mtenis.com.pl

Też jestem zdania, że trzeba poczekać, a jeśli o kontuzje chodzi, niewątpliwie uraz był i wykluczył go z gryb w Acapulco, czy był on na tyle groźny, że wykluczył go z gry w Indian Wells-Miami czy może to była jego w pełni świadoma decyzja się nie dowiemy.

W Australian Open Rafa źle nie wygladał, ale brak pełnego okresu przygotowawczego dał o sobie znać i nie wiemy czy tym razem nie będzie podobnie. Nikt nie ma raczej wątpliwości, że w normalnych okolicznościach Hiszpana grającego nawet na 60% na cegle nikt nie pokona. Dopóki jest 20-16 się nie zamierzam niepokoić, to mimo wszystko bezpieczna przewaga.

Gdyby Australia była rozgrywana na mączce, to wygrałby ten turniej bez straty seta i żaden okres przygotowawczy lub jego brak nie odgrywałby w tym procesie najmniejszej roli. Przewaga Hiszpana na ziemi jest po prostu monstrualna, tylko Djoković u szczytu możliwości mógł rzucić mu w tych warunkach realne wyzwanie. Ile razy mam przypominać, że Thiem grający świetny sezon ( i podobno umiejący grać na cegle) został zwyczajnie zniszczony. Więc jeżeli jedyny konkurent Rafy dostaje w połówce Szlema 7 gemów, to faktycznie można sobie darować rozgrywanie imprez, w których Hiszpan bierze udział.

Żeby nie było, nikt nie jest idealny, tym razem, to ja nie obczaiłem pory , myślałem, że jak taki mecz to 13 zaczną najwcześniej, a tu już koniec. I git. nie denerwuje się człowiek, że Zverev, aka 2 największe zagrożenie Nadala na cegle(można tu kruszyć kopie, o to kto, jak i dlaczego, ale po co?), dostaje od Nadala dalekiego od formy, która będzie na RG (po co miałby robić na DC), takie baty, że aż płakać się chce. Fajnie, że po wszystkim. Czekajcie sobie chłopaki na turnieje główne, miłego czekania

Wujek Toni pisze:Pewnie, przecież Nadal to typowy przykład zawodnika, który peakuje w najmniej istotnych momentach i wygrywa tylko mecze o nic. Kmiotek mu pokaże w Korolo, czy innym Rzymie. Niech się Rafa cieszy, póki może.

Bardziej chodzi mi o to, że pierwsze starty po urlopie (na tzw. głodzie) często wypadają olśniewająco, a faktyczna weryfikacja przychodzi później. Poza tym, Puchar Davisa jest coraz mniej poważną imprezą (sam Rafa przecież w ostatniej chwili włączył ten start do kalendarza), Rafa odesłał tu emeryta i Zvereva świeżo po finale w Miami. Dodatkowo ten Zverev najwyraźniej nie potrafi grać z Nadalem.

Del Fed pisze:I git. nie denerwuje się człowiek, że Zverev, aka 2 największe zagrożenie Nadala na cegle(można tu kruszyć kopie, o to kto, jak i dlaczego, ale po co?), dostaje od Nadala dalekiego od formy, która będzie na RG (po co miałby robić na DC), takie baty, że aż płakać się chce.

Po Fabsterach długo nie będzie czegoś takiego jak "zagrożenie numer "1, 2 czy 8" - jest grupa młodych ludzi i albo któremuś się uda, albo nie. Nie ma sensu tego kategoryzować na zasadzie Nole, Fed i np. Murray. Ci byli/są mega powtarzalni, młodzież to dużo mniejszy kaliber, co wyklucza zakładanie z dużą dozą pewności, że gracz X zrobi sf/f i będzie tam jeszcze gotowy podjąć rękawicę z tenisistami pokroju Rafy (czyt. najlepszymi w historii).

Chyba zaczyna się era tenisa w stylu lig piłkarskich. Możesz rozpisywać szanse contenderów na urwanie punktów najlepszym, a życie pewnie i tak napisze swój własny scenariusz (Ty zakładasz, że Zverev albo Thiem, a rzeczywistość może pokazać, że uda się Chungowi czy innemu Isnerowi).

Nie, Chungowi akurat się nie uda.

Zaskakująco walczy Pouille, spodziewałem się jakiegoś 62 64 61 (może gdzieś ze zgubionym setem przy 2:0 albo na początku, bo to jednak Fog jest).

Mario pisze:Nie, Chungowi akurat się nie uda.

Wiesz, co mam na myśli. Real łoi PSG i Juve, a w weekendy ligowe wyłapuje od Girony.

Wrzucanie Zverevów w buty Djokovicia nie ma żadnego sensu.

DUN i LOVE pisze: Możesz rozpisywać szanse contenderów na urwanie punktów najlepszym, a życie pewnie i tak napisze swój własny scenariusz (Ty zakładasz, że Zverev albo Thiem, a rzeczywistość może pokazać, że uda się Chungowi czy innemu Isnerowi).

W sumie, czy to ważne, jeśli jakiekolwiek szanse z w miarę niezłym nadalem (czyli gorszym niż w zeszłorocznym RG) ma Max Thiem, który leczy kontuzje i sam się musi martwić, jak wejdzie w sezon na cegle? Chunga dałem dla zabawy na no3 i kompletnie z braku laku. Dopóki Nadal nic sobie nie zrobi, można sezon ceglany sobie taktycznie pominąć. Rok temu w MC bywał niewyraźny, a skończył, jak skończył...

Żeby to było w stylu starych lig piłkarskich w tym tenisie, gdzie nie wiadomo było kto wygra do ostatniej kolejki. Bo tak naprawdę to czy Mistrz tam straci punkty z Eibar, a ja myślałem, że z Lille czy Wolfsburgiem, nie ma żadnego znaczenia, skoro wiem już wszystko zawczasu. Ale powiedzmy, że łapię o co chodzi, co widać po wynikach naszych typowań piłkarskich.

Fani Nadala/Federera narzekają, że drugi nabija rekordy na pachołach, janusze się cieszą, bo ojezusmariafedalnakorcie, a reszta ma dosyć - ciekawe ile ten stan się utrzyma, także na forum.

Mario pisze:Nie, Chungowi akurat się nie uda.

Zaskakująco walczy Pouille, spodziewałem się jakiegoś 62 64 61 (może gdzieś ze zgubionym setem przy 2:0 albo na początku, bo to jednak Fog jest).

Chyba największy pozytyw tego weekendu. Mocno krytykowany Puj zdobywa 2 punkty i znowu zostaje bohaterem Trójkolorowych.

To jest tez sezon, w którym Nadal weźmie wszystkie turnieje na mączce. Nie ma jakiejkolwiek konkurencji...

Rroggerr pisze:Fani Nadala/Federera narzekają, że drugi nabija rekordy na pachołach, janusze się cieszą, bo ojezusmariafedalnakorcie, a reszta ma dosyć - ciekawe ile ten stan się utrzyma, także na forum.

Problem jest taki, że po ubiegłorocznej reaktywacji Fedala, część dość rozsądnych dotąd fanów obu zawodników, zaczęła januszować i ojezusmariować, przez co chwilami robi się naprawdę niesmacznie.

Znaczy może komuś nie przeszkadza wypisanie, że USO to był zupełnie normalny Szlem, a Federer w finale AO grał całkiem nieźle i w ogólne jego aż tak triumfalny powrót, jest czymś innym, niż dowodem na kompletny już upadek ATP, ale to po prostu intelektualnie obraża.

W sumie jak sobie człowiek przypomni, to nawet w 2010 Nadal tracił sety, a sporo z nich wygrał na styku. Podobnie wyglądał choćby 2013 rok. Teraz tenis ziemny (dosłownie) sięgnął dna absolutnego. Nie może być już chyba gorzej. Dawniej Nadal, choć niemalże nie do pokonania, miewał mecze, gdzie naprawdę musiał dać z siebie te przysłowiowe 105%, żeby postawić na swoim. W tej chwili on chyba nawet nie musi specjalnie się starać - ile zagrał w zeszłym roku tie-breaków? 1-2? To teraz nie będzie żadnego.

Wujek Toni pisze:W tej chwili on chyba nawet nie musi specjalnie się starać - ile zagrał w zeszłym roku tie-breaków? 1-2? To teraz nie będzie żadnego.

4 taje (wszystkie wygrane - Thiem w Madrycie, Goffin w Madrycie, Fognini w Madrycie, Chung w Barcelonie) plus 4 przegrane sety (z Edmundem w MC, Fogiem w Madrycie i 2 z Thiemem w Rzymie).

W sumie to w przedbiegach było trochę walki, żarty skończyły się w Paryżu.

Trochę do tego zmierzam, ta postępująca fala obustronnego okresowego relatywizmu przez ostatnie 10-12 miesięcy była jednak komiczna, i nawet do nas na forum to dotarło.

Thiem rok temu akurat bardzo sensownie pograł w Madrycie i Rzymie, ale w best of five to wiadomo jak to wygląda.

Kohschreiber jest takim frajerem, że głowa mała. Wtopi z walącym w pół w siatki Ferrerem.

Ogólnie dobry meczyk, nie przesadzajmy.

Oglądałem drugą połowę trzeciego seta- no obrzydliwy czołk ze strony Niemca, ze szczególnym wskazaniem na dropszoty grane w kluczowych momentach, gdy Ferrer znajdował się w połowie kortu.

Już nie grają na przewagi w piątym?

Nie.

Po blisko 5 godzinach walki Ferrer daje upragniony punkt Hiszpanii, która zmierzy się w półfinale z Francją, a Chorwacja z USA.