W formie z 2013-ego to i teraz by gówno ugrał, Szwajcar pograł jeszcze na dobrym poziomie w Australii (w sumie dobra analogia do tego co w tym roku, ale nie było ani Murraya ani Djokovica to zwyciężył) a potem grał beznadziejnie do turniejów halowych gdzie pograł na dobrym poziomie w Bazylei, Paryżu i w WTF, w międzyczasie zrobił finał w Rzymie i wygrał w Halle), gdyby nie tegoroczny tytuł w Australii to byłby to równie fatalny rok co 2013-y.Wujek Toni pisze:W 2013 Federer musiał rywalizować z topowym Murradaloviciem, pięć lat później Hiszpan oklepuje zgraję zombiaków i przegrywów. Stąd taka tendencja w rywalizacji.
Kolejne 2-3 lata będą kluczowe dla tej rywalizacji, w latach 2014-2016 Federer grał na wysokim poziomie, ale przegrywał z Djokovicem, raz przerżnął z Raonicem, Cilicem i Nadalem na etapie SF, dobrej gry nie udało się przekuć na choć jeden sukces.
Zakładając, że Federer niczego już nie wygra to Nadala znowu musi dopaść poważny kryzys (myślę, że jest to możliwe) po którym nie może się już podnieść. Tylko tak, jak patrzę na obolałego i cienkiego jak barszcz Djokovica, który zgarnia Wimbledon to tak samo może być z Nadalem i RG.