Forum fanów tenisa ziemnego, gdzie znajdziesz komentarze internautów, wyniki, skróty spotkań, statystyki, materiały prasowe, typery i inne informacje o turniejach ATP i WTA.
Finały ATP World Tour: Łukasz Kubot i Marcelo Melo zagrają o tytuł
Spoiler:
Łukasz Kubot i Marcelo Melo awansowali do finału turnieju debla rozgrywanych na korcie twardym w Londynie Finałów ATP World Tour. W półfinale polsko-brazylijski duet w dwóch setach pokonał Ryana Harrisona i Michaela Venusa.
Marcin Motyka
Marcin Motyka
18 Listopada 2017, 14:21
Udostępnij 175 Tweetnij Skomentuj 6
PAP/EPA / FACUNDO ARRIZABALAGA / Na zdjęciu: Marcelo Melo (z lewej) i Łukasz Kubot (z prawej)
Łukasz Kubot i Marcelo Melo do półfinału ATP World Tour awansowali z drugiego miejsca w Grupie A. Polsko-brazylijski duet pokonał Ivana Dodiga i Marcela Granollersa oraz braci Boba i Mike'a Bryanów, ale w piątek uległ parze Jamie Murray / Bruno Soares. Dlatego w pojedynku 1/2 finału trafił na triumfatorów Grupy B - Ryana Harrisona i Michaela Venusa. Amerykanin i Nowozelandczyk, choć w Londynie zostali rozstawieni z najniższym numerem, przez fazę wstępną przeszli jak burza. Ograli Henriego Kontinena i Johna Peersa, Pierre'a-Huguesa Herberta i Nicolasa Mahuta oraz Jeana-Juliena Rojera i Horię Tecau.
Sceptycyzm Davida Goffina. "Nie wiem, jak mam pokonać Federera"
Pierwszy set sobotniego pojedynku był pokazem siły Kubota i Melo, którzy całkowicie zdominowali rywali. Polsko-brazylijski duet już w gemie otwarcia po wspaniałym returnie lubinianina przełamał Harrisona, a w przy stanie 2:0, znów dzięki wyśmienitemu zagraniu naszego reprezentanta uzyskał kolejnego breaka. Tym samym wyszedł na prowadzenie 4:0 i wygrał premierową odsłonę 6:1.
W drugiej partii do głosu doszli Harrison i Venus, którzy mieli nawet okazję na przełamanie, lecz Melo zdołał obronić podanie. Kubot i jego partner mieli widoczną przewagę. Lepiej serwowali, wspaniale spisywali się przy siatce oraz popełniali mniej błędów. Nie mogli jednak postawić kropki nad "i".
Rywale bowiem dzielnie się bronili. W siódmym gemie Venus oddalił trzy break pointy. Ale w dziewiątym Kubot i Melo wywalczyli upragnione przełamanie. Ponownie w kluczowym momencie główną rolę odegrał Polak, który popisał się świetnym returnem przy podaniu Harrisona.
Polsko-brazylijski debel objął prowadzenie 6:1, 5:4. W ostatnim gemie serwował Kubot. Polak nie miał najmniejszych kłopotów z podaniem, choć przy pierwszym meczbolu popełnił podwójny błąd. Kolejna wymiana zakończyła się jednak pomyłką z forhendu Venusa i tym sposobem lubinianin oraz Melo zameldowali się w wielkim finale.
Mecz trwał godzinę i cztery minuty. W tym czasie Kubot i Melo zaserwowali dwa asy, przy własnym podaniu wygrali 72 proc. wymian, ani razu nie zostali przełamani, wykorzystali trzy z dziewięciu break pointów oraz łącznie zdobyli 56 punktów, o 15 więcej od przeciwników.
REKLAMA
Dla Kubota będzie to pierwszy w karierze występ w meczu o tytuł Finałów ATP World Tour. Partnerujący lubinianinowi Melo w finale turnieju Masters zagra drugi raz. W 2014 roku w parze z Ivanem Dodigiem przegrał decydujące spotkanie z braćmi Bryanami.
Ogółem dla duetu Kubot / Melo to 11. finał w głównym cyklu. W tym sezonie dotychczas wystąpili w dziewięciu finałach. Wygrali sześć (Miami, Madryt, Den Bosch, Halle, Wimbledon i Paryż).
O mistrzostwo Finałów ATP World Tour 2017, w niedzielę o godz. 16:30 czasu polskiego, Polak i Brazylijczyk zmierzą się z lepszymi z drugiego półfinału - triumfatorami Grupy A Jamie'em Murrayem i Bruno Soaresem, z którymi przegrali w piątek, bądź z broniącymi tytułu Henrim Kontinenem i Johnem Peersem.
Finały ATP World Tour, Londyn (Wielka Brytania)
Tour Championships, kort twardy w hali, pula nagród 8 mln dolarów
sobota, 18 listopada
2015: Tokio
2016: Rio de Janeiro, Indian Wells, Waszyngton, Chengdu, WTF
2017: Doha, Sydney, Dubaj, Miami, Marrakesz, Estoril, s-Hertogenbosch
2018: Barcelona,Winston-Salem,Sztokholm, Paryż-Bercy,
2019: Dubaj, Miami, Monachium, Kitzbühel, St. Petersburg, WTF
2020: Adelaide, Rzym
2022: Adelaide 1, Australian Open, Rzym, Halle
2023: Indian Wells, Miami, Barcelona, US Open, WTF
2015: Kuala Lumpur
2016: Queens, Sankt Petersburg
2017: Waszyngton, Winston-Salem, US Open, Sankt Petersburg, WTF
2018: Doha, Miami, Hamburg,
2019: Eastbourne, US Open,
2020: RG, Sofia
2021: ATP Cup
2022: Stuttgart, Eastbourne, Winston-Salem, Florencja
2023: Montpellier
MTT (DEBEL) - Tytuły (7) / Finały (7)
Spoiler:
2019: RG, Cincinnati, Paryż-Bercy, WTF
2020: RG, US Open
2021: Rzym
2018: WTF
2019: Indian Wells, Madryt
2020: Australian Open
2021: Australian Open, RG, Paryż-Bercy
Łukasz jest 4. polskim finalistą Turnieju Mistrzów. To już 10. finał Polaka w tym sezonie (6-3).
Wygrane turnieje (6):
ATP World Tour Masters 1000 Paris ( w/ Marcelo MeloIndoor/Hard)
Wimbledon ( w/ Marcelo MeloOutdoor/Grass)
Halle ( w/ Marcelo MeloOutdoor/Grass)
s-Hertogenbosch ( w/ Marcelo MeloOutdoor/Grass)
ATP World Tour Masters 1000 Madrid ( w/ Marcelo MeloOutdoor/Clay)
ATP World Tour Masters 1000 Miami ( w/ Marcelo MeloOutdoor/Hard)
Finały (3):
ATP World Tour Masters 1000 Shanghai ( w/ Marcelo MeloOutdoor/Hard)
Washington ( w/ Marcelo MeloOutdoor/Hard)
ATP World Tour Masters 1000 Indian Wells ( w/ Marcelo MeloOutdoor/Hard)
MTT - tytuły (27) 2021 (4) Sankt Petersburg, Moskwa, IO Tokio, Gstaad, 2020 (2) US Open, Auckland, 2019 (4) Tokio, Halle, Australian Open, Doha, 2017 (1) Cincinnati M1000, 2016 (1) Sankt Petersburg, 2015 (1) Rotterdam, 2013 (3) Montreal M1000, Rzym M1000, Dubaj, 2012 (1) Toronto M1000, 2011 (4) Waszyngton, Belgrad, Miami M1000, San Jose, 2010 (2) Wiedeń, Rotterdam, 2009 (2) Szanghaj M1000, Eastbourne, 2008 (2) US Open, Estoril
Ciężka praca popłaca. Łukasz Kubot najlepiej zarabiającym deblistą świata
Spoiler:
Łukasz Kubot z powodu większej liczby rozegranych turniejów zakończył 2017 rok na drugim miejscu w rankingu deblistów. Jednak dzięki temu Polak może się pochwalić wyższymi zarobkami od swojego partnera, Marcelo Melo.
Rafał Smoliński
Rafał Smoliński
21 Listopada 2017, 21:34
Udostępnij 203
Tweetnij
Skomentuj 5
Getty Images / Julian Finney / Na zdjęciu: Łukasz Kubot
Łukasz Iwanek: Kubot i Melo. Jedna orkiestra, jedno brzmienie (komentarz)
- Decyzja o porzuceniu singla na rzecz debla przyniosła Łukaszowi chwałę i sukcesy. Także w postaci lepszych zarobków - mówił nam Wojciech Fibak przed rozpoczęciem londyńskich Finałów ATP World Tour. I właśnie pod tym ostatnim względem nasz reprezentant stał się liderem w zestawieniu deblistów w kończącym się 2017 roku.
Łukasz Kubot wygrał w parze z Brazylijczykiem Marcelo Melo wielkoszlemowy Wimbledon oraz turnieje ATP World Tour Masters 1000 w Miami, Madrycie i Paryżu. Do tego obaj byli najlepsi w Den Bosch i Halle oraz osiągnęli finały imprez w Indian Wells, Waszyngtonie, Szanghaju i londyńskiego Masters.
Lubinianin zarobił na światowych kortach 1 366 800 dolarów, co na liście najlepiej zarabiających tenisistów w 2017 roku daje 31. pozycję. Jeśli jednak uwzględni się tylko deblistów, to Polak jest numerem jeden. Drugi jest Melo, który rozegrał jeden turniej mniej od naszego zawodnika. Granicę miliona dolarów przekroczyli jeszcze mistrzowie Australian Open i Finałów ATP World Tour, Australijczyk John Peers i Fin Henri Kontinen.
10% tego co singliści, no ale i tak lepiej niż czas antenowy.
*****
*** MTT Career highlights: GS:W Wimbledon '15, US Open '17 WTF: -SF '17 M 1000:W Indian Wells '14, Monte Carlo '17, F IW '16, Cincinnati '17 ATP 500:W Halle '18 F Waszyngton '16 ATP 250:W s-Hertogenbosch '14, Newport '17, Sankt Petersburg '17 F Chennai '17, F Quito '17
Debel: GS: US Open '17, '19, F US Open '15, F Wimbledon '16 M 1000:W Indian Wells '19, Rzym '19, F Miami '19
Łukasz Kubot i Marcelo Melo otrzymają tytuł mistrzów świata za deblowe występy w 2017 roku. Międzynarodowa Federacja Tenisowa uhonorowała również w ten sposób Garbine Muguruzę, Rafaela Nadala oraz Yung-Jan Chan i Martinę Hingis.
Rafał Smoliński
Rafał Smoliński
08 Grudnia 2017, 13:16
Udostępnij 0 Tweetnij Skomentuj 0
Getty Images / Dean Mouhtaropoulos / Na zdjęciu: Łukasz Kubot (z lewej) i Marcelo Melo (z prawej)
Mark Philippoussis ocenił tenisistów z "wielkiej czwórki": Najlepszy jest Federer
Tytuły mistrza świata są przyznawane za wyniki osiągnięte przez tenisistów w danym roku. Międzynarodowa Federacja Tenisowa szczególną uwagę zwraca na rezultaty w turniejach rozgrywanych pod egidą ITF, a więc w Wielkim Szlemie oraz Pucharze Davisa i Pucharze Federacji. Uroczysta gala podczas której zostaną wręczone nagrody, odbędzie się 6 czerwca 2018 roku podczas paryskiego Rolanda Garrosa.
Łukasz Kubot i Marcelo Melo otrzymali tytuł mistrza świata za wspólne występy w grze podwójnej. W sezonie 2017 wygrali wielkoszlemowy Wimbledon oraz byli w finale londyńskich Finałów ATP World Tour. Polsko-brazylijska para wygrała także turnieje ATP World Tour Masters 1000 w Miami, Madrycie i Paryżu oraz zawody w Den Bosch (ATP World Tour 250) i Halle (ATP World Tour 500). Do tej obaj tenisiści osiągnęli finały imprez w Indian Wells, Waszyngtonie i Szanghaju.
REKLAMA
Po raz pierwszy od 1998 roku tytuły mistrza świata w grze pojedynczej zdobyło dwoje reprezentantów tego samego kraju. U pań wyróżniono w ten sposób Garbine Muguruzę, mistrzynię Wimbledonu i byłą numer jeden światowego rankingu. To premierowy taki tytuł w karierze Hiszpanki. Z kolei jej rodak, Rafael Nadal, został wyróżniony trzeci raz. Tenisista z Majorki wygrał w 2017 roku Rolanda Garrosa i US Open oraz był w finale Australian Open.
2015: Tokio
2016: Rio de Janeiro, Indian Wells, Waszyngton, Chengdu, WTF
2017: Doha, Sydney, Dubaj, Miami, Marrakesz, Estoril, s-Hertogenbosch
2018: Barcelona,Winston-Salem,Sztokholm, Paryż-Bercy,
2019: Dubaj, Miami, Monachium, Kitzbühel, St. Petersburg, WTF
2020: Adelaide, Rzym
2022: Adelaide 1, Australian Open, Rzym, Halle
2023: Indian Wells, Miami, Barcelona, US Open, WTF
2015: Kuala Lumpur
2016: Queens, Sankt Petersburg
2017: Waszyngton, Winston-Salem, US Open, Sankt Petersburg, WTF
2018: Doha, Miami, Hamburg,
2019: Eastbourne, US Open,
2020: RG, Sofia
2021: ATP Cup
2022: Stuttgart, Eastbourne, Winston-Salem, Florencja
2023: Montpellier
MTT (DEBEL) - Tytuły (7) / Finały (7)
Spoiler:
2019: RG, Cincinnati, Paryż-Bercy, WTF
2020: RG, US Open
2021: Rzym
2018: WTF
2019: Indian Wells, Madryt
2020: Australian Open
2021: Australian Open, RG, Paryż-Bercy
Łukasz Kubot and Marcelo Melo have been named ITF World Champions in their first season together in men's doubles.
Spoiler:
The ITF announced today that Spanish duo Rafael Nadal and Garbine Muguruza have been named the 2017 ITF World Champions.
Nadal receives the honour for the third time, while it is the first year Muguruza has been recognised. This is the first time since Americans Pete Sampras and Lindsay Davenport in 1998 that the men’s and women’s ITF world champions are from the same country.
In their first seasons together, Lukasz Kubot of Poland and Marcelo Melo of Brazil, and Chan Yun-Jan of Chinese Taipei and the recently-retired Martina Hingis of Switzerland are named Doubles World Champions.
David Wagner of USA becomes the inaugural ITF Quad Wheelchair World Champion; while Gustavo Fernandez of Argentina is named Men’s Wheelchair World Champion for the first time; and Japan’s Yui Kamiji earns her second Women's Wheelchair World Champion honour.
Axel Geller of Argentina and Whitney Osuigwe of USA are named ITF Junior World Champions.
The ITF World Champions will receive their awards at the 2018 ITF World Champions Dinner on Tuesday 5 June, in Paris, during Roland Garros. Eight of the eleven players are being honoured for the first time, including a record three South American players.
Rafael Nadal becomes the oldest ITF Men's World Champion at the age of 31 after a stunning comeback year in which he won a record tenth Roland Garros title and a third US Open crown. He was also a finalist at the Australian Open. Nadal claimed six titles in 2017 and sealed the year-end No. 1 ranking at the Paris Masters, becoming the oldest player to do so since the inception of the ATP rankings in 1973.
Nadal said: “I am very happy to receive this award from the ITF and be the 2017 ITF World Champion. It is four years since I last finished No. 1 on the ATP rankings and this has a special feeling. Congrats also to Garbine on her achievement which is great for our country. Many thanks to my team and my fans, and a special thank you to my uncle Toni for all these years.”
Garbine Muguruza is the second Spanish woman to be named ITF Women's World Champion after Arantxa Sanchez-Vicario in 1994. She followed her breakthrough year in 2016 by capturing her first Wimbledon title, dropping just one set along the way. Muguruza took her form to Cincinnati, defeating her closest rival in 2017, Simona Halep, in the final, and went on to achieve the No. 1 ranking in September, finishing the year at No. 2.
Muguruza said: “Becoming ITF World Champion in such a competitive year is amazing for me and is even more special because Rafa has also been awarded on the men's side. He is a great role model for all of us, so it is a great moment for tennis in Spain. I knew that putting in the hard work would pay off eventually and it made winning Wimbledon and achieving the No. 1 ranking so special. I’m motivated to take everything I’ve learned this year and apply it to my work next season.”
ITF President David Haggerty said: “Rafael Nadal and Garbine Muguruza are fully deserving of the title of ITF World Champion and are great ambassadors for their country and our sport. In a year that saw some outstanding performances by familiar names and new faces, both demonstrated their fighting qualities to come out on top. We also acknowledge the strength and experience of our doubles World Champions, Lukasz Kubot and Marcelo Melo, and Chan Yun-Jan and Martina Hingis, with both pairs receiving this honour in their first season together.”
Lukasz Kubot and Marcelo Melo ended the year as the No. 1 men’s doubles team in their first full season together, sealing the top spot at the ATP Finals. A memorable year for the pair was highlighted by six titles, with an undefeated grass-court season culminating in victory at Wimbledon following an epic 4 hour, 40 minute title match against Oliver Marach and Mate Pavic.
Kubot said: "We are very happy and thankful to our team members who put in a lot of work and energy on and off the court, and to our fans. When we teamed up our target was to finish 2017 at the ATP Finals, and from the very start of the year we tried to find a strategy to build up our confidence. All the small details came together during the year and we had great results. We are already looking forward to next season.”
Melo said: “I'm very happy and honoured to be named ITF World Champion. It's something we dreamed about and now we made it happen. This year has been amazing for me and Lukasz, the first year we're playing together. Finishing the year as the No. 1 team in the world means a lot to me.”
Chan Yun-Jan and Martina Hingis also enjoyed an outstanding first and, due to Hingis’s recent retirement, only season together to end 2017 as the No. 1-ranked team. The pair won all nine finals they contested, including winning the US Open without dropping a set. Chan is the first woman from Chinese Taipei to be named ITF World Champion, while Hingis adds to her doubles awards from 1999 and 2015, and singles honours from 1997, 1999 and 2000.
Hingis said: "It’s a great honour to be recognised again as ITF World Doubles Champion and to have the news top off what’s been an amazing final season for me. I look forward to coming back to Paris next year."
Chan said: "It’s an honour to be named ITF World Doubles Champion and I am even happier that I get to share it with Martina. We had an amazing season together and I am very pleased we got to finish it on such a high note."
The ITF’s selection of its senior World Champions is based on an objective system that considers all results during the year, but gives special weight to the Grand Slam tournaments, and two ITF international team competitions, Davis Cup and Fed Cup by BNP Paribas.
David Wagner is the first ITF Quad Wheelchair World Champion after finishing as No. 1 for the eighth time in his career, 12 years after first ending the year in the top spot. The 43-year-old captured his sixth Grand Slam title at the US Open and clinched the year-end No. 1 ranking in the last match of the year with victory over Andy Lapthorne to win the NEC Masters. He won a total of 12 tournaments during the year.
Wagner said: “It is a real honour to be the first quad player to be recognised by the ITF at the World Champions Dinner. This award is very special to me, and is much bigger than just me. It is an award that I will always cherish and will always remember the players who came before me.”
Gustavo Fernandez is the first South American to be named ITF Wheelchair World Champion. The 23-year-old had an outstanding year in which he reached the final at three of the four Grand Slam tournaments, winning his second Grand Slam title at the Australian Open. Fernandez won a total of seven singles titles to remain at the top of the rankings in the second half of the year.
Fernandez said: “Without doubt this has been the best year of my career, something I have been waiting for, dreamed of, and worked hard for for a long time. It is very special to have reached No. 1 because of what it means and how difficult it was. I’m very proud of myself and my team, who have been so important in achieving what we’ve done. The recognition serves as a big motivation ahead of next year, in always trying to become a better player.”
Yui Kamiji is ITF Wheelchair World Champion for the second time having previously received the award in 2014. The 23-year-old was again a dominant force on the UNIQLO Wheelchair Tennis Tour, winning three of the four Grand Slam titles, at the Australian Open, Roland Garros and US Open. Kamiji won a total of 14 titles and was a finalist at the NEC Masters in her best year to date.
Kamiji said: “I'm very proud of my season, which started with my first Australian Open title. This year I changed many things and I had to make those changes to get better. I'm very pleased to have won three Grand Slam titles in the same year for the first time and would like to thank all of my team for their support.”
Axel Geller is the first Argentine boy for 22 years to be named ITF Junior World Champion after a rapid rise up the rankings. The 18-year-old enjoyed Grand Slam success at both Wimbledon, winning the doubles title and reaching the singles final, and at the US Open where he also finished runner-up. His breakthrough season ended with a third-placed finish at the ITF Junior Masters and the year-end No. 1 ranking.
Geller said: “I am extremely happy and proud of this achievement. Starting the year, I knew I had the capability to do well, but I never imagined I would finish the year as world No. 1. I have had the opportunity to play the most important tournaments and see what the professionals do every day to be there, and this has motivated me to work even harder to try and get there and achieve great things in the future.”
Whitney Osuigwe becomes ITF Junior World Champion after climbing from world No. 95 to finish the year at No. 1. The 15-year-old claimed her first major title at Roland Garros and helped USA to glory in Junior Fed Cup by BNP Paribas, winning all eight rubbers in singles and doubles. She has won a total of five singles and three doubles titles on the ITF Junior Circuit, and is still in action at this week’s Orange Bowl in Florida.
Osuigwe said: “It’s hard to put in words what exactly it means to have finished No. 1 this year and become Junior World Champion. This is very surprising and I could not be any happier. But I’d also like to think this is the result of the all hard work my team and I have gone through in the last year. I’m excited for what’s to come, and I hope we can keep up with the good results.”
ITF President David Haggerty said: “All our 2017 ITF World Champions have demonstrated true courage and skill in another memorable year for tennis and I would like to thank them for their contribution.
2015: Tokio
2016: Rio de Janeiro, Indian Wells, Waszyngton, Chengdu, WTF
2017: Doha, Sydney, Dubaj, Miami, Marrakesz, Estoril, s-Hertogenbosch
2018: Barcelona,Winston-Salem,Sztokholm, Paryż-Bercy,
2019: Dubaj, Miami, Monachium, Kitzbühel, St. Petersburg, WTF
2020: Adelaide, Rzym
2022: Adelaide 1, Australian Open, Rzym, Halle
2023: Indian Wells, Miami, Barcelona, US Open, WTF
2015: Kuala Lumpur
2016: Queens, Sankt Petersburg
2017: Waszyngton, Winston-Salem, US Open, Sankt Petersburg, WTF
2018: Doha, Miami, Hamburg,
2019: Eastbourne, US Open,
2020: RG, Sofia
2021: ATP Cup
2022: Stuttgart, Eastbourne, Winston-Salem, Florencja
2023: Montpellier
MTT (DEBEL) - Tytuły (7) / Finały (7)
Spoiler:
2019: RG, Cincinnati, Paryż-Bercy, WTF
2020: RG, US Open
2021: Rzym
2018: WTF
2019: Indian Wells, Madryt
2020: Australian Open
2021: Australian Open, RG, Paryż-Bercy
- Tenis to sport przegranych. Za nami najlepszy sezon, ale jednak często schodzimy z kortu jako przegrani. Tenis uczy i wzmacnia charakter, bo trzeba radzić sobie z porażkami, które zdarzają się praktycznie co tydzień. Trzeba działać natychmiast i szybko podejmować decyzje. Tego nauczyłem się w tym sezonie i to wzmocniło mnie jako człowieka - opowiadał Łukasz Kubot, zwycięzca tegorocznego Wimbledonu w grze podwójnej razem z Brazylijczykiem Marcelo Melo, w rozmowie z Onet Sport.
Łukasz Kubot (po lewej) i Marcelo MeloFoto: Glyn Kirk / AFP
Łukasz Kubot (po lewej) i Marcelo Melo
4
‹ wróć
Za Łukaszem Kubotem najlepszy sezon w karierze. Razem z Marcelo Melo wygrał Wimbledon, a do tego został liderem światowego rankingu deblistów
Nasz tenisista mówi o osobach, które miały wielki wpływ na jego karierę, a także o tym, czego uczy sport
Kubot przyznał, że marzy o olimpijskim medalu, ale dla niego to - na razie - zbyt odległa perspektywa
Za panem sezon z dużymi sukcesami. Kiedy przystępował pan do niego, to spodziewał się, że może być tak dobrze?
- Tworząc parę z Marcelo Melo, jednym z najbardziej utytułowanych zawodników w tourze liczyłem się z tym, że będą duże oczekiwania wobec mnie. To on był bowiem tym zawodnikiem, który mnie wybrał. Do końca czekałem na potwierdzenie z jego strony. Kiedy postanowiliśmy razem grać od początku roku, od razu zaczęliśmy szukać najlepszych sposobów na to, by jak najlepiej się zgrać. Wraz z każdym kolejnym tygodniem było coraz lepiej, co zaowocowało fantastycznym sezonem.
Dotarło już do pana to, co zdołał osiągnąć? Jest pan przecież jedynym Polakiem z dwoma tytułami wielkoszlemowymi na koncie.
- Mówiąc nieskromnie, to rzeczywiście jest wielki sukces. Gra podwójna charakteryzuje się tym, że trzeba być zgranym nie tylko na korcie, a także poza nim. Bardzo dużo pracowaliśmy właśnie nad tym z Marcelo. Poświęciliśmy temu pierwsze trzy-cztery miesiące roku. Trenowaliśmy bardzo intensywnie nad różnymi schematami. Pierwsze widoczne efekty tej pracy były w Ameryce Północnej. Finał w Indian Wells i zwycięstwo w Miami dały nam duży zastrzyk optymizmu na dalszą część sezonu. Mieliśmy fantastyczny sezon na trawie, na której nie przegraliśmy meczu, a do tego wygraliśmy Wimbledon. Sezon udało nam się zakończyć finałem turnieju Masters w Londynie. Wygrywaliśmy turnieje na wszystkich nawierzchniach, co jest niesamowitym plusem.
Sukces w turnieju Masters byłby takim pięknym ukoronowaniem tego sezonu. Jest jeszcze złość po tej porażce?
- Dla nas celem było to, by zostać najlepszą parą świata w tym sezonie. I być może to był nasz błąd, który odbił się właśnie na podejściu do turnieju Masters. Za bardzo chyba koncentrowaliśmy się na tym, by zachować prowadzenie w rankingu na koniec sezonu, a nie na tym, by go wygrać. Może właśnie dlatego przegraliśmy finał. Nasi rywale (Henri Kontinen i John Peers - przyp. TK), którzy walczyli z nami o pierwsze miejsce w rankingu, byli w gazie. Odpowiadała im nasza taktyka gry i zasłużenie wygrali. Być może wyszło też trochę zmęczenie, bo to był bardzo intensywny sezon. Graliśmy w nim w dziesięciu finałach. W niemal co drugim turnieju w tym sezonie byliśmy w finale, co bez wątpienia jest sukcesem.
Wspominał pan o tym, że dużo pracowaliście przez te pierwsze miesiące. To też pewnie odbiło się na słabszym początku sezonu. Kiedy poczuliście, że ten debel zaskoczy? W Indian Wells, gdzie był pierwszy finał, czy może już wcześniej? A może zanosiło się na to, że ten debel nie przetrwa?
- Na początku daliśmy sobie trochę czasu. Pracowaliśmy mocno nad pewnymi schematami gry. Przełomowym był turniej w Acapulco, gdzie przegraliśmy w pierwszej rundzie. Po nim przeprowadziliśmy męską rozmowę, a następnie pojechaliśmy na turnieje ATP World Tour Masters 1000 do Indian Wells i Miami. Tam właśnie chcieliśmy pokazać, że nasza praca nie poszła na marne. I tak właśnie było. Zwycięstwo w Miami bardzo nam pomogło. Zyskałem olbrzymią pewność siebie. To było dla mnie pierwsze zwycięstwo w turnieju tej rangi. Wtedy zrozumiałem, że razem z Marcelo mogę grać o najwyższe cele. Gdyby nie wyszły nam występy w tych turniejach, to nasze losy mogłyby się różnie potoczyć.
Mieliście wspaniały sezon na trawie. Nie doznaliście ani jednej porażki. To było wasze królestwo. Gdyby była taka możliwość, to właśnie tę nawierzchnię wybrałby Pan do rozgrywania wszystkich turniejów w tourze?
- Kiedy zaczynałem współpracę z Marcelo, to mówił on, że najlepiej czuje się właśnie na trawie. Zresztą grał już w finale Wimbledonu (w parze z Ivanem Dodigiem - przyp. TK). Znał zatem już smak gry na korcie centralnym. Ja z kolei jestem zawodnikiem, który może się dopasować do każdej nawierzchni. Zazwyczaj lepsze wyniki miałem na kortach ziemnych. Na trawie też czułem się jednak dobrze i komfortowo, co zresztą potwierdził ćwierćfinał Wimbledonu w singlu. Paradoksalnie w odniesieniu sukcesu w Londynie pomogło nam szybkie odpadnięcie we French Open. Dzięki temu mieliśmy więcej czasu na to, by jak najlepiej przygotować się do Wimbledonu.
Co było siłą debla Kubot - Melo w tym sezonie?
- Na pewno bardzo profesjonalne podejście i przygotowanie się nie do turniejów, ale do każdego kolejnego meczu. Dla nas każde najbliższe spotkanie było najważniejsze. Z każdego rozegranego meczu staraliśmy się też wyciągać wnioski. Gra podwójna jest bardzo specyficzna. Często jedna-dwie piłki decydują o losach spotkania.
Mówi się, że łatwiej jest wejść na szczyt niż się na nim utrzymać. Teraz nie będziecie już myśliwym, a zwierzyną, na którą inni będą chcieli zapolować. To oznacza tylko jedno. Kolejny sezon będzie dla was bardzo trudny.
- Na pewno czeka nas teraz jeszcze więcej pracy. Zakończyliśmy bowiem sezon jako para numer jeden na świecie, więc oczekiwania wobec nas będą teraz znacznie większe. Dla mnie będzie to nowa sytuacja. Marcelo jest już z nią oswojony, bo był już liderem rankingu deblowego. Wierzę jednak, że jesteśmy jeszcze w stanie wycisnąć więcej z naszego potencjału. Trzeba się będzie przygotować bowiem na to, że rywale, wychodząc na mecz z nami, nie będą mieli nic do stracenia. Na pewno będziemy bazować na tym, co już wypracowaliśmy, ale do tego będziemy chcieli znaleźć też kilka innych wariantów gry, które dadzą nam przewagę.
Większość turniejów w deblu gra się z supertie-breakiem zamiast trzeciego seta. W minionym sezonie byliście absolutnie fantastyczni w tej rozgrywce, notując bilans 16-5. Jaki macie sposób na to, by w tej formule zachować zimną krew?
- To wynikało z naszego nastawienia do meczów. W każdym graliśmy punkt po punkcie. I na tym się koncentrowaliśmy. Byliśmy niesamowicie zdyscyplinowani taktycznie. To nasze zgranie powodowało, że do nas należało wiele piłek kończących spotkania.
Co udało się panu najbardziej poprawić w minionym sezonie? W wieku 35 lat można się jeszcze czegoś nauczyć w tenisie, czy to jest już czas, kiedy bazuje się na dużym doświadczeniu, a tylko podtrzymuje formę fizyczną?
- To wszystko idzie w parze. Zdobyte doświadczenie niewątpliwie jest wielkim atutem. Cały czas jednak trzeba podnosić swój poziom. Każdy z nas chce obudzić się rano i być lepszym zawodnikiem. Dlatego przeprowadzamy wiele analiz. Wyciągamy wnioski z rozegranych spotkań, a także analizujemy dokładnie grę naszych przeciwników. Na tak wysokim poziomie margines błędu jest bardzo mały. Czasami są jednak takie dni, że nic nie idzie. Przykładem jest tutaj finał w turnieju Masters. Rywale zdominowali nas od początku spotkania. Nie mogliśmy znaleźć żadnej recepty na ich grę. To jest jednak piękno sportu. Codziennie chcesz być lepszym, a to mobilizuje do jeszcze większej pracy.
Wojciech Fibak mówi o panu "wzór profesjonalizmu, tytan pracy". Podpisze się pan pod tym?
- Nie jest łatwo oceniać siebie. Sam dla siebie nie jestem łatwą osobowością. Bardzo dużo od siebie wymagam. Może dlatego, że od dziecka miałem wpojoną dyscyplinę. Treningi, na które wstawałem wcześnie rano, pomogły mi w kształtowaniu dyscypliny. Na kortach spędziłem już wiele lat, ale cały czas się uczę. Ten ostatni sezon też nauczył mnie bardzo dużo. Wierzę w to, że to jeszcze nie jest kres możliwości i w kolejnych latach nauczę się jeszcze więcej, bo tenis, a zwłaszcza to jak szybka staje się gra, cały czas się zmienia. Chcę pozostać sobą i liczę na to, że jeśli tak będzie, to osiągnę w tenisie jeszcze więcej niż do tej pory.
Na finał Wimbledonu zaprosił pan Wojciecha Fibaka. Razem z Ryszardem Krauze siedział on w boksie obok pana trenerów. Czy to są osoby, którym zawdzięcza najwięcej w sporcie i życiu?
- To są osoby, które miały w pewnym momencie wielki wpływ ma moją karierę. Ale nie są jedynymi. Jest przecież moja rodzina, która wspierała, wspiera i - mam nadzieję - będzie mnie wspierać do końca kariery. Jestem wdzięczny im za to, że nigdy nie zmuszali mnie do uprawiania tego sportu. Nie było nakazu gry w tenisa. To była tylko moja wola. Bez rodziny nie osiągnąłbym tak wiele. Ona jest mi najbliższa. Tenis to sport przegranych. Za nami najlepszy sezon, ale jednak w 70 procentach meczów w ciągu tygodnia, schodzimy z kortu jako przegrani. Tenis uczy i wzmacnia charakter, bo trzeba radzić sobie z porażkami, które zdarzają się praktycznie co tydzień. Po takiej przegranej niemal od razu trzeba wsiąść w samolot, zmienić kontynent, wyciągnąć wnioski i znowu stanąć na korcie. Trzeba działać natychmiast i szybko podejmować decyzje. Tego też nauczyłem się w tym sezonie i to wzmocniło mnie jako człowieka.
O Wojciechu Fibaku mówi pan guru, choć wymazał z tabel wiele jego rekordów. Są takie, które chciałby pan jeszcze poprawić?
- Z nikim nie rywalizuję. Dla mnie najtrudniejszym przeciwnikiem, którego staram się pokonać każdego dnia, jestem ja sam. Uważam, że nikomu nie muszę nic udowadniać. Panu Wojtkowi Fibakowi, który jest moim guru, jestem wdzięczny za to, że zawsze znajdzie dla mnie czas na rozmowę. Z przyjemnością wysłuchuję jego uwag, bo choć od czasu, kiedy on grał, tenis bardzo się zmienił, to jednak wciąż ma wiele do przekazania. Szczególnie, jeżeli chodzi o mentalne podejście do tej dyscypliny. Wszelkie jego uwagi na tym polu są bardzo cenne. Dlatego jest zawsze mile widziany w naszym teamie. Było bardzo miło, że mógł być z nami w finale Wimbledonu. Liczę na to, że to nie był ostatni taki turniej, w którym nam towarzyszył.
W jakim momencie najczęściej sięgał pan po telefon do przyjaciela?
- Najwięcej czasu mamy dla siebie w okresie przygotowawczym do sezonu. Wtedy dzwonimy do siebie bardzo często. Zawsze staram się wysłuchać analizy, a potem pytam: guru, co mogę jeszcze poprawić? Kiedy dobierałem partnerów, też sięgałem po poradę Wojciecha Fibaka. Każda uwaga tak wielkiej osobowości jest dla mnie bardzo cenna. W ostatnich latach bardzo mi pomógł i jestem mu za to bardzo wdzięczny.
Tenisowa karuzela gości w każdym zakątku świata. Ma pan swoje ulubione miejsca albo takie, w których nie czuje się komfortowo? Jeżeli chodzi o sportowe aspekty, to Azja jest takim miejscem, w którym nie wygrał pan żadnego turnieju.
- Jeszcze, kiedy grałem w singla, to miałem kilka takich miejsc, w których nie czułem się komfortowo. Często było to spowodowane zmianą kontynentu, strefy czasowej, czy nawierzchni. W grze deblowej nie ma takiego przeciążenia fizycznego. Gra się bowiem krótko, a decyzje trzeba podejmować bardzo szybko. Azja zawsze przypadała w okresie, kiedy organizm był już nieco przemęczony podróżami i zmianami stref czasowych. W tym roku zaliczyłem jednak swój pierwszy finał w Azji. W Szanghaju, miejscu, w którym Marcelo dwukrotnie już wygrywał, zanotowaliśmy porażkę.
Pomówmy o celach na przyszły sezon. Wygraliście Wimbledon, ale w żadnych z innych Wielkich Szlemów nie dotarliście nawet do ćwierćfinału. Gdzie najbardziej będziecie chcieli się zrehabilitować?
- Życie nauczyło mnie tego, że nic się nie dzieje w nim bez przyczyny. Porażki we French Open w drugiej rundzie z parą Ryan Harrison i Michael Venus, nikt się nie spodziewał. Fantastycznie jednak serwowali. Okazało się, że ta para wygrała cały turniej. Dzięki porażce z nimi mieliśmy więcej czasu na to, by przygotować się do turniejów na trawie. Wystartowaliśmy w Hertogenbosch w Holandii, choć wcześniej nie mieliśmy takich planów. Wygraliśmy i na fali tego zwycięstwa pojechaliśmy do Halle, gdzie też nie daliśmy się ograć, a potem przyszedł ten wspaniały Wimbledon. Być może właśnie tak udane występy na trawie w tym sezonie były nam napisane. Wszystko fantastycznie się ułożyło.
Myśli pan o starcie w igrzyskach w Tokio?
- Jak najbardziej. Jeżeli tylko znajdę się w reprezentacji, to bardzo chciałbym zagrać w igrzyskach w Tokio. Mam nadzieję, że moje ciało pozwoli mi na rywalizację na tak wysokim poziomie za trzy lata.
Medal olimpijski jest chyba marzeniem każdego sportowca.
- To prawda. Zdobycie medalu, grając dla kraju, to byłoby coś wspaniałego. Doświadczenie nauczyło mnie jednak, żeby nie wybiegać tak daleko w przyszłość. Dla mnie najważniejszy jest każdy najbliższy mecz.
W Tokio widzi się pan w deblu, czy w mikście?
- Na pewno mikście. Zobaczymy jednak, która z dziewczyn będzie wówczas grać.
Prawie 40-letni zawodnik i nastoletnia Iga Świątek. Takie zestawienie jest możliwe?
- Oczywiście, że tak. Zestawienie doświadczenia z młodością wielokrotnie przynosiło dobre efekty. Najważniejsze jednak by korzyści z takiego miksta miała Polska.
Sporo czasu w swojej karierze spędził pan za granicą. Najwięcej dały panu Stany Zjednoczone i akademia Newcombe'a, późniejsza Austria czy może obecne Czechy?
- Wszędzie, gdzie byłem, to bardzo dużo się nauczyłem. Tak samo jest z trenerami. Każdy, z którym współpracowałem, chciał dla mnie jak najlepiej. Od każdego z nich nauczyłem się czegoś nowego. Wszystko, co spotkało mnie w życiu, nie było przypadkowe. Do Stanów Zjednoczonych wyjechałem, mając 15 lat. Tam nauczyłem się dyscypliny. Wstawałem bardzo wcześnie rano, by przed pierwszym treningiem tenisowym mieć za sobą zajęcia ogólnorozwojowe. Trenowałem nawet cztery razy dziennie. Można powiedzieć o reżimie treningowym, ale potem to się przydało. Tam nauczyłem się dobrze języka angielskiego. Potem przeniosłem się do Austrii, gdzie z kolei opanowałem język niemiecki. Występowałem w lidze austriackiej. Tam trenując, zdobywałem pierwsze punkty do rankingu ATP. Od 2005 roku jestem w Czechach. To, że tam trenuję od kilkunastu lat, jest najlepszą rekomendacją.
Przyszłość wiąże pan z Polską, czy jednak wolałby pan mieszkać i pracować w takich miejscach jak: Monte Carlo, Dubaj, czy Floryda?
- To trudne pytanie dla każdego ze sportowców. Zawodowa gra w tenisa wiąże się z wieloma obowiązkami. Każdy dzień musi być dokładnie zaplanowany. Kiedy przychodzi koniec kariery, nagle człowiek zastanawia się nad tym, co dalej. Co jednak przyniesie przyszłość? Zobaczymy. Przede wszystkim chciałbym założyć szczęśliwą rodzinę i mieć zdrowie dzieci. Nie zastanawiałem się jednak nad tym, gdzie będę mieszkał w przyszłości. Na razie najważniejsza jest dla mnie kariera tenisowa.
Ma pan stworzony własny ranking sukcesów?
- Dzisiaj wszyscy na moją karierę patrzą przez pryzmat zwycięstw w deblu w Australian Open i Wimbledonie, a także przez ćwierćfinał singla w Wimbledonie. Dla mnie najważniejsze jest jednak to, że droga, jaką przebyłem, daje mi wielką satysfakcję. Na porażki i zwycięstwa człowiek nie ma do końca wpływu. Jest wiele szczegółów, które mają wpływ na wygranie ostatniej piłki w meczu. Nie mam własnego rankingu sukcesów. Pamiętam doskonale wszystkie turnieje, w jakich grałem. Wiele z tych meczów siedzi jeszcze w mojej głowie. Dla mnie najważniejsze jest to, że robię w życiu, to co kocham i jeszcze dostaję za to niesamowite pieniądze. Dzięki tenisowi staję się nie tylko lepszym zawodnikiem, ale też lepszym człowiekiem. To jest kapitalne i to pokazuje, dlaczego sport jest taki piękny. Trzeba to jednak zrozumieć. Sporo czasu zajęło mi to, bym do tego doszedł. Teraz jednak wiem, że kiedy zakończę karierę, to powiem, że zrobiłem wszystko, co mogłem zrobić w danym momencie.
Zarobił pan na korcie prawie 6,5 miliona dolarów. Jest pan typem człowieka, który oszczędza, czy raczej jest pan rozrzutny?
- Tenisowe życie nauczyło mnie tego, że kariera sportowa jest jedną wielką inwestycją. Można powiedzieć, że jako zawodnik jestem szefem firmy. Dlatego zatrudniam trenerów, fizjoterapeutę, psychologa, osteopatę. Staram się budować tę firmę tak, żeby działała na najwyższym poziomie. Jeżeli zarabiam więcej pieniędzy, to staram się inwestować w kolejnych ludzi. To wszystko wiąże się z kosztami. Takie osoby towarzyszą mi przecież w turniejach. Trzeba zatem opłacić przeloty, hotele, a do tego pensje i nagrody. W tym wszystkim śmieszne i zaskakujące jest to, że zatrudniam trenera i muszę mu wypłacić pensję, a na dodatek muszę go słuchać. Może dochodzić zatem do konfliktów. Dlatego tak ważne w budowaniu tej firmy jest nawiązywanie niesamowitej relacji w drużynie. Jestem sterem tego okrętu, ale na to, by płynął on w dobrym kierunku, pracuje wiele osób.
Gdyby mógł pan jeszcze raz wybrać, to zdecydowałby się na pokonanie takiej samej drogi?
- To jest dobre pytanie. Z tym doświadczeniem, jakie mam dzisiaj, wybrałbym tę samą drogę, ale inaczej patrzyłbym na to wszystko. Na pewno inaczej bym trenował. Wszystko po to, by jak najdłużej utrzymać ciało w jak najwyższej dyspozycji. To pokazuje dzisiaj Roger Federer, który jest genialny. Taki człowiek rodzi się jeden na kilka miliardów osób. To jest geniusz tenisa. Skończył 36 lat, a w tym roku wygrał dwa turnieje wielkoszlemowe. To nie jest przypadek.
Od kilku lat współpracuje pan z marką 4F. W kolejnym sezonie zobaczymy nową kolekcję tenisową Łukasza Kubota. Czym się będzie charakteryzowała?
- Kolejny rok razem z firmą 4F staramy się dopasować jak najlepsze produkty. Tu chodzi przede wszystkim o jak najlepszy dobór materiałów, żeby sprawdzały się one w każdych warunkach. Co roku zmieniamy też design. Oryginalna kolekcja zostaje - jak zwykle - na turniej wimbledoński, w którym tradycyjnie dominuje biel. To są ciekawe stroje, które trochę odbiegają od klasycznych ubrań sportowych. Najważniejsze jest to, żebym czuł się na korcie jak najbardziej komfortowo. Tak zresztą było przez kilka ostatnich lat.
2015: Tokio
2016: Rio de Janeiro, Indian Wells, Waszyngton, Chengdu, WTF
2017: Doha, Sydney, Dubaj, Miami, Marrakesz, Estoril, s-Hertogenbosch
2018: Barcelona,Winston-Salem,Sztokholm, Paryż-Bercy,
2019: Dubaj, Miami, Monachium, Kitzbühel, St. Petersburg, WTF
2020: Adelaide, Rzym
2022: Adelaide 1, Australian Open, Rzym, Halle
2023: Indian Wells, Miami, Barcelona, US Open, WTF
2015: Kuala Lumpur
2016: Queens, Sankt Petersburg
2017: Waszyngton, Winston-Salem, US Open, Sankt Petersburg, WTF
2018: Doha, Miami, Hamburg,
2019: Eastbourne, US Open,
2020: RG, Sofia
2021: ATP Cup
2022: Stuttgart, Eastbourne, Winston-Salem, Florencja
2023: Montpellier
MTT (DEBEL) - Tytuły (7) / Finały (7)
Spoiler:
2019: RG, Cincinnati, Paryż-Bercy, WTF
2020: RG, US Open
2021: Rzym
2018: WTF
2019: Indian Wells, Madryt
2020: Australian Open
2021: Australian Open, RG, Paryż-Bercy
Łukasz Kubot i Marcelo Melo cieszą się z tytułu mistrza świata. "Nie możemy się już doczekać kolejnego sezonu"
Spoiler:
Łukasz Kubot i Marcelo Melo po raz pierwszy w karierze zostali uznani mistrzami świata przez Międzynarodową Federację Tenisową. Polak i Brazylijczyk są szczęśliwi z tego osiągnięcia i już myślą o wspólnych występach w sezonie 2018.
Getty Images / Julian Finney / Na zdjęciu: Łukasz Kubot
Łukasz Kubot i Marcelo Melo mistrzami świata! W singlu najlepsi Rafael Nadal i Garbine Muguruza
- Jesteśmy bardzo szczęśliwi i wdzięczni członkom naszych sztabów, którzy włożyli w ten sukces sporo pracy i energii zarówno na korcie, jak i poza nim. Dziękujemy również naszym fanom. Kiedy zaczęliśmy razem grać, naszym celem było zwieńczyć 2017 rok podczas Finałów ATP World Tour. Od początku staraliśmy się odnaleźć odpowiednią strategię i zwiększyć pewność siebie. Wszystkie detale zgrały się razem w trakcie sezonu i dzięki temu osiągnęliśmy wspaniałe wyniki. Nie możemy się już doczekać kolejnego sezonu - powiedział Łukasz Kubot.
Lubinianinowi wtórował jego brazylijski partner. - Jestem bardzo szczęśliwy i zaszczycony, że zostałem uznany mistrzem świata. Marzyliśmy o tym i teraz nasze pragnienie zostało zrealizowane. Ten rok był dla mnie i Łukasza niesamowity. To był pierwszy sezon, w którym graliśmy wspólne, a zakończenie jego jako najlepsza para wiele dla mnie znaczy - wyznał Marcelo Melo.
REKLAMA
Zwycięzcom gratulował prezydent Międzynarodowej Federacji Tenisowej, David Haggerty. - Musimy uhonorować siłę i doświadczenie naszych deblowych mistrzów świata, Łukasza Kubota i Marcelo Melo oraz Yung-Jan Chan i Martiny Hingis. Obie pary osiągnęły wspólnie ten sukces po raz pierwszy w karierze. Wszyscy nasi mistrzowie wykazali się prawdziwą odwagą i umiejętnościami w kolejnym niezapomnianym sezonie tenisa. Chciałbym im za ich wkład bardzo podziękować.
W sezonie 2017 wygrali wielkoszlemowy Wimbledon oraz byli w finale londyńskich Finałów ATP World Tour. Polsko-brazylijska para wygrała także turnieje ATP World Tour Masters 1000 w Miami, Madrycie i Paryżu oraz zawody w Den Bosch (ATP World Tour 250) i Halle (ATP World Tour 500). Do tej obaj tenisiści osiągnęli finały imprez w Indian Wells, Waszyngtonie i Szanghaju. Kubot i Melo zakończyli sezon jako liderzy rankingu par deblowych.
Tytuły mistrza świata są przyznawane za wyniki osiągnięte przez tenisistów w danym roku. Międzynarodowa Federacja Tenisowa szczególną uwagę zwraca na rezultaty w turniejach rozgrywanych pod egidą ITF, a więc w Wielkim Szlemie oraz Pucharze Davisa i Pucharze Federacji. Uroczysta gala, podczas której zostaną wręczone nagrody, odbędzie się 5 czerwca 2018 roku podczas paryskiego Rolanda Garrosa.
MTT: Tytuły (8): US OPEN 2012 -debel, Sztokholm 2012, Australian Open 2013 - debel, Abu Dhabi 2014, Barcelona 2014, Australian Open 2016 - debel, Marsylia 2018, ATP Finals 2018 - debel
Finały (8): US OPEN 2013, Monte Carlo 2014, Umag 2014, Rotterdam 2015, Sydney 2016, US OPEN 2016 - debel, Winston-Salem 2018, US OPEN 2018 - debel
R1 Marcus Daniell/Marcelo Demoliner 26 76 10-7
R2 Jean-Julien Rojer/Horia Tecau 64 36 11-9
QF Jamie Murray/Bruno Soares 26 63 10-8
SF Brian Baker/Daniel Nestor 64 63
W Nicholas Monroe/Jack Sock 75 63 #16) Madryt 2017
R1 wolna runda
R2 Brian Baker/Nicholas Monroe 63 64
QF Ivan Dodig/Marcel Granollers 61 64
SF Nick Kyrgios/Jack Sock walkower
W Nicolas Mahut/Edouard Roger-Vasselin 75 63 #17) 's-Hertogenbosch 2017
R1 Alexander Peya/Philipp Petzschner 61 76(4)
QF Santiago Gonzalez/Adil Shamasdin 62 62
SF Andre Sa/Michael Venus 67(5) 64 10-5
W Raven Klaasen/Rajeev Ram 63 64
Tytuły (27):
2023: Wiedeń 2022: Miami, Astana, Bazylea, WTF Turyn 2021: Monte Carlo, Madryt, Winston-Salem 2019: Newport, US Open, 2018: Brisbane, Quito, Indian Wells, Monte Carlo, Monachium, Roland Garros, 2017: Auckland, Waszyngton, Shenzen, 2015: Doha, Sydney, Houston, Roland Garros, 2013: US Open, 2012: Nicea, 2011: Los Angeles, WTF Londyn, Wcześniej: Za słaba era, żeby coś wpisywać. Finały (36):
2024: Brisbane, Cordoba, Estoril 2023: Auckland, Rotterdam, Dubaj, Barcelona 2022: Rotterdam, Monte Carlo, Monachium, Rzym, Newport, Hamburg, Gijon 2021: Monachium, Rzym, 2020: Rzym, Antwerpia, 2019: Rotterdam, Rzym, Roland Garros, 2018: Halle, 2017: Stuttgart, 2016: Tokio, Shanghai, Bazylea, 2015: Wiedeń, WTF Londyn, 2014: Doha, 2013: Cincinnati, 2012: Monte Carlo, Roland Garros, Sztokholm, 2011: Marsylia, Monte Carlo, Wimbledon, US Open, Wcześniej: Za słaba era, żeby coś wpisywać.
2015: Tokio
2016: Rio de Janeiro, Indian Wells, Waszyngton, Chengdu, WTF
2017: Doha, Sydney, Dubaj, Miami, Marrakesz, Estoril, s-Hertogenbosch
2018: Barcelona,Winston-Salem,Sztokholm, Paryż-Bercy,
2019: Dubaj, Miami, Monachium, Kitzbühel, St. Petersburg, WTF
2020: Adelaide, Rzym
2022: Adelaide 1, Australian Open, Rzym, Halle
2023: Indian Wells, Miami, Barcelona, US Open, WTF
2015: Kuala Lumpur
2016: Queens, Sankt Petersburg
2017: Waszyngton, Winston-Salem, US Open, Sankt Petersburg, WTF
2018: Doha, Miami, Hamburg,
2019: Eastbourne, US Open,
2020: RG, Sofia
2021: ATP Cup
2022: Stuttgart, Eastbourne, Winston-Salem, Florencja
2023: Montpellier
MTT (DEBEL) - Tytuły (7) / Finały (7)
Spoiler:
2019: RG, Cincinnati, Paryż-Bercy, WTF
2020: RG, US Open
2021: Rzym
2018: WTF
2019: Indian Wells, Madryt
2020: Australian Open
2021: Australian Open, RG, Paryż-Bercy
TOMASZ KALEMBA
08.12.2017 20:14
Głosuj na Łukasza Kubota w 83. Plebiscycie na Najlepszego Sportowca Polski 2017 Roku
TOMASZ KALEMBA: Za panem sezon z olbrzymimi sukcesami. Kiedy zaczynał go pan razem z Marcelo Melo spodziewaliście się, że będzie tak dobrze, że wygracie Wimbledon oraz kilka innych wielkich turniejów i zostaniecie parą numer 1 na świecie?
ŁUKASZ KUBOT: Tworząc parę z jednym z najbardziej utytułowanych deblistów w tourze, liczyłem się z tym, że oczekiwania wobec mnie będą duże. To Marcelo był bowiem tym, który wybierał partnera. Do końca czekałem na potwierdzenie z jego strony.
Dotarło już do pana, co osiągnęliście? Jest pan teraz jedynym Polakiem z dwoma tytułami wielkoszlemowymi.
REKLAMA
REKLAMA
ŁUKASZ KUBOT: Mówiąc nieskromnie, to rzeczywiście wielki sukces. Gra podwójna charakteryzuje się tym, że trzeba być zgranym nie tylko na korcie, a także poza nim. Właśnie nad tym non-stop ostro pracowaliśmy. Długo i intensywnie trenowaliśmy różne schematy. Pierwsze widoczne efekty tej pracy przyszły w Ameryce Płn. Przełomowy był turniej w Acapulco, gdzie odpadliśmy w pierwszej rundzie. Przeprowadziliśmy męską rozmowę, a po nim były finał w Indian Wells i zwycięstwo w Miami. Dały potężny zastrzyk optymizmu, bez nich nasze losy mogłyby się potoczyć bardzo różnie... Później wygrywaliśmy turnieje na wszystkich nawierzchniach, co jest niesamowitym plusem. Sezon udało nam się zakończyć finałem turnieju Masters w Londynie.
Sukces w O2 Arenie byłby pięknym ukoronowaniem sezonu. Jest jeszcze złość po porażce w finale?
ŁUKASZ KUBOT: Celem było tam to, by zostać najlepszą parą świata. Być może popełniliśmy błąd, za bardzo koncentrowaliśmy się chyba na tym, by zachować prowadzenie w rankingu, a nie na tym, by wygrać ATP Finals. Może właśnie dlatego przegraliśmy finał. Nasi rywale (Henri Kontinen i John Peers – przyp. red.), którzy walczyli z nami o pierwsze miejsce, byli w gazie. Odpowiadała im nasza taktyka i zasłużenie zwyciężyli. Wyszło też trochę zmęczenie, bo rozegraliśmy mnóstwo zaciętych meczów i wystąpiliśmy w sumie w dziesięciu finałach.
Waszym królestwem była trawa, nie ponieśliście na niej żadnej porażki. Gdyby istniała taka możliwość, właśnie tę nawierzchnię wybrałby pan na wszystkie turnieje w tourze?
ŁUKASZ KUBOT: Kiedy zaczynałem współpracę z Marcelo, mówił mi, że najlepiej czuje się właśnie na niej. Grał już w finale Wimbledonu (w parze z Ivanem Dodigiem – przyp. red.), znał zatem już smak gry na korcie centralnym. Ja z kolei jestem zawodnikiem, który może się dopasować do każdych warunków. Zazwyczaj lepsze wyniki osiągałem na ziemi, lecz na trawie też czułem się komfortowo, co potwierdził ćwierćfinał Wimbledonu w singlu.
Co było największą siłą debla Kubot – Melo?
ŁUKASZ KUBOT: Na pewno profesjonalne podejście i przygotowanie się nie do turniejów, ale do każdego kolejnego meczu! Każde najbliższe spotkanie było najważniejsze. Z każdego staraliśmy się wyciągać wnioski. Gra podwójna jest specyficzna. Często jedna-dwie piłki decydują o losach spotkania.
Mówi się, że łatwiej jest wejść na szczyt niż się na nim utrzymać. Teraz z myśliwych staliście się zwierzyną.
ŁUKASZ KUBOT: Dla mnie będzie to nowa sytuacja. Marcelo jest już z nią oswojony, bo był liderem rankingu deblowego. Wierzę jednak, że jesteśmy w stanie wycisnąć z nas jeszcze więcej. Trzeba się będzie przygotować na to, że rywale w meczach z nami nie będą mieli nic do stracenia. Na pewno będziemy bazować na tym, co już wypracowaliśmy, ale spróbujemy znaleźć też kilka innych wariantów, dających nam przewagę.
Czy w wieku 35 lat można się jeszcze nauczyć czegoś nowego, czy to już czas, kiedy bazuje się głównie na doświadczeniu, a tylko podtrzymuje formę fizyczną?
ŁUKASZ KUBOT: Wszystko idzie w parze. Każdy z nas chce obudzić się rano i być lepszym zawodnikiem. Analizujemy naszą grę, ale także grę naszych przeciwników. Cały czas się uczę i w kolejnych latach nauczę się jeszcze więcej, bo tenis się zmienia. Staje się coraz szybszy.
Wojciech Fibak mówi o panu „tytan pracy”.
ŁUKASZ KUBOT: Nie jestem łatwą osobowością. Bardzo dużo od siebie wymagam. Może dlatego, że od dziecka miałem wpojoną dyscyplinę. Treningi, na które wstawałem wcześnie rano, na pewno mi w tym pomogły.
Na finał Wimbledonu zaprosił pan Fibaka. Razem z Ryszardem Krauze siedział w boksie obok pana trenerów. Czy to są ludzie, którym zawdzięcza pan najwięcej w sporcie i w życiu?
ŁUKASZ KUBOT: To osoby, które miały wielki wpływ na moją karierę. Ale nie są jedynymi. Jest przecież moja rodzina, która wspierała, wspiera i – mam nadzieję – będzie mnie wspierać do końca kariery. Jestem najbliższym wdzięczny za to, że nigdy nie zmuszali mnie do uprawiania tego sportu. Nie było nakazu gry w tenisa. To była tylko moja wola. Bez rodziny na pewno nie osiągnąłbym tak wiele. Tenis to sport przegranych. Za nami najlepszy sezon, ale także wiele porażek i to praktycznie co tydzień. Po przegranej niemal od razu trzeba wsiąść w samolot, zmienić kraj, czasami kontynent, wyciągnąć wnioski i znowu stanąć na korcie. Trzeba działać natychmiast i szybko podejmować decyzje. Nauczyłem się tego i to wzmocniło mnie jako człowieka.
O Fibaku mówi pan „guru”, choć wymazał pan z tabel wiele jego rekordów. Są takie, które chciałby pan jeszcze poprawić?
ŁUKASZ KUBOT: Z nikim nie rywalizuję. Dla mnie najtrudniejszym przeciwnikiem, którego staram się pokonać każdego dnia, jestem ja sam. Nikomu nie muszę nic udowadniać. Panu Wojtkowi Fibakowi jestem wdzięczny za to, że zawsze znajdzie dla mnie czas na rozmowę. Z przyjemnością wysłuchuję jego uwag, bo choć od czasu, kiedy on grał, tenis bardzo się zmienił, to jednak wciąż ma wiele do przekazania. Szczególnie jeżeli chodzi o mentalne podejście do dyscypliny. Wszelkie jego sugestie na tym polu są bardzo cenne. Najwięcej czasu mamy dla siebie w okresie przygotowawczym. Wtedy bardzo często do siebie dzwonimy. Zawsze staram się wysłuchać analizy, a potem pytam: „guru, co mogę jeszcze poprawić?” Kiedy dobierałem partnerów, też sięgałem po poradę Wojciecha Fibaka. W ostatnich latach bardzo mi pomógł i jestem mu za to niezmiernie wdzięczny.
Pomówmy o celach na przyszły sezon. Wygraliście Wimbledon, ale w żadnym z innych turniejów wielkoszlemowych nie dotarliście nawet do ćwierćfinału.
ŁUKASZ KUBOT: Życie nauczyło mnie, że nic się nie dzieje bez przyczyny. Niepowodzenia we French Open w drugiej rundzie z parą Ryan Harrison i Michael Venus nikt się nie spodziewał. Dostaliśmy jednak więcej czasu, by przygotować się do startów na trawie. Wystąpiliśmy w Hertogenbosch, choć wcześniej nie mieliśmy takich planów. Wygraliśmy i na fali zwycięstwa pojechaliśmy do Halle, gdzie też nie daliśmy się ograć. Potem przyszedł ten wspaniały Wimbledon. Być może taki scenariusz był nam pisany.
Myśli pan o starcie w igrzyskach w Tokio?
ŁUKASZ KUBOT: Jak najbardziej. Mam nadzieję, że ciało pozwoli mi na rywalizację za trzy lata.
Medal olimpijski jest marzeniem każdego sportowca.
ŁUKASZ KUBOT: Podium grając dla kraju to byłoby coś wspaniałego. Doświadczenie nauczyło mnie jednak, żeby w przyszłość nie wybiegać tak daleko.
W Tokio widzi się pan w deblu czy w mikście?
ŁUKASZ KUBOT: W mikście na pewno tak. Zobaczymy jednak, która z dziewczyn będzie wówczas grać.
Prawie 40-letni Łukasz Kubot i nastoletnia Iga Świątek. Takie zestawienie jest możliwe?
ŁUKASZ KUBOT: Oczywiście. Zestawienie doświadczenia z młodością wielokrotnie przynosiło efekty. Najważniejsze jednak, by korzyści z takiego duetu miała Polska.
Sporo czasu w swojej karierze spędził pan za granicą. Czy najwięcej dały panu Stany Zjednoczone i akademia Newcombe’a, późniejsza Austria czy może obecne Czechy?
ŁUKASZ KUBOT: Wszędzie, gdzie byłem, mnóstwo się nauczyłem. Tak samo jest z trenerami. Wszystko, co spotkało mnie w życiu, nie było przypadkowe. Do USA wyjechałem mając 15 lat. Wszedłem w reżim, wstawałem bardzo wcześnie, by przed pierwszym treningiem tenisowym mieć za sobą zajęcia ogólnorozwojowe. Trenowałem nawet cztery razy dziennie, dobrze nauczyłem się angielskiego. Potem przeniosłem się do Austrii, gdzie opanowałem niemiecki. Tam zdobywałem pierwsze punkty do rankingu ATP. Od 2005 roku jestem w Czechach i to chyba najlepsza rekomendacja.
Przyszłość wiąże pan z Polską, czy jednak wolałby pan mieszkać i pracować w takich miejscach jak Monte Carlo, Dubaj czy Floryda?
ŁUKASZ KUBOT: Trudne pytanie... Zawodowa gra w tenisa wiąże się z wieloma obowiązkami. Każdy dzień musi być dokładnie zaplanowany. Kiedy jednak przychodzi koniec kariery, człowiek nagle zastanawia się, co dalej. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Przede wszystkim chciałbym założyć szczęśliwą rodzinę i mieć zdrowe dzieci.
Do tej pory zarobił pan na korcie prawie 6,5 mln dol. Jest pan typem człowieka, który oszczędza czy raczej jest rozrzutny?
ŁUKASZ KUBOT: Tenis nauczył mnie, że kariera sportowa to jedna wielka inwestycja. Jako zawodnik jestem szefem firmy. Zatrudniam trenerów, fizjoterapeutę, psychologa, osteopatę. Staram się budować tę firmę tak, by działała na najwyższym poziomie. Jeżeli zarabiam więcej, staram się inwestować w kolejnych ludzi. To wszystko wiąże się z kosztami. Takie osoby towarzyszą mi na turniejach. Trzeba opłacić przeloty, hotele, do tego pensje i nagrody. Śmieszne i zaskakujące jest to, że zatrudniam trenera i muszę mu wypłacić pensję, a na dodatek muszę go słuchać. Może dochodzić do konfliktów. Dlatego tak ważne w budowaniu tej firmy jest nawiązywanie relacji w drużynie. Jestem sterem okrętu, ale by płynął w dobrym kierunku, pracuje wiele osób.
Od kilku lat współpracuje pan z marką 4F. W kolejnym sezonie zobaczymy nową kolekcję tenisową Łukasza Kubota. Czym się będzie charakteryzowała?
ŁUKASZ KUBOT: Razem z 4F staramy się stworzyć jak najlepsze produkty. Tu chodzi przede wszystkim o jak najlepszy dobór materiałów, by sprawdzały się w każdych warunkach. Co roku zmieniamy też design. Oryginalna kolekcja zostaje na turniej wimbledoński, w którym tradycyjnie dominuje biel. To ciekawe stroje, odbiegające trochę od klasycznych ubrań sportowych. Najważniejsze jest to, bym czuł się jak najbardziej komfortowo. Tak było przez kilka ostatnich lat!
2015: Tokio
2016: Rio de Janeiro, Indian Wells, Waszyngton, Chengdu, WTF
2017: Doha, Sydney, Dubaj, Miami, Marrakesz, Estoril, s-Hertogenbosch
2018: Barcelona,Winston-Salem,Sztokholm, Paryż-Bercy,
2019: Dubaj, Miami, Monachium, Kitzbühel, St. Petersburg, WTF
2020: Adelaide, Rzym
2022: Adelaide 1, Australian Open, Rzym, Halle
2023: Indian Wells, Miami, Barcelona, US Open, WTF
2015: Kuala Lumpur
2016: Queens, Sankt Petersburg
2017: Waszyngton, Winston-Salem, US Open, Sankt Petersburg, WTF
2018: Doha, Miami, Hamburg,
2019: Eastbourne, US Open,
2020: RG, Sofia
2021: ATP Cup
2022: Stuttgart, Eastbourne, Winston-Salem, Florencja
2023: Montpellier
MTT (DEBEL) - Tytuły (7) / Finały (7)
Spoiler:
2019: RG, Cincinnati, Paryż-Bercy, WTF
2020: RG, US Open
2021: Rzym
2018: WTF
2019: Indian Wells, Madryt
2020: Australian Open
2021: Australian Open, RG, Paryż-Bercy
Kubot dla Sport.pl: Finał Wimbledonu był na granicy wytrzymałości
Spoiler:
Po najlepszym sezonie w karierze, zwycięstwie z Marcelo Melo na Wimbledonie, Łukasz Kubot nie jest pewny, co będzie dalej. - Zdajemy sobie sprawę, że to może się nie powtórzyć. Tenis jest sportem przegranych - dodaje. W rozmowie ze Sport.pl opowiada o kulisach najtrudniejszego meczu w sezonie, spełnieniu marzeń, braku kontaktu z deblowym partnerem i... losowaniu MŚ piłkarzy
Wygrany Wimbledon
Kacper Sosnowski: Gdyby na początku 2017 roku ktoś powiedział panu, że sezon skończy pan na 2. miejscu w rankingu deblistów, wygra Wimbledon i zgarnie pięć innych trofeów i to wszystko przy zmianie partnera na korcie...
Łukasz Kubot: Podpisałbym się pod tym wszystkim bez zastanowienia. Wimbledon to w tenisie coś największego. Kiedy byłem dzieckiem, oglądałem go i marzyłem, że to ja kiedyś wyjdę na ten kort. Pewnie robi tak każdy młody, początkujący tenisista.
Gdy podjąłem decyzję o grze z Marcelo Melo, przez myśl mi nie przeszło, że to może zakończyć się czołówką rankingu. Chcieliśmy po prostu zagrać w kończącym sezon turnieju mistrzów. Wiedziałem, że on regularnie, od czterech lat dostawał się tam z Ivanem Dodigiem i oczekiwania z jego strony są bardzo duże. Ja mogłem grać zaś cały sezon z człowiekiem z czołówki. Na początku musieliśmy dojść do pewnych schematów. Poświęciliśmy na to dwa miesiące. Nie graliśmy wtedy źle, ale czegoś brakowało. Wszystko zatrybiło przy turniejach w Indian Wells i Miami. W pierwszym przegraliśmy w finale, drugi wygraliśmy. To był bodziec na dalszą część sezonu.
Te turnieje w USA to przełomowy moment sezonu?
Te imprezy były bardzo wyrównane. W turniejach z super tie-breakami wygrać może każdy. Udawało się właśnie nam, więc budowaliśmy pewność gry. Tworzyliśmy naszą strategię, łączyliśmy to z dyscypliną taktyczną, dochodziły kolejne niuanse. Skupialiśmy się na każdym kolejnym meczu, na każdej kolejnej piłce. Nie myśleliśmy o wygraniu turnieju. To przychodziło na końcu. Mnie osobiście cieszy, że patrząc całościowo, graliśmy równo na wszystkich nawierzchniach. Nie było tak, że gdzieś zdecydowanie dominowaliśmy, a gdzieś szło gorzej. Mieliśmy powtarzalność, a to znów zapewniało pewność siebie.
Ciężko pracowaliśmy, gwiazdy nam dopisywały i udało się zagrać bardzo dobry sezon. Zdajemy sobie sprawę, że to może się nie powtórzyć.
W deblu jak w związku z kobietą. "Trzeba dochodzić do kompromisów"
Dlaczego? Chyba wszyscy eksperci, z Wojciechem Fibakiem na czele, temu zestawieniu wróżyli sportowy sukces. Pana ojciec zawsze też podkreśla, że spotkało się dwóch znakomicie funkcjonujących i rozumiejących się ludzi.
Coś w tym jest. To trochę jak w związku z kobietą. Trzeba wspólnie dochodzić do wielu kompromisów. Charaktery moje i Melo są całkiem inne. Jesteśmy zupełnie różnymi typami osób. Mamy jednak ten sam cel. Łączy nas pasja, praca, biznes i najważniejsze jest, by były tego efekty. Po dwóch miesiącach były. To jednak nie jest tylko nasz sukces jako duetu. To praca całego naszego sztabu: trenerów, fizjoterapeutów, masażystów, kinezjologów oraz specjalistów od przygotowania mentalnego. Chociaż nie widać ich na korcie to był także ich sukces. My wiemy ile oni czasu poświęcają nam w gabinetach, pokojach, przed, czy podczas samych turniejów.
Tenis - nauka przegrywania
Wrócę do finału Wimbledonu. Zagwarantował pan naszym czytelnikom relację trwającą 5 godzin i 15 minut. Thriller z piątym setem, gdzie wyciągnęliście wynik z 8:8 i 0:40 to był najtrudniejszy mecz w pana karierze, także od strony psychicznej?
Zacznijmy od tego, że tenis nauczył mnie przegrywać. Może zabrzmi to głupio, ale to jest właśnie dyscyplina, w której się przeważnie przegrywa. Po tygodniu zmagań i nawet zwycięstwie w jednym turnieju szybko jedziesz na kolejny. Nie masz za wiele czasu na radość czy świętowanie. Na następnej imprezie odpadasz w którejś rundzie i już myślisz, analizujesz dlaczego przegrałeś. Do czego zmierzam... Na turniejach Wielkiego Szlema jest 128 zawodników w singlu, do tego 64 pary w deblu. 127 zawodników i 63 duety tę imprezę zatem przegrają. Nikt o nich nie będzie pamiętał, bo liczy się tylko zwycięzca. Dlatego w naszym sporcie niemal co tydzień mierzymy się z porażką. Widać to nawet na naszym przykładzie. Wygraliśmy 6 turniejów, ale graliśmy razem 22 imprezy. Niby jesteśmy pierwszą parą, ale tak naprawdę uczymy się żyć z porażkami. Trzeba je analizować wyciągać wnioski i grać dalej. To jest sprawa, której zrozumienie, przynajmniej w przypadku mojej osoby, zajęło mi trochę czasu.
Dzień przed finałem Wimbledonu - "dreszcze, ciarki, prądy"
Ten finał po czterech i pół godzinach rywalizacji bardziej toczył się już w waszych głowach?
Ten finał był długi, ale przypomnę, że my przed nim rozegraliśmy jeszcze trzy pięciosetowe mecze. Też zajmowały niemal cztery godziny. Ostatni mecz turnieju na głównej arenie, był spełnieniem moich chłopięcych marzeń. Dzień przed nim poprosiliśmy, by oprowadzono nas po korcie centralnym. To było głównie przeżycie dla mnie. Marcelo wcześniej był już w finale Wimbledonu. Jego doświadczenie teraz pomogło. Dla mnie było to niesamowite uczucie. Chodząc po pustym korcie przechodziły mi przez głowę obrazki z dzieciństwa. Jakby ktoś wyświetlał mi slajdy z poszczególnych etapów mojej kariery, a były one różne. Dreszcze, ciarki, prądy - wiedziałem, że czeka mnie dzień, w którym zaprezentuję się w świątyni tenisa. Tym ostatnim tradycyjnym święcie, w którym każdy uczestniczy ubrany na biało. Sam finał był wzniesieniem się na wyżyny czterech zawodników. Wszyscy wtedy zagraliśmy fantastycznie. Myślę, że dużo osób się ze mną zgodzi, że zwycięzcą tego dnia był po prostu tenis. To była dobra reklama tego sportu oraz samego debla, który na co dzień jest w cieniu singla. Przebieg spotkania, dramaturgia, prowadzenie jednych, odrabianie strat przez drugich. Nikt nie wiedział jak to się zakończy, a przy tym rywalizacja była już prawie na granicy wytrzymałości. To my wygraliśmy ostatnią piłkę. Pewnie zadecydowały niuanse.
Po tym najlepszym sezonie zapytam przekornie. Czy czegoś pan żałuje?
Życie mnie nauczyło, że na tym tenisowym turze nic nie dzieje się bez przyczyny. Oczywiście dziś można powiedzieć, że słabiej poszło nam na kortach Rolanda Garrosa. Przegraliśmy tam jako faworyci w drugiej rundzie z parą Harrison - Venus. Tylko oni potem wygrali cały turniej. Szybsze odpadnięcie z tej imprezy sprawiło, że mieliśmy więcej czasu, by przygotować się na trawę. Tu się dzieje coś za coś. Do Wimbledonu przystępowaliśmy przecież z bagażem dwóch wygranych turniejów na trawie! To nam sporo dało. Nie da się zagrać całego sezonu, czyli 11 miesięcy na maksimum. Występujemy na różnych nawierzchniach, w różnych temperaturach, w różnych warunkach - w hali, na zewnątrz, raz na jednym, za chwilę na drugim kontynencie.
Zmierzenie się z rolą faworyta. "Czeka nas więcej pracy"
Czego oczekiwać po was w kontekście roku 2018. Presja na polskim "Wicefibaku" czy duecie "Kubotelo", czyli rankingowych liderach, będzie spora.
- Marcelo już był liderem rankingu nie raz. On zna tę odpowiedzialność. Dla mnie występy w roli faworyta będą nowością. Trzeba będzie się z tym zmierzyć. Mocno jednak stąpam po ziemi i wiem, że nasi przeciwnicy będą wychodzić na kort podwójnie zmobilizowani. Nie będą mieli nic do stracenia, będą chcieli się jak najlepiej pokazać. Dla nas oznacza to więcej pracy w przygotowaniach, bo trzeba będzie jeszcze lepiej szukać wariantów i skupiać się na taktyce pod konkretnych rywali. Nadchodzący rok pod względem treningów będzie jeszcze trudniejszy. W 2017 byliśmy nowością, teraz będziemy musieli potwierdzić naszą klasę.
Czuje pan, że teraz to pan ciągnie polski tenis? Po słabszych sezonach Agnieszki Radwańskiej czy Jerzego Janowicza, przejściu na emeryturę Mariusza Fyrstenberga, oczekiwaniu na olśnienie Magdy Linette, reflektory świecą teraz na Kubota.
Presji nie czuję. Zdaję sobie jednak sprawę, że wszyscy jesteśmy głodni sukcesu. Cieszę się po prostu, że jestem ambasadorem tenisa. W deblu jest jednak inaczej niż w singlu. Gdyby obok mnie nie było Melo, to być może nie byłby sukcesu. Mam chłodną głowę i staram się po prostu robić swoje. Jak to przynosi ludziom radość, to fajnie. Ja też jestem im wdzięczny za tę pozytywną energię, którą od nich dostaję.
Numer jeden deblowego rankingu ATP. "Było mi przykro"
Śmiał się pan z tego, czy dziwił, że w polskich mediach to pana ogłoszono numerem jeden deblowego rankingu? Po kilku dniach okazało się, że jedynką jest Melo.
- Fajnie, że pan o to zapytał, bo to może trochę w głowie zamieszać. Z jednej strony to pokazuje brak profesjonalizmu mediów. Ktoś napisał nagłośnił i potem było wszędzie. Ja wiedziałem ile mam punktów, a ile ma Melo. Wiedziałem, jak to się liczy i że moje prowadzenie w tym rankingu nie jest możliwe. Nie chciałem się odzywać i tego komentować, bo byliśmy w kulminacyjnym punkcie sezonu, graliśmy o miano jego najlepszej pary. Starałem się nawet odciąć od siebie te doniesienia. Niepotrzebnie media to nagłośniły. Melo już nie raz był liderem rankingu. Jest nim teraz, czego mu szczerze gratuluję. Jak mi się to kiedyś uda, to na pewno będzie to niesamowity wyczyn.
Zastanawiam się jak ta moja medialna rankingowa jedynka odebrana była przez innych. Najpierw się coś kreuje, jest pompowanie balonika i nagle przychodzi zawód. To wszystko przez niekompetencję przekazywania informacji. Trochę było mi przykro, że wiarygodne portale opublikowały taką wiadomość. Nie mi ich jednak rozliczać. Cieszę się, że udało mi się z tego wyłączyć i skoncentrować na ważnym meczu.
Za chwilę będzie już koncentracja na Australii. Styczeń i luty będą w pewien sposób komfortowe. Mijający rok zaczęliście przeciętnie. Nie trzeba będzie bronić wielu rankingowych punktów.
- Ja bym nie patrzył na to pod kątem obrony punktów. My chcemy realizować pewne zadania taktyczne w konkretnych spotkaniach. Na to jak się ułoży mecz, czy turniej w 100 procentach wpływu nie ma. Szczególnie w deblu. Teraz zależy nam na dobrym zaczęciu sezonu w Australii, ale tenisowy rok jest długi, trzeba umiejętnie rozłożyć siły. Może będziemy grać dwa, trzy turnieje mniej niż ostatnio. To będzie jednak wynikało z naszej powtarzalności i tego jak będziemy się prezentować. Na chwilę obecną jesteśmy umówieniu na turniej w Sydney, to będzie dla nas początek sezonu. Potem jest Wilki Szlem w Melbourne, a co będzie dalej zobaczymy. Teraz jeszcze ważny jest odpoczynek, regeneracja i ochłonięcie.
Tydzień z rodziną i do roboty. "Wakacji dzięki Bogu nie było"
Jak u pana, po najtrudniejszym sezonie, wygląda ten odpoczynek? Z kortów zszedł pan całkiem niedawno.
- W związku z tym, że graliśmy ATP Masters w drugiej części listopada, to ten sezon rzeczywiście się wydłużył. Ja zwykle kończyłem go na początku listopada imprezą w Wiedniu. Miałem trzy tygodnie wolnego więcej. Teraz czasu na regenerację nie jest za wiele. Pierwszy tydzień po turnieju w Londynie spędziłem z rodziną, w drugim poświęciłem się rehabilitacji. Musze dbać o ciało, by dalej dobrze funkcjonowało. Teraz zaczynam przygotowania do najbliższego sezonu.
To wakacji pan właściwie nie miał...
Dzięki Bogu ich nie było, bo graliśmy fantastycznie! (śmiech) Musiałem i jeszcze muszę zregenerować swoje ciało przez różnego rodzaju ćwiczenia. To jest dla mnie najważniejsze. Wracam do swoich rytuałów, bo chcę grać w tenisa jak najdłużej. Te początki treningów nie są łatwe, ale mam już w przedsezonowych przygotowaniach doświadczenie.
Kubot jak Terminator. 11 miesięcy meczów, tydzień przerwy i znów do roboty. To wiem dlaczego Agnieszka Radwańska, w swojej książce, określiła pana jako najbardziej profesjonalnego tenisistę.
Z tą harówką nie przesadzajmy. Nauczyłem się podczas kariery, że trzeba słuchać swojego organizmu. Zajechać się to nie jest problem. Już dziś wiem, co jest dla mnie lepsze, czego nie powinienem robić. Co dają odpowiednie ćwiczenia i praca z masażystami, osteopatami, kinezjologami. Dla mnie teraz najważniejsze jest zdrowie, jak ono będzie to będę mógł wykonać swoją pracę. Jak wykonam ją dobrze, to będą wyniki. Jak będą wyniki to będą pieniądze. To ciąg rzeczy zależnych. Tego ostatniego nie będę miał bez tego pierwszego. Mam swój system, wierzę w to co i jak robię, ale jestem też przygotowany na to, że w przyszłym roku mogę zderzyć się ze ścianą. Póki co jestem wdzięczny losowi za to co się dzieje.
Między świętami a sylwestrem
Nim sezon to jeszcze święta. W Polsce?
Święta jak co roku spędzam w domu, z rodziną. Zawsze to szanuję, to dla mnie bardzo ważne. Dopiero potem miedzy świętami, a sylwestrem odlatuję do Australii.
Czyli życzenia z Melo złożycie sobie raczej przez telefon. Z tatą na pewno, ale czy z Brazylijczykiem o losowaniu grup piłkarskiego mundialu już pan rozmawiał?
- Szczerze, to z Marcelo nie mam kontaktu od Londynu. Odpoczywamy od siebie - tak żeśmy postanowili. Pewnie wrócimy do losowania podczas turniejów. Sam mundial, jak to zwykle bywa, będziemy oglądać już podczas naszych imprez trawiastych, m.in. na Wimbledonie. Co do naszej grupy to się nie będę mądrzył, ale z punktu widzenia sportowca powiem, że wygląda mi to na trudną sprawę. Każda z tych drużyn: Kolumbia, Japonia, czy Senegal gra przecież odmienną piłkę. Ważna będzie koncentracja, założenia taktyczne, tym bardziej, że my będziemy wychodzić jako faworyt tych spotkań. Wiem, że ekipa Nawałki przejdzie jednak dobre przygotowania i da nam na tym mundialu sporo radości. Obyśmy w 2018 mieli dużo emocji i na boiskach i na kortach.
Pierwszy Polak w historii. Łukasz Kubot liderem rankingu ATP deblistów!
Spoiler:
Wygrał Australian Open 2014, Wimbledon 2017, a teraz wspiął się na tenisowy szczyt. Łukasz Kubot jest od poniedziałku najlepszym deblistą świata! Pierwszą pozycję zajmuje razem ze swoim znakomitym partnerem, Brazylijczykiem Marcelo Melo.
Łukasz Kubot, czyli niesamowicie spokojny człowiek bez talentu do tenisa
2017 rok zakończyli z taką samą liczbą punktów, jednak że nasz tenisista rozegrał więcej turniejów, to zajął ostatecznie drugą pozycję. W poniedziałek wszystko się wyrównało, gdyż Łukasz Kubot nie wystąpił w zawodach w Brisbane, ale o tydzień opóźnił przylot na Antypody. O tym, że lubinianin może najwcześniej w styczniu zostać liderem, pisaliśmy w listopadzie.
Po raz pierwszy w historii zawodowego tenisa reprezentant Polski zajmuje pierwsze miejsce w rankingu ATP! Kubot w pełni na to zasłużył. Skromnością, ciężką pracą i profesjonalizmem. Tego sukcesu nie byłoby bez udziału Marcelo Melo, z którym w zeszłym roku podbił światowe korty. Polak i Brazylijczyk byli niepokonani na europejskiej trawie, zwyciężając w wielkoszlemowym Wimbledonie. Triumfowali ponadto w Miami, Madrycie, Den Bosch, Halle i Paryżu. W kończącym sezon 2017 londyńskim Masters dotarli do finału.
Wojciech Fibak był drugim deblistą świata, Agnieszka Radwańska była drugą singlistką globu. Nie da się oczywiście porównać obu konkurencji, ale faktem jest, że w poniedziałek Kubot znalazł się w elitarnym gronie. Wystarczy spojrzeć na niektóre nazwiska - John McEnroe, Peter Fleming, Tom Okker (partner Fibaka), słynni "The Woodies" czy bracia Bob i Mike Bryanowie. Polak jest 51. tenisistą, który wspiął się na sam szczyt.
W notowaniu rankingu ATP z 8 stycznia 2018 roku Kubot i Melo mają po 9220 punktów i 24 rozegrane turnieje. Na trzecim i czwartym miejscu ze stratą 520 punktów są Fin Henri Kontinen i Australijczyk John Peers, którzy w Melbourne będą bronić tytułu za zwycięstwo w Australian Open 2017.
2015: Tokio
2016: Rio de Janeiro, Indian Wells, Waszyngton, Chengdu, WTF
2017: Doha, Sydney, Dubaj, Miami, Marrakesz, Estoril, s-Hertogenbosch
2018: Barcelona,Winston-Salem,Sztokholm, Paryż-Bercy,
2019: Dubaj, Miami, Monachium, Kitzbühel, St. Petersburg, WTF
2020: Adelaide, Rzym
2022: Adelaide 1, Australian Open, Rzym, Halle
2023: Indian Wells, Miami, Barcelona, US Open, WTF
2015: Kuala Lumpur
2016: Queens, Sankt Petersburg
2017: Waszyngton, Winston-Salem, US Open, Sankt Petersburg, WTF
2018: Doha, Miami, Hamburg,
2019: Eastbourne, US Open,
2020: RG, Sofia
2021: ATP Cup
2022: Stuttgart, Eastbourne, Winston-Salem, Florencja
2023: Montpellier
MTT (DEBEL) - Tytuły (7) / Finały (7)
Spoiler:
2019: RG, Cincinnati, Paryż-Bercy, WTF
2020: RG, US Open
2021: Rzym
2018: WTF
2019: Indian Wells, Madryt
2020: Australian Open
2021: Australian Open, RG, Paryż-Bercy
ATPWorldTour.com pays tribute to the new doubles No. 1
As Marcelo Melo’s results dropped off from the 2017 Brisbane International presented by Suncorp and the clock edged closer to midnight in Ponte Vedra Beach, Florida, on Sunday night, 9,347 miles away — and with a 16-hour time difference — in Sydney, Australia, Lukasz Kubot received news.
The 35-year-old Pole had risen to No. 1 in the ATP Doubles Rankings, tied with his partner Melo. For the first time since Bob Bryan and Mike Bryan jointly held top spot for the final time on 25 October 2015, the team discipline has two stand-out performers.
View Latest Emirates ATP Doubles Rankings
Speaking at the Sydney International on Tuesday, having reflected on the achievement overnight, Kubot told ATPWorldTour.com, “It’s a dream. As a doubles player, I am very happy and proud of my achievements with Marcelo [Melo] last year. It paid off, we’re now the No. 1 team [in the Emirates ATP Doubles Rankings] and also No. 1s in the individual list as well.
“It means a lot to me. I’m shocked by this, but I think the passion and hard work we undertake every day continues to drive us forward.”
While Kubot starts his first week at No. 1, Melo begins his 41st week in the top spot — having attained the lofty position for the first time on 2 November 2015. After a 2017 season of hard graft, including six titles (including Wimbledon and three ATP World Tour Masters 1000 crowns) from 10 finals, it is fitting that Kubot and his Brazilian partner should stand together.
“We’re focusing on the big events and use Marcelo’s experience - in those situations and being No. 1 before,” said Kubot. “For me, it’s a new situation. Right now we’re coming to tournaments as favourites, so there is a lot of pressure on our shoulders, but we continue to work hard every day. We’re still trying to improve a lot of things, do our best and develop some new patterns of play. It’s going to be an interesting year.”
As a singles competitor, the former World No. 41 Kubot reached two ATP World Tour finals at 2009 Belgrade (l. Djokovic) and the 2010 Brasil Open (l. Ferrero). He also contested an all-Polish quarter-final against Jerzy Janowicz at Wimbledon in July 2013. But he solely focused on doubles in late August 2016 and this week he has become the 51st player since 1976 to reach the pinnacle of the sport.
"It’s great for Poland," said Kubot. "I’m happy that I’m one of the ambassadors for tennis in the country, putting Polish tennis on the map of the world. I’m very happy and proud. I’m grateful to Wojtek Fibak, who was No. 2 in doubles [5 February 1979] and Top 10 in singles [25 July 1977]. He gave me a lot of advice, from his experience, and motivation. I learned a lot from former No. 1s to get here, such as Jonas Bjorkman. I still want to get better, remain healthy and to stay on the Tour as long as I can."
Kubot and Melo began their 2018 ATP World Tour season and their quest for a ninth team crown on a strong note, defeating Florin Mergea and Nenad Zimonjic 7-6(6), 6-3. They will face Damir Dzumhur and Roman Jebavy in the second round on Wednesday.
MTT: Tytuły (8): US OPEN 2012 -debel, Sztokholm 2012, Australian Open 2013 - debel, Abu Dhabi 2014, Barcelona 2014, Australian Open 2016 - debel, Marsylia 2018, ATP Finals 2018 - debel
Finały (8): US OPEN 2013, Monte Carlo 2014, Umag 2014, Rotterdam 2015, Sydney 2016, US OPEN 2016 - debel, Winston-Salem 2018, US OPEN 2018 - debel
Łukasz Kubot zapisał się w poniedziałek w historii zawodowego tenisa. Lubinianin jako pierwszy Polak został liderem rankingu ATP deblistów.
- To marzenie. Jako deblista jestem bardzo szczęśliwy i dumny z wyników osiągniętych razem z Marcelo Melo w zeszłym roku. Nasza współpraca opłaciła się i teraz jesteśmy najlepszą parą oraz najlepszymi deblistami w rankingu. To wiele dla mnie znaczy. Wciąż jestem tym zszokowany, ale pasja i ciężka praca pozwoliły nam ruszyć do przodu - powiedział Łukasz Kubot, który pierwsze miejsce w rankingu deblistów dzieli ze swoim partnerem.
Nie ulega wątpliwości, że tego sukcesu nie byłoby bez udziału Marcelo Melo, z którym w zeszłym roku podbił światowe korty. Polak i Brazylijczyk byli niepokonani na europejskiej trawie, zwyciężając w wielkoszlemowym Wimbledonie. Triumfowali ponadto w Miami, Madrycie, Den Bosch, Halle i Paryżu. W kończącym sezon 2017 londyńskim Masters dotarli do finału.
- Koncentrujemy się na dużych turniejach i staramy się wykorzystać doświadczenie Marcelo, który już wcześniej był liderem rankingu. Dla mnie to nowa sytuacja. Teraz podczas turniejów będziemy faworytami, a to sprawia, że presja będzie spoczywać na naszych barkach. Mimo tego kontynuujemy ciężką pracę każdego dnia. Cały czas staramy się coś usprawnić i wprowadzić pewne nowinki do naszej gry. Ten rok zapowiada się interesująco - przyznał nasz reprezentant.
Kubot zapisał się w historii jako pierwszy Polak, który osiągnął najwyższe miejsce w rankingu ATP. - To świetne dla Polski. Jestem szczęśliwy, że jestem jednym z ambasadorów tenisa w naszym kraju. Jestem uradowany i dumny - powiedział lubinianin, który jest bardzo wdzięczny Wojciechowi Fibakowi. - Dał mi wiele rad, doświadczenia i motywacji. Sporo nauczyłem się także od byłego lidera rankingu, Jonasa Björkmana. Cały czas chcę się rozwijać, być zdrowy i pozostać w tourze jak najdłużej - zakończył.
Kubot i Melo rozpoczęli sezon 2018 w Sydney, gdzie w środę powalczą o półfinał.
2015: Tokio
2016: Rio de Janeiro, Indian Wells, Waszyngton, Chengdu, WTF
2017: Doha, Sydney, Dubaj, Miami, Marrakesz, Estoril, s-Hertogenbosch
2018: Barcelona,Winston-Salem,Sztokholm, Paryż-Bercy,
2019: Dubaj, Miami, Monachium, Kitzbühel, St. Petersburg, WTF
2020: Adelaide, Rzym
2022: Adelaide 1, Australian Open, Rzym, Halle
2023: Indian Wells, Miami, Barcelona, US Open, WTF
2015: Kuala Lumpur
2016: Queens, Sankt Petersburg
2017: Waszyngton, Winston-Salem, US Open, Sankt Petersburg, WTF
2018: Doha, Miami, Hamburg,
2019: Eastbourne, US Open,
2020: RG, Sofia
2021: ATP Cup
2022: Stuttgart, Eastbourne, Winston-Salem, Florencja
2023: Montpellier
MTT (DEBEL) - Tytuły (7) / Finały (7)
Spoiler:
2019: RG, Cincinnati, Paryż-Bercy, WTF
2020: RG, US Open
2021: Rzym
2018: WTF
2019: Indian Wells, Madryt
2020: Australian Open
2021: Australian Open, RG, Paryż-Bercy
Duo claim their first title of the new season
Welcome to the 2018 ATP World Tour doubles season. It's starting a lot like the 2017 ATP World Tour doubles season. At least that's the case for the co-No. 1 doubles players in the ATP Doubles Rankings, Marcelo Melo of Brazil and Poland's Lukasz Kubot.
The duo won their first title of the season on Friday, beating Germany's Jan-Lennard Struff and Viktor Troicki of Serbia 6-3, 6-4 at the Sydney International. Kubot/Melo saved both break points saved and won 77 per cent of their service points.
YOU MAY ALSO LIKE: ¡Vamos! Bautista Agut Escapes In A Thriller
“It was great. I think we played very good in the final, as we have been playing in the tournament. We, for sure, are very happy to start the year with a title here in Sydney,” Melo said.
The team is now 9-4 in finals. Kubot improves to 21-14; Melo, 29-23.
“We are pleased and happy that we had a couple of matches here in Sydney, because the weather is always tricky. Now we have time to change and go to Melbourne,” Kubot said.
“We are ready for that. We have three matches behind. Every level of the matches was, every time we played better and better, so that gives us a little bit confidence in the beginning of the year and we are happy to be there.”
2015: Tokio
2016: Rio de Janeiro, Indian Wells, Waszyngton, Chengdu, WTF
2017: Doha, Sydney, Dubaj, Miami, Marrakesz, Estoril, s-Hertogenbosch
2018: Barcelona,Winston-Salem,Sztokholm, Paryż-Bercy,
2019: Dubaj, Miami, Monachium, Kitzbühel, St. Petersburg, WTF
2020: Adelaide, Rzym
2022: Adelaide 1, Australian Open, Rzym, Halle
2023: Indian Wells, Miami, Barcelona, US Open, WTF
2015: Kuala Lumpur
2016: Queens, Sankt Petersburg
2017: Waszyngton, Winston-Salem, US Open, Sankt Petersburg, WTF
2018: Doha, Miami, Hamburg,
2019: Eastbourne, US Open,
2020: RG, Sofia
2021: ATP Cup
2022: Stuttgart, Eastbourne, Winston-Salem, Florencja
2023: Montpellier
MTT (DEBEL) - Tytuły (7) / Finały (7)
Spoiler:
2019: RG, Cincinnati, Paryż-Bercy, WTF
2020: RG, US Open
2021: Rzym
2018: WTF
2019: Indian Wells, Madryt
2020: Australian Open
2021: Australian Open, RG, Paryż-Bercy
Australian Open: niełatwa przeprawa Łukasza Kubota i Marcelo Melo. Gospodarze rzucili wyzwanie faworytom
Spoiler:
Łukasz Kubot i Marcelo Melo bez straty seta, ale i nie bez trudu awansowali do III rundy gry podwójnej wielkoszlemowego Australian Open 2018. Polsko-brazylijska para pokonała debel gospodarzy, Max Purcell i Luke Saville.
)
Australian Open: Rozstawione Czeszki za mocne dla Magdy Linette i Zariny Dijas
Rozstawieni z "jedynką" mistrzowie Wimbledonu 2017 byli zdecydowanymi faworytami sobotniego pojedynku, ale jak to w Melbourne bywa, Australijczykom wyrosły skrzydła, gdy na trybunach pojawiło się wsparcie ze strony fanów. Kort numer 3 był zapełniony po brzegi, a Max Purcell i Luke Saville stawili dzielny opór najlepszej parze zeszłego sezonu.
W premierowej odsłonie obie pary miały problem z utrzymaniem serwisu. Break pointów nie brakowało i już w czwartym gemie Łukasz Kubot i Marcelo Melo zdobyli przełamanie, po czym wyszli na 4:1. Zawodnicy gospodarzy nie poddali i zdołali odrobić stratę w siódmym gemie. Jednak już po zmianie stron polsko-brazylijski duet znów uzyskał przewagę breaka i tym razem pewnie zwieńczył seta.
Australijczycy znakomicie serwowali i grali przy siatce w drugiej odsłonie. Ogromne problemy przy własnym podaniu miał Melo, przy serwisie którego rywale zmarnowali dwa break pointy w szóstym gemie. Tenisista z Belo Horizonte znalazł się również w opałach przy stanie 4:5, ale wówczas z pomocą przybył mu Kubot, który skończył przy siatce kilka wolejów. Dopiero w tie breaku Brazylijczyk obudził się i dał sygnał do ataku kapitalnym returnem. Purcell i Saville wywalczyli w rozgrywce tej tylko dwie piłki.
Kubot i Melo wygrali ostatecznie 6:3, 7:6(2) i dzięki temu wyrównali zeszłoroczny wynik z Australian Open. W sobotnim pojedynku skończyli 29 piłek, mieli dziewięć błędów własnych, sześć asów i cztery podwójne błędy. Ich rywale zapisali na konto 30 winnerów, 11 pomyłek, jednego asa i cztery podwójne błędy. Ze 147 rozegranych punktów zawodnicy gospodarzy zdobyli 67.
O miejsce w ćwierćfinale gry podwójnej wielkoszlemowego Australian Open 2018 Kubot i Melo powalczą w poniedziałek z oznaczoną 16. numerem amerykańsko-hinduską parą Rajeev Ram i Divij Sharan.
Australian Open, Melbourne (Australia)
Wielki Szlem, kort twardy, pula nagród 55 mln dolarów australijskich
sobota, 20 stycznia
2015: Tokio
2016: Rio de Janeiro, Indian Wells, Waszyngton, Chengdu, WTF
2017: Doha, Sydney, Dubaj, Miami, Marrakesz, Estoril, s-Hertogenbosch
2018: Barcelona,Winston-Salem,Sztokholm, Paryż-Bercy,
2019: Dubaj, Miami, Monachium, Kitzbühel, St. Petersburg, WTF
2020: Adelaide, Rzym
2022: Adelaide 1, Australian Open, Rzym, Halle
2023: Indian Wells, Miami, Barcelona, US Open, WTF
2015: Kuala Lumpur
2016: Queens, Sankt Petersburg
2017: Waszyngton, Winston-Salem, US Open, Sankt Petersburg, WTF
2018: Doha, Miami, Hamburg,
2019: Eastbourne, US Open,
2020: RG, Sofia
2021: ATP Cup
2022: Stuttgart, Eastbourne, Winston-Salem, Florencja
2023: Montpellier
MTT (DEBEL) - Tytuły (7) / Finały (7)
Spoiler:
2019: RG, Cincinnati, Paryż-Bercy, WTF
2020: RG, US Open
2021: Rzym
2018: WTF
2019: Indian Wells, Madryt
2020: Australian Open
2021: Australian Open, RG, Paryż-Bercy
2015: Tokio
2016: Rio de Janeiro, Indian Wells, Waszyngton, Chengdu, WTF
2017: Doha, Sydney, Dubaj, Miami, Marrakesz, Estoril, s-Hertogenbosch
2018: Barcelona,Winston-Salem,Sztokholm, Paryż-Bercy,
2019: Dubaj, Miami, Monachium, Kitzbühel, St. Petersburg, WTF
2020: Adelaide, Rzym
2022: Adelaide 1, Australian Open, Rzym, Halle
2023: Indian Wells, Miami, Barcelona, US Open, WTF
2015: Kuala Lumpur
2016: Queens, Sankt Petersburg
2017: Waszyngton, Winston-Salem, US Open, Sankt Petersburg, WTF
2018: Doha, Miami, Hamburg,
2019: Eastbourne, US Open,
2020: RG, Sofia
2021: ATP Cup
2022: Stuttgart, Eastbourne, Winston-Salem, Florencja
2023: Montpellier
MTT (DEBEL) - Tytuły (7) / Finały (7)
Spoiler:
2019: RG, Cincinnati, Paryż-Bercy, WTF
2020: RG, US Open
2021: Rzym
2018: WTF
2019: Indian Wells, Madryt
2020: Australian Open
2021: Australian Open, RG, Paryż-Bercy