Szlemy - najlepsze edycje

[DUN I LOVE]

On czeka z nominacją, aż Nadal podniesie puchar.

Doczekałem się, więc nominuję: US Open 2013.

Tak na serio, to chyba trzeba założyć przeciwstawny temat.

[Mario]

Australian Open 2005

Edycja poprzednia została już wspomniana (wprawdzie w nieodpowiednim temacie) przez wielkiego nieobecnego ostatnich dni, więc czas na rok 2005. Turniej, w którym jak się okazało po raz pierwszy i po raz ostatni największa australijska nadzieja na zwycięstwo w singlu mężczyzn ostatniego dziesięciolecia - Lleyton Hewitt zagrał w finale. Rusty w swoim stylu męczył się niemal od początku, świetny mecz z Blake'iem , kolejna czterosetówka z Chelą (mecz kojarzony z pewnego niezbyt sympatycznego incydentu) i prawdziwa batalia z młodziutkim Nadalem, która notabene była niesamowitym widowiskiem. Tak oto turniejowa "3" robi ćwierćfinał, w którym rozgrywa kolejne epickie spotkanie, tym razem z Nalbandianem. Lleyton wygrał dosyć łatwa dwa pierwsze sety, ale nie byłby sobą gdyby nie przeciągnął tego meczu. Argentyńczyk zgarnia więc trzecią i czwartą partię, a decider był swego rodzaju dreszczowcem. Nie pamiętam dokładnie, ale Hewitt mógł chyba ten mecz skończyć trochę szybciej (mam na myśli piątego seta), jednak Nalb poderwał się i w pewnym momencie byłem niemal pewien, że to on zagra w półfinale, lecz Rusty po raz kolejny jakoś dał radę i zakończył tego seta wynikiem 10:8 (to sprawdziłem). W półfinale wygrał z Roddickiem w 4 setach, kolejne emocjonujące spotkanie, do dziś nie mogę pojąć jak tiebreakowy nieudacznik pokonał mistrza tych rozgrywek, choć z drugiej strony to były jeszcze czasy, kiedy Hewitt regularnie wygrywał z Andym, więc można to zrzucić na pewien kompleks Jankesa. Z drugiej strony drabinki może nie było aż tak interesująco, ale chyba każdy ostrzył sobie zęby na rewanż za zeszłoroczny finał. Roger zrobił semi bez straty seta, Maratowi tradycyjnie krwi napsuł Rochus, seta wygrał też Ancic, ale Safin znalazł się wśród czterech najlepszych zawodników imprezy. Wspomnieć można również o tym, że Haas dał się złapać od 2:0 gdzieś na początku, a Agassi w 4 rundzie przeforsował serwis Joachima Johanssona (4 sety - 3 tiebreaki). Wielu z nas spodziewało się ciekawego półfinału, ale obstawiam, że poziom i dramaturgia przerosły oczekiwania nawet tych najbardziej wymagających. Wygrał Rosjanin, a sam mecz był jednym z najlepszych w historii nowożytnego ( ) tenisa, zdaniem wielu, w tym moim wręcz najlepszy. Nie ma co opisywać, bo wszyscy widzieli, a jak nie widzieli to niech zobaczą. Chyba każdy fan Lleytona cieszył się, że w finale nie będzie Feda, ale jak się okazało trudy turnieju dały się we znaki Australijczykowi, co więcej grał on z tenisistą niemal równie genialnym jak Szwajcar. Taka kombinacja - nie do końca sprawny Hewitt + Marat w formie musiały skończyć się zwycięstwem Cara, choć sam mecz nie stał na jakimś wielkim poziomie.

Nie wspominałem o układzie par w 4 rundzie, ćwierćfinale i innych drabinkowych niuansach, bo nie wpadło mi to do głowy, ale z drugiej strony każdy może sobie to prześledzić indywidualnie.

W najbliższych dniach postaram się opisać kolejne turnieju, o których wspomniałem plus Australia 2006-2008.

[DUN I LOVE]

AO 2004, żeby uciąć marudzenie.

Spoiler:

Ja pamiętam, że to był chyba naprawdę "open" turniej do pewnego momentu. Być może kluczowy dla losów generacji NB - do 1/8 dotarło mnóstwo znakomitości tenisowych i tak naprawdę co najmniej połowa z nich była realnie brana pod uwagę do końcowego sukcesu, a znakomita większość oceniana jako absolutnie zdolna do sprawienia niespodzianki.

Pary 4. rundy:
Roddick [1] - Schalken [16]
Safin - Blake
[4] Agassi - Srichaphan [13]
[9] Grosjean - Ginepri [32]
Arazi - Philippoussis [10]
Pavel - Ferrero [3]
Nalbandian [8] - Canas
Hewitt [15] - Federer [2]

Do tego ćwiartki Federera z Nalbandianem i Roddicka z Safinem. Później epik Marata z Andre w semi.

Wygrał Rosjanin, a sam mecz był jednym z najlepszych w historii nowożytnego ( ) tenisa, zdaniem wielu, w tym moim wręcz najlepszy. Nie ma co opisywać, bo wszyscy widzieli, a jak nie widzieli to niech zobaczą.

Z perspektywy czasu - chyba najlepszy jaki oglądałem. Było WSZYSTKO, do tego na absolutnie kosmicznym poziomie. Do tej pory na samo wspomnienie mam ciarki. Oczekiwania przed mecze napompowane dosyć mocno, ale efekt...pozamiatali totalnie Panowie.

[DUN I LOVE]

Australian Open 2005

Nie wspominałem o układzie par w 4 rundzie, ćwierćfinale i innych drabinkowych niuansach, bo nie wpadło mi to do głowy, ale z drugiej strony każdy może sobie to prześledzić indywidualnie.

Chyba najlepszy szlem w trwającym stuleciu.

Marsz Hewitta po finałach niesamowity (bardzo dobry mecz z Blakiem, 5-setówki z Nadalem, Nalbandianem, później 4 sety z Roddickiem i przegrany 4-setowy finał z Maratem); do tego znakomite mecze Nadala z Jużnym, Nalbandiana z Ferrrerem, Corii z Nalbandianem (w środku australijskiej nocy) i oczywiście szczyt szczytów w wykonaniu Panów Safina i Federera w semi.

Do tego młody Djoković, wprasowany w kort przez Marata.

Później wypisze najlepsze moim zdaniem mecze tamtego turnieju.

[DUN I LOVE]

US Open 1994.

Nie będę pisał o przebiegu, bo wtedy nie miałem pojęcia, że tenis w ogóle istnieje, ale z biografii Agassiego, jak i z poniższego filmiku dociera do mnie, jak mocno Andre chwycił wtedy za serca widzów. Ta jego specyficzna i do bólu szczera radość, to coś niesamowitego. W ogóle odnoszę wrażenie, że dla niego tamto zwycięstwo znaczyło więcej niż cały świat. Na YT jest 5 części na temat tamtego turnieju, ja wrzucam tę ostatnią.



Wyniki:
http://www.stevegtennis.com/draw-result ... Open/1994/

[lake]

A ja mniej więcej wtedy - US Open 1992) - zaczynałem coś rozumieć. Polecam jakby ktoś chciał zapiać z zachwytu nad nowonabytymi umiejętnościami wolejowymi Serbskiego Mistrza. Hiszpańskiego zresztą też

http://www.youtube.com/watch?feature=pl ... NeX22yiha0

[DUN I LOVE]

Ehh, spalona zieleń i słoneczny finał o 4 rano naszego czasu. Takie AO pokochałem i takie AO nauczyło mnie kochać tenis.

[lake]

To specjalnie dla Ciebie US Open 1992, o kórym pisałem wyżej myśląc o AO 92. Ostatni Szlem Edberga o ile pamiętam. Mało chyba kto wtedy przypuszczał że przez następne niemal ćwierć wieku Szwedzi wygrają jeden tytuł i będzie to zawodnik, na którego chyba najmniej stawiali.
http://www.youtube.com/watch?v=ZsXroxsThjc
A wracając do australijskiego lata. Ja też właśnie wtedy podczas tych dwóch nocnych przegranych finałów Edberga z Courierem, pokochałem tenis, Ale że zapomniałem na pare lat o tej miłości to jak wróciła była już inna. Dojrzalsza i bez S&V .

[DUN I LOVE]

To specjalnie dla Ciebie US Open 1992, o kórym pisałem wyżej myśląc o AO 92. Ostatni Szlem Edberga o ile pamiętam. Mało chyba kto wtedy przypuszczał że przez następne niemal ćwierć wieku Szwedzi wygrają jeden tytuł i będzie to zawodnik, na którego chyba najmniej stawiali.

Dzięki. Ja chyba pisałem trochę o USO92 na początku tego tematu. Zawrotna obsada, a nazwiska rozstawionych wręcz obłędne. Zaryzykuję stwierdzenie, że najmocniej obsadzony szlem w historii.

[lake]

Fakycznie, patrząc historycznie 12 mistrzów WS plus jeden finalista. No robi wrażenie.

[Federasta20]

Z tej dekady to jedynie dwa szlemy się wyróżniają. Pierwsze to AO'12 z mega długim finałem i dramatycznymi półfinałami + kilka pamiętnych spotkań z wcześniejszych rund. A drugi to Wimbledon z 2013 roku bo miał zupełnie inny przebieg od pozostałych Szlemów tej dekady. Murray wygrał w końcu na własnej ziemi, klasyk Djokovicia z DelPo, run Janowicza i klęski Fedala. Pamiętna edycja.

[Mario]

Nie wiedziałem, że ten filmik jeszcze krąży po YT, przypadkiem się natknąłem. Nawet nie wiem ile razy to oglądałem (fajnie zrobione w czasach, kiedy nawet skróty z meczów nie były normą). Tak myślę, że US Open 2005 zasługuje na odświeżenie, więc potraktujcie to jako zapowiedź...

[Federasta20]

Czytałem sobie parę dni temu opisy z BBC właśnie z tego turnieju i rzeczywiście brzmiał on b.dobrze. Mój zeszłoroczny post jeszcze uzupełniam o Wimbledon z 2012 roku. A ogólnie najlepszym WS to zapewne też Wimbledon ale z 2001 roku. Nawet film powstał w oparciu o wyczyn Gorana. Wgl edycje londyńskiego szlema wydaje się być najciekawsze.

[Mario]

Chyba jednak Australia z pierwszej dekady XXI wieku, zwłaszcza edycje 2004-08, a wcześniej też nudno nie było...

[Federasta20]

Przy okazji nawiązując do powyższego postu, AO'06 jak wspominacie? Ja nie miałem okazji śledzić tego turnieju, ale posiłkując się ogólnymi opisami spotkań + highlighty wygląda to na bardzo ciekawą edycję. Przynajmniej od względem emocji było rewelacyjnie, run Baghdatisa do finału, Kiefer-Grosjean, problemy wielu faworytów, a i w meczach Federera było często widmo porażki.

[DUN I LOVE]

Taka sobie. Marsz Baghdatisa spektakularnym, ale cały turniej raczej od samego początku z wiadomym zwycięzcą. F3ederer trochę został postraszony, ale przyjechał do Melbourne świeżo po kontuzji wygrał raczej pewnie. Było sporo absencji - brak m. in. młodego Nadala na starcie.

[Mario]

Fajny turniej, zwłaszcza ze względu Baghdatisa, ale jednak od dwóch poprzednich edycji trochę słabszy. No i Fed wygrywający tytuł w nieco ZET-owskim stylu, tzn. to był jeden z nielicznych Szlemów wygranych w latach 2004-07 przez Szwajcara, kiedy teoretycznie można było go ugryźć. Haas miał swoje szanse, Kiefer też, a i Baghdatis mógł wyjść na poważniejsze prowadzenie w finale (piszę z pamięci, może coś kręcę). Gdyby dziś rozegrano taki WS, bylibyśmy pod wrażeniem, wtedy aż tak wielkiego entuzjazmu nie wzbudził.

E: Dawid mnie ubiegł.

[jonathan]

Najbardziej „zetowski” był mecz z Davydenką w ćwierćfinale, kiedy Rosjanin sobie znanym sposobem jeszcze z półfinału RG 2007 zmarnował sześć setboli w trzecim secie, by wyjść na prowadzenie 2:1. Gdyby ktoś dopuścił się dziś takiego czołka, bylibyśmy znów pod wrażeniem, wtedy aż tak wielkiego entuzjazmu nie wzbudził.

[Federasta20]

Dzięki. W sumie ciekawiej jest gdy główny faworyt jednak traci sety jak Federer '06 aniżeli wszystko wygrywa klinicznie jak to uczynił rok później. W 2010 roku ND też bodajże prowadził ze Szwajcarem, a potem seryjnie zaczął przegrywać gemy. W ramach ciekawostki w turnieju też brali udział dwaj 18-latkowie: Novak Djokovic i Andy Murray, wygrali razem jednego seta

Z tych co widziałem to wygrywa 2009, tuż przed 2012.

[Lleyton]

Przy okazji nawiązując do powyższego postu, AO'06 jak wspominacie? Ja nie miałem okazji śledzić tego turnieju, ale posiłkując się ogólnymi opisami spotkań + highlighty wygląda to na bardzo ciekawą edycję. Przynajmniej od względem emocji było rewelacyjnie, run Baghdatisa do finału, Kiefer-Grosjean, problemy wielu faworytów, a i w meczach Federera było często widmo porażki.

Byłem wkurzony bo Lleyton szybko odpadł i to z Chelą. Ale było kilka ciekawych meczów jak Federer-Haas czy Nalb-Baghdatis. No i Santoro zrobił QF.