Strona internetowa turnieju
Profil turnieju na oficjalnej stronie ATP
Nazwa turnieju: BNP Paribas Open
Miejsce rozgrywania turnieju: Indian Wells, Kalifornia, Stany Zjednoczone
Czas rozgrywania turnieju: 06.03.2014-16.03.2014
Drabinka: Singiel - 96 osób, Debel - 32 pary
Nawierzchnia: Hard
Pula nagród pieniężnych: $ 4,720,380
Zwycięzca singla 2013:
- Rafael Nadal (ESP)
Zwycięzcy debla 2013:
- Bob Bryan/Mike Bryan (USA)
Narodziny zła
Ubiegły sezon śmiało mogę uznać z jeden z najgorszych, o ile nie najgorszy dla mnie i wielu innych sympatyków tenisa sezon być może w historii. Dominacja jednoosobowej armii mroku na kortach ceglanych była czymś, do czego mogliśmy się przez blisko dekadę przyzwyczaić. Podobnie jak do incydentalnych najazdów na inne nawierzchnie, zwłaszcza w miarę ich postępującego zwalniania. Ale totalna i bezdyskusyjna dominacja na nawierzchni hard? Tego nie można było się spodziewać w najczarniejszym nawet śnie. W przypadku tak wielkich nieszczęść , dobrze jest znaleźć moment, kiedy zło, nieniepokojone przez obojętną resztę, zaczęło swój triumfalny marsz. Takim momentem niewątpliwie był ubiegłoroczny turniej w Indian Wells.
7 miesięcy spokoju
Ponad pół roku bez Nadala w rozgrywkach, cóż to był za błogi czas! Dzięki Ci Panie Łukaszu Rosole, niech imię Twe sławne będzie na zawsze, za ten piękny czas! Żadnego panicznego oczekiwania na drobinki turniejowe, analizowania szans potencjalnych rywali, długich godzin rozważań, kto wreszcie go ogra. No plaża po prostu. Można się tylko zastanowić, czy i część rywali Hiszpana nie miała podobnych przemyśleń, patrząc choćby na obniżkę formy Djokovica na przykład, który pod nieobecność swojego konkurenta wykonał spory krok wstecz(problemy Federera miały chyba jednak trochę inne podłoże).
Co prawda już we wrześniu pojawiały się z hiszpańskiego obozu informacje o tym, że ”Rafa trenuje normalnie”, ale nikt wtedy nie przypuszczał, że tak może być faktycznie, kolejne wycofania, zwłaszcza to z Australian Open, zdawały się potwierdzać tezy, że Ten Którego Imienia Nie Wymawiamy, prędko nie powróci na swój mroczny tron. To wszystko już niebawem okazać się miało ułudą.
Klucz do koszmaru
Początku powrotu Mrocznego Pana zdawały się być zupełnie niewinne. Przegrany finał ceglanego kurnika zdawał się potwierdzać opinie, że nie można wrócić po tak długiej przerwie i od tak sobie zacząć wygrywać wszystkiego jak leci. Kolejne triumfy również nie wzbudziły należytej czujności. ”Niech no tylko zacznie się hard”, mówiono. No i się zaczął, a rozstawiony z numerem piątym Nadal nie był uznawany za poważnego kandydata do wygrania Indian Wells, miał raczej ”oszczędzać kolana”. No to zaczął oszczędzać…
Skoro mówimy, że ten turniej był przełomowy, że tu Nadal uwierzył ponownie w siebie, a reszta podkuliła ogony i pochowała się do nor(z których nie wyszła do dzisiaj), warto pójść dalej i zapytać, kiedy można było Hiszpana zatrzymać. No na pewno nie w finale, ten mecz nie miał znaczenia(!), bo po ośmieszeniu(się przez) Federera i pewnym ograniu Berdycha, Nadal był już zupełnie spokojny o swoją formę, a reszta graczy mentalnie znalazła się na kolanach. Co innego, gdyby przegrał z Gulbisem…
Tak, to mogłoby być mocnym sygnałem dla reszty stawki, że Hiszpana można zatrzymać(wtedy jeszcze naprawdę było można, na cegle grał chwilami żenująco słabo, ale nikt nie potrafił nic z tym zrobić, mit Wielkiego Powrotu był już zbyt mocno wdrukowany w serca i umysły wasali, zwanych też czołówką ATP), a i u niego musiałby pojawić się wątpliwości, czy może wygrywać jak i kiedy chce(a że gra tylko wtedy, kiedy sądzi że wygra…). Niestety, Gulbis nie byłby Gulbisem, gdyby wygrał takie mecze i Nadal przeszedł dalej.
Mecz z Federerem był tylko formalnością(kto widział parodystyczne z obu stron spotkanie z Wawrinką nie mógł mieć wątpliwości, że nie ma szans choćby na nawiązanie walki), Berdych tradycyjnie w kluczowych momentach zrobił z siebie durnia i na drodze do triumfu Nadalowi stał już tylko Del Potro. Argentyńczyk rozgrał wielki turniej, po wspaniałej walce pokonał Djokovica i Murray’a. Na finał jednak trochę zabrakło sił, a Nadal grał znakomicie w defensywie. Nie żebym żałował Hiszpanowi tego triumfu, zasłużył w pełni na wygraną…, ale Del Potro też zasłużył i można jedynie żałować, że w tenisie nikt nie daje dwóch pucharów. Co działo się później, wiemy aż za dobrze.
Czy ktoś tym razem da radę pokazać, że nie taki Nadal straszny? Djokovic średni, Murray słaby, Del Potro ponownie z problemami , Wawrinka po długiej przerwie i też ma jakieś problemy, a Federer to niech już się lepiej się do niego nie zbliża, choć jego fani i tak nie porzucą nigdy nadziei, że w końcu się w meczu z Hiszpanem nie ośmieszy.
Dodajmy jeszcze, że finale ubiegłorocznego turnieju deblowego, wystąpili Jerzy Janowicz i Treat Huey, niestety pokonali ich bracia Bryat , choć po zaciętym meczu.
- Wątek poświęcony temu eventowi przed rokiem: klik!