Myślę, że w jednym finale zagrają (podejrzewałbym Miami, gdzie kort jest wolniejszy), choć nie mam nic przeciwko, żeby składy meczu o tytuł się rotowały i to nawet mocno. Aż łezka w oku się kręci jak wspomina się znakomicie grających dwa lata temu w USA Roddicka i Ljubicicia...DUN I LOVE pisze: A kiedy kolejna odsłona? Panowie ponownie zdominują marcową rywalizację w Stanach, czy tym razem ktoś się wyłamie?
Odnośnie postu Roberta, ciężko się z większością nie zgodzić. Nie ma moim zdaniem mowy o trwałym pampersie. Jedyne co można zwalić na problemy z głową to ten nieszczęsny Wimbledon, gdzie Rafa miał wszystkie argumenty tenisowe, żeby spotkanie wygrać. Oczywiście brakuje mu trochę pewności siebie, ale nie poddaje się. Walczy jak umie i po prostu na znakomicie dysponowanego w roku ubiegłym Serba brakowało umiejętności i konkretnych argumentów.
Mam też wrażenie, że porażka w Australii zadziała jak płachta na byka. Skoro będąc jeszcze nie w najlepszej formie jest w stanie mieć Djoka na widelcu, to tylko go to zmotywuje do dalszej walki. To ten typ człowieka, który jak ma cel, to nie spocznie póki go nie zrealizuje.