jonathan pisze:Wiem, że masz na myśli te niewyobrażalnie mocne uderzenia, na jakie stać czasem del Potro, ale mimo to nie nazywałbym go jednostrzałowcem. Zresztą tak nie gra dziś nikt w czołówce (pierwszej dziesiątce). Nie widać tam typowych bombardierów takich jak na przykład Janowicz. Owszem, del Potro, Berdych i Tsonga potrafią bardzo silnie przyłożyć z forehandu, ale wcale tego nie nadużywają, bo taki styl nie ma po prostu racji bytu w obecnym tenisie. Podstawę stanowi regularne przebijanie na drugą stronę i cierpliwe czekanie na odpowiedni moment do ataku, czego dowodem jest powyższa trójka (a zwłaszcza Tomas i Juan Martin), która musiała wcześniej
czy później spokornieć i nauczyć się przede wszystkim właśnie przerzucać piłkę.
Zgadzam się, i się nie zgadzam. Zgadzam się, bo np. Tsonga najlepsze wyniki na clayu zaczął osiągać, gdy zdecydowanie poprawił poruszanie się po korcie. Ale nie zgadzam się z tym, jakoby podstawę w obecnym tenisie stanowiło przemyślane, regularne przebijanie na drugą stronę - tzn. w kontekście rywalizacji z Nadalem, Djokovicem i Murrayem - a chyba w takim w dalszym ciągu rozmawiamy, w przypadku Tsongi, del Potro czy Berdycha, a wcześniej Soderlinga, podstawą sukcesu jest jednak regularny, bezpośredni, agresywny atak. Oczywiście, rywalizacja z takimi zawodnikami wymaga wszechstronności - Tsonga w formie atletyzmem nadrabia braki w kryciu kortu, a naturalnym czuciem - braki w technice wolejowej, del Potro to wbrew pozorom bardzo wszechstronny zawodnik baseliner.
Ale dalej podtrzymuję moją uwagę dotyczącą porównania Berdycha i del Potro - forehandowe uderzenie Argentyńczyka jest obecnie chyba najbardziej niszczycielskim zagraniem w ATP (FH Federera traktuję w innych kategoriach, zresztą - kiedy ostatnio widzieliśmy ten niesamowity forehand?), a Berdych, pomimo tego, że ma dobry BH i bardzo dobry FH, tak potężnej zalety w swojej artylerii z pewnością nie posiada. Dobrze dysponowany Portek ten forehand ma niesamowity - w korcie, z linii końcowej, z defensywy, w biegu - w każdej sytuacji, gdy del Potro ma piłkę ustawioną na to uderzenie, jego przeciwnicy muszą się obawiać, że zaraz dostaną taką kontrę albo taki cios, że nie będą tego w stanie odebrać. Możemy mówić o psychice Berdycha, ale zgadzam się z Jacquesem - brakuje mu tak potężnego argumentu, jaki posiadają del Potro i Tsonga w postaci forehandowego uderzenia. I gdyby go posiadał, z pewnością łatwiej byłoby mu rywalizować z Nadalem czy Djokovicem. Od czasu do czasu Tomasz jest w stanie łupać ponad swoją średnią - ale ciężko jest mu utrzymać ten poziom na przestrzeni meczu wielkoszlemowego w formule best of 5. Del Potro i Tsonga, gdy grają jak w transie, nie mają z tym problemu, dlatego byli w stanie ogrywać świetnie dysponowanych zawodników z Wielkiej Czwórki, podczas gdy Tomek, wprawdzie jest w stanie też ich pokonywać, ale tylko wtedy, gdy prezentują się zdecydowanie poniżej normy.
Jonathan pisze:by mówić, że ciężko wskazać u Czecha cokolwiek, co tłumaczyłoby jego tak wysoką pozycję w rankingu
Wyraziłem się mocno nieprecyzyjnie, więc się poprawię. Obiektywna bezstronna opinia - na pewno Berdych jest bardzo dobrym tenisistą, który regularnie robi ćwiartki, połówki w Szlemach i mastersach, więc ze względu na to zasługuje na wysokie miejsce (ale czy aż tak wysokie?) w rankingu. Ale gdy jednak dochodzimy do subiektywnych wrażeń - a takie są jednak moje uwagi czy uwagi Duna - to tego Berdycha ciężko jest polubić. Szacunek do osiągnięć - w porządku, ale wg mnie ciężko zlokalizować jakikolwiek poważny argument za tym, by pałać wobec Czecha jakąś znaczną sympatią. Jego tenis wizualnie - nie zachwyca, charakterologicznie - chyba nic ciekawego, wyniki - robi te dobre wyniki w mastersach i szlemach, ale kto by chciał kibicować zawodnikowi, który wygrywa 2 turnieje na ruski rok, a do tego - którego rywalizacja z najlepszymi w najważniejszych turniejach z reguły wygląda dosyć jednostronnie?