matek20 pisze:Pamiętam jak na Eurosporcie, dawno temu na game set mats, pokazywali typka co był poza setką, zakwalifikował się do turnieju głównego RG i musiał spać w jakiś namiotach na terenie obiektu.
Pokazywali, tylko to raczej była taka historia ku przestrodze, bo ten gość nie był profesjonalnym tenisistą i rzecz jasna nie grał w tym turnieju. Inna sprawa, że wszystko było w pewnym sensie oparte na faktach, bo Brown długimi latami (nim, brzydko mówiąc, dopchał się do koryta) jeździł po turniejach camperem, w którym spał, gotował i załatwiał inne potrzeby.
Co do kwestii zarobków w mniejszych turniejach, zawsze miałem świadomość problemu, ale nie zdawałem sobie sprawy, że występują aż takie dysproporcje. Jakiś czas temu Dawid podesłał mi do wrzucenia te nasze podsumowania sezonu i szeroko otworzyłem oczy. Dziś posprawdzałem zarobki kilkunastu CH, którzy wpadli mi do głowy. O ile ten ścisły top pokroju Cecchinato, Munoza, czy Cervantesa (mam na myśli zeszły sezon) kręcił się gdzieś w przedziale 150-200 tys. rocznie, tak szeroka czołówka już szału nie robi - Dustov, Zemlja, Basic, Krawczuk, to ludzie którzy nie zrobią nawet 10 tys. miesięcznie (przeciętna to 6-7). To oczywiście kwoty w dolarach, jednak trzeba z tego opłacić przeloty, trenerów itp. i wychodzi nam kwota porównywalna do zarobków dość wysoko postawionego pracownika w korporacji (lub drobnego przedsiębiorcy).
Wiadomo, nikt z nich z głodu nie umrze. Ba, za takie pieniądze idzie całkiem porządnie żyć, dodatkowo zwiedzając świat i spełniając swoje pasje (w większości, wiadomo są wyjątki). Ale po pierwsze mówimy w zdecydowanej większości o top 5 swojego kraju, a więc ludziach którzy naprawdę swoje potrafią (dla porównania ile zarabia drugi najlepszy Bośniak czy 5 najlepszy Rosjanin w piłce nożnej...), po drugie o sporcie, z którego wręcz wylewają się pieniądze. Dla przykładu, taki Arnaboldi przeszedł kwale w Paryżu i wygrał jeden mecz, czyli na dobrą sprawę (patrząc na klasę rywali, wszystko się zgadza) zrobił finał challengera otrzymał 50 tys., a więc praktycznie połowę tego ile wyciągnie w ciągu 12 miesięcy. Rozumiem różnicę między RG a chakiem w Trnawie, ale czy zwycięzca tej drugiej imprezy musi dostawać połowę tego, ile zarobi przegrany w pierwszej rundzie Paryża?
Pomijając już kwestie sprawiedliwości i tym podobnych pierdół, jeśli zawodnik zarabia grosze (a pamiętajmy, że mówimy o zawodnikach w najgorszym razie z top 300, a w tenisie są jeszcze dużo słabsi, i dużo słabsze turnieje) to próbuje sobie dorobić. Więc może lepiej dać mu 30 tys. za zwycięstwo w turnieju, a odebrać (tak tylko piszę, tam jest tyle kasy, że nikt nikomu nic nie musi odbierać) nieudacznikowi, który nie potrafi wygrać jednego meczu...
SebastianK pisze: Akurat tu uważam, że te turnieje powinny być opłacane z tego co zarabiają duże turnieje. Alternatywnie - wypłaty mogą zostać na pewnym niskim poziomie ale koszty muszą spaść - niech organizator opłaca 80% przelotu i całe zakwaterowanie z wyżywieniem
Co do zakwaterowania i wyżywienia, w większości przypadków tak jest (w tym tygodniu oba, w poprzednim 4 z 5, w następnym 3 z 4), ale pierwszą propozycję zdecydowanie popieram.