Nie da się ukryć, że zbliżamy się do momentów wyjątkowych w skali historycznej, a takie zawsze czynią nawet najnudniejszą sytuację (czyli taką, z jaką obecnie mamy w ATP do czynienia) bardziej interesującą. Dochodzą bowiem do głosu, że tak to ujmę, "czynniki nadprzyrodzone". Dzień konia mało poważanego rywala, brzydka pogoda, przerywająca mecz, nagłe kłopoty zdrowotne, a przede wszystkim czynnik nader przyziemny - gigantyczne obciążenie psychiczne, ze względu na wyjątkowość sytuacji nieporównywalne z niczym w tym sporcie.
Oczywiście wzorcowym przykładem jest zeszłoroczna Serena. Mimo różniących kwestii fizycznych, jest między tymi sytuacjami kilka punktów wspólnych - głównie reputacja obojga zawodników, jako znanych z siły psychicznej oraz skala ich dominacji nad resztą. Owszem, Vinci zagrała świetnie, w dodatku kombinacyjny tenis, którego Serena nie lubi. Ale też trudno nie zauważyć, jak ta cała sytuacja, otoczka klimatyczna meczu, magia mierzenia się z trwającą półtora wieku historią dyscypliny (a jeśli liczyć od tych pierwotnych początków współczesnego tenisa - dwa stulecia) bardzo mocno na Serene podziałały i było to widać aż nadto dobrze. Dlatego też bardzo po cichu kibicuję teraz kibicuję Djokoviciowi, żeby w ogóle zbliżył się do tych historycznych osiągnięć (bo na razie to bardziej pompowanie balonika niż realna bliskość). Wtedy z paskudnej stagnacji, jaką mamy teraz, może się stworzyć sytuacja całkiem fascynująca.
Na tę chwilę wszystkie wymienione osiągnięcia wydają mi się jak najbardziej realne (18 WS jest zdecydowanie najdalej). Co do tego, co Lucas pisał o Wimblu, nie bardzo się zgadzam, to jest najbardziej bezpanski Szlem od lat i naprawdę poza Novakiem nie ma tam żadnego innego kandydata do poważnego wyniku, nie mówiąc o zwycięstwie. Na RG takimi są Nadal i Wawrinka, przynajmniej teoretycznie...
Każdy z poprzednich znanych nam dominatorów miał przed sobą widmo swojego następcy / -ów, mamy do czynienia z bezprecedensową w skali historycznej sytuacją, bowiem Djokovic, kto wie, czy nie jako pierwszy wielki mistrz w historii tenisa nikogo takiego nie ma. Po jego panowaniu czekają nas najprawdopodobniej czasy bezkrólewia/podziału władzy, jeśli nikt naprawdę potężny się po drodze nie pojawi - zapewne dość długie, więc trzeba przyznać, że sytuacja naprawdę zapowiada się intrygująco. RF ma ogromnego pecha, bo wysoce prawdopodobnym jest, że jego rekordy, w pełni zasłużone przecież, przeleżałyby spokojnie bardzo długie lata, gdyby nie Novak. A teraz od niego samego zależy już w tej sprawie, tyle prawie, co nic...