Strona internetowa turnieju
Profil turnieju na oficjalnej stronie ATP
Miejsce rozgrywania turnieju: Melbourne, Australia
Czas rozgrywania turnieju: 19.01.2015-01.02.2015
Drabinka: Singiel - 128 osób, Debel - 64 pary
Nawierzchnia: Hard (Plexicushion)
Pula nagród: AUS $ 16,000,000
Zwycięzca singla 2014:
- Stan Wawrinka (SUI)
Zwycięzcy debla 2014:
- Łukasz Kubot (POL)/Robert Lindstedt (SWE)
Punktacja:
Zwycięzca - 2000 pkt.
Finalista - 1200 pkt.
Półfinalista - 720 pkt.
Ćwierćfinalista - 360 pkt.
Uczestnik 4. rundy - 180 pkt.
Uczestnik 3. rundy - 90 pkt.
Uczestnik 2. rundy - 45 pkt.
Uczestnik 1. rundy - 10 pkt.
Wielkie nadzieje
Zemsta frajerów
Kiedy rok temu zaczynał się turniej w słonecznej Australii, wydawało się, że wszystko jest jasne i oczywiste. Jedyną niewiadomą zdawał się być wynik finału pomiędzy Djokovicem, a Nadalem. I tak miało być przez cały rok! Tymczasem mamy za sobą jeden z najciekawszych od wielu, wielu lat sezonów w męskich rozgrywkach, a wszystko miało swój początek właśnie na kortach w Melbourne Park.
Do ubiegłorocznej edycji turnieju, Stanislas Wawrinka miła opinię, nie bójmy się tego powiedzieć, pociesznej pierdoły, takiej trochę maskotki rozgrywek. Choć przecież pierwsze godne uwagi wyniki osiągnął wiele lat temu, a jego gra nosiła znamiona niebagatelnego talentu.
Paradoksalnie wyraźny progres w grze Szwajcara w sezonie 2013 tylko utwierdził wielu w tej opinii. No bo cóż z tego, że grał chwilami wspaniale, wręcz olśniewająco, skoro dzięki temu miał okazję by skompromitować się jeszcze dogłębniej? Klinicznym dowodem niereformowalności Stana był mecz z Djokovicem, gdzie grał jak nigdy i oczywiście przegrał jak zawsze, pogrążając się nie wzięciem challange’a przy kluczowej piłce.
Ale w Australian Open 2014 to był już inny Wawrinka. Mnie przekonał mecz… II rundy, gdzie rywalem był niedoceniany Alejandro Falla. Cóż to było za spotkanie! Jakiż poziom zaprezentowali panowie! Stan stracił seta, ale pokazał przez cały mecz grę godną wielkiego mistrza.
Bo się stało później, pamiętamy wszyscy. Przerażone spojrzenie Djokovica, kiedy wpakował treningowego woleja w siatkę przy meczbolu, twarda walka z Berdychem, w czasie które odezwały się głosy niezadowolenia, że nie grają jak kobiety, wreszcie finał z Nadalem, który przeszedł do historii.
Nie czas to ani miejsce, by wracać do tamtych dyskusji, w każdy razie przez cały rok Wawrinka udowodnił, że jego wygrana w Melbourne to nie był żaden fuks. Sukces w Monte Carlo, epicki pojedynek w półfinale WTF, wreszcie upragniony Puchar Davisa. Wszystko to osiągnął gracz przez wielu skazywany na wieczną przeciętność i niespełnienie. Jeśli dodamy do tego wygranie US Open przez Marina Cilica, oraz coraz lepsze wyniki w Grigora Dymitrova, widzimy wyraźnie, że nie można nikogo przedwcześnie skreślać, a ciężka praca przynosi pożądane efekty.
Dzień próby
Ubiegły rok, mimo fatalnego podsumowania, jakim był WTF, dał jednak wiele nadziei na lepsze czasy w męskich rozgrywkach. Poza wspomnianymi wcześniej graczami, wyróżnili się powszechnie lubiany i ceniony Kei Nishikori, powszechnie nielubiany i dezawuowany Milos Raonic, oraz mający potencjał, by budzić oba te rodzaje opinii Nick Kyrgios.
Całą tę armadę, poza kontuzjowanym Cilicem, czeka w Australii poważny test. Czy będą w stanie, po pierwsze, trwale zając miejsce w czołówce, kosztem takich graczy jak Ferrer i Berdych, którzy po prostu byli, nie wnosząc zbyt wiele dobrego, po drugie, czy będą w stanie na serio włączyć się na dłużej do walki o najważniejsze trofea, wejść na wyższy poziom i go utrzymać. Okoliczności do tego są więcej, niż sprzyjające.
Novak Djokovic gra mocno w kratkę i wydaje się być w realnym zasięgu, Rafael Nadal miał znane problemy i przy jego osobie jest dość spory znak zapytania. Andy Murray, choć od jego operacji upłynął ponad rok, ciągle nie może wrócić do dawnej dyspozycji, zaś Roger Federer od jakiegoś czasu nie może trafić z najlepszą formą na turnieje wielkoszlemowe, poza tym coraz trudniej jest mu znosić trudy tych imprez.
Złoto dla zuchwałych
Australian Open zawsze słynęło z niespodzianek, nieoczekiwanych wyników, a nawet triumfatorów. Czas, by kilku zawodników pokazało, że ich talent, praca, gra przełożyły się na te największe wyniki, bądź też tych już w kilku przypadkach naprawdę wartościowych wyników potwierdzenie. Okazja wydaje się więc wprost wymarzona, by tenisiści z dużymi aspiracjami mogli owe aspiracje potwierdzić. Zmiana nadchodzi, ktoś musi zacząć przejmować schedę po ciągle jeszcze rządzących w rozgrywkach graczach, ktoś musi pokazać, że to jemu zależy bardziej niż innym, że ma w sobie więcej wiary i determinacji. Make or break, Panowie.
- Wątek poświęcony temu eventowi przed rokiem: klik!