Dawid.DUN I LOVE pisze:Moim zdaniem masz trochę niepoważne podejście do tej kwestii. Powiedziałbym nawet, że sprzeczne z innymi teoriami, jakie tutaj prezentujesz. Najpierw wypisujesz rzeczy typu "szlema można wygrać przypadkiem", a później sugerujesz, że papiery na takie sukcesy mają tylko ci, którzy od lat grają na pewnym poziomie i mają na koncie XX tytułów. Takie wnioski wyprowadzam z powyższego cytatu i z kolejnych, jakie czytamy poniżej. Nie wiem, czy Wawrinka ma papiery na wygrywanie szlemów, ale na zwycięstwo w tym jednym, który do tej pory wygrał - jak najbardziej posiadał i nawet pokazał je na korcie. Zapomnij na chwilę o osiągnięciach w przekroju całej kariery, spójrz na poziom gry w imprezie docelowej. O tym też poniżej.Buzz pisze:Oczywiście Wawrinka to faktycznie gracz z papierami na zgarnianie szlemów!
Dlaczego mamy pomijać AO, kiedy właśnie o zwycięstwie w tym turnieju dyskutujemy? To jest już dla mnie całkowicie nielogiczne, nawet trochę mnie zdumiewa. Sugerujesz, że szlemy dostaje się za zasługi z miesięcy poprzednich, a nie wskutek wybitnej formy i wygraniu max. 7 meczów na przestrzeni 2 tygodni? Ale ok - Stan przed AO zagrał kilka znakomitych turniejów - finał mastersa, sukcesy w 250, półfinał USO, wreszcie 2 niesamowicie zacięte spotkania z samym Djokoviciem. Do tego ręka Normana, który "odblokował" potencjał Szwajcara podobnie jak to zrobił swego czasu z Soderlingiem, który też na przestrzeni kilku tygodni zaczął pokazywać pełnię swoich umiejętności.Buzz pisze:Pomijając ostatnie AO, cóż takiego wielkiego pokazał Wawa aby go już do szlemowych pretendentów upychać?
Przed AO14 Stan miał co najmniej 1 zwycięstwo na koncie nad Murrayem (6, jak śmiał? ), del Potro (2), Safinem (3), Roddickiem (3), Hewittem (2), Ferrero (3) czy nawet pojedyncze wygrane mecze z Djokoviciem (Umag 2006) i Federerem (Monte Carlo 2009). No ale z drugiej strony mogłeś nie kojarzyć, bo żaden z nich nie nazwał się Rafa Nadal - do czasu.Buzz pisze:Któregoż z "wielkich" ogrywał, którzy to szlemy zgarniali?
Wygrał turniej wielkoszlemowy, pokonując w 3 ostatnich meczach 3 graczy z Top-8, w tym #1 i #2 na świecie. Do tego Berdych, który Twoim zdaniem wyrasta ponad Stanislasa.Buzz pisze:Jakie wybitne sukcesy osiągał nawet w porównaniu do Delpo, Tsongi, Berdycha, Ferrera? Ile tych turniejów wcześniej wygrał, 5?
Wawrinka był w Australii w życiowej formie i podobnie jak del Potro wykorzystał szansę. Nie dał rady zrobić tego Tsonga (tu wielka szkoda, bo potencjał i forma była, Novak mu jednak na to nie pozwolił), ani tym bardziej Berdych czy Ferrer - zresztą, to stawianie w jednym rzędzie Wawrinki z Czechem i Hiszpanem to chyba żart, bo najlepsze wydanie Stana to tenis na poziomie, na jaki tych 2 panów (Tomasa i Davida) zwyczajnie nie stać, bo przy użyciu jakich argumentów mają coś takiego zagrać?
Stan wygrał w karierze 6 turniejów, Ferrer 21, Berdych 9 (śmiech na sali jak na tyle czasu w Top-8), ale czy to ma być wyznacznik skali "peaku" formy? Kiedyś Przemek napisał fajnego posta o kibicach - statystykach, którzy w grze danych tenisistów widzą tylko cyferki i to, ile w karierze wygrali, ignorując to jak grają w tenisa. Tu chyba jest podobnie. Takie przynajmniej odnoszę wrażenie.
Del Potro w drodze po USO ograł Nadala i Federera, Wawrinka Djokovicia i Nadala.
Patrzę na skrót pierwszego seta rzeczonego finału AO i nie mogę wyjść z zachwytów.Buzz pisze:Ale od dawna odnoszę wrażenie głębokiego przewartościowywania Wawrinki, nie wiem może to z przyzwyczajenia, że jak coś szwajcarskie to musi być dobre?
On już nic nie musi. W Melbourne swoje zrobił i postawił swego rodzaju stempel jakości na całokształcie swojej kariery i skali umiejętności, jakie nabył. Dla niego ten szlem to prędzej zwieńczenie ciężkiej pracy na swoim tenisem, a nie preludium do serii wielkich wyników. To nie ten typ gracza, nie ma 20 lat, a blisko 30.Buzz pisze:Ok, nie ma co kopii kruszyć, sam niech pokaże na co go stać i na którym miejscu będzie za rok.
Nikt tu nie neguje sukcesu Stasia. Jedynie podkreśla przypadkowośc (fart) o k o l i c z n o ś c i, w jakich to miało miejsce. Można oczywiście zachwycac się pierwszym setem, można nawet udawac , że pozostałych trzech nie było, co w żaden sposób nie zmieni faktu, że po jednej stronie grał zawodnik kontuzjowany, po drugiej nie. Tylko o to chodzi.
Również, co do kwestii wyższości bycia światową jedynką a zdobyciem WS, chodziło tylko o preferencje zawodników, o których mamy znikome pojęcie i generalizowanie w tej sprawie jest co najmniej nieuprawnione. To podkreślał Buzz czytelnie i zrozumiale. Widac nie dla wszystkich.
Przypadkowy nr 1 wg. Twojego scenariusza.? Oczywiście, że możliwy. Możliwe nawet, że po drodze ( skoro cała jest przypadkowa), ten ktoś wygrałby przypadkowo WS, może nawet dwa.