pisze:Może nie jako główny target, ale w tym konkretnym przypadku po prostu mocno się napaliłem na 78. tytuł i odklejenie się od McEnroe w statystyce wygranych turniejów.
Mam nadzieję, że Federer nie myśli teraz o żadnych statystykach, bo w obecnej sytuacji to najgorsze, co mógłby zrobić. Zdystansowanie McEnroe'a w takim turnieju jak Gstaad to tak naprawdę żaden cel. Może i Roger gra teraz najgorzej w całej swojej dotychczasowej karierze, ale przecież wciąż chodzi mu głównie o Szlemy i Mastersy, a nie turnieje ATP 250.
Jedno jest pewne - jeśli Federer wciąż chce rywalizować na najwyższym poziomie, nie może pozwolić sobie na żadne kompromisy. Musi poświęcić się bez reszty i zmusić do ciężkiej pracy, podobnie jak jego rywale.