Pozwólcie, że trochę odkurzę temat. Ogólnie pytanie jest bardzo ciekawe i chyba należy do gatunku tych na które nie ma dobrej odpowiedzi, ale wiadomo, że każdy ma jakiś osobisty pogląd na ten temat, więc przedstawię swój.
Po pierwsze oba osiągnięcia są w tenisie męskim trudne do osiągnięcia i trudno mi ocenić, które jest trudniejsze. Bycie liderem rankingu wymaga dobrego zdrowia i regularności na długim dystansie, a wygranie Szlema to konieczność zrobienia wielkiej formy i utrzymania Jej przez dwa tygodnie.
Po drugie obecnie trudno by było wyobrazić sobie,że zwycięzca Szlema nie jest numerem 1. Te dwie rzeczy są ze sobą związane z powodu premii punktowych, obecnie mamy Wawrinkę, ale mistrz wielkoszlemowy jest równocześnie liderem, więc tu reguła się potwierdza. Mistrzów mamy maksymalnie czterech,a fotel tylko jeden więc zawsze jakiś mistrz będzie poza pierwszym miejscem.
To co mnie osobiście elektryzuje w tenisie to właśnie turnieje wielkoszlemowe i myślę, że to one dają graczom przepustkę do historii.Bardziej zapamiętamy Li, która była mistrzynią wielkoszlemową niż Jankovic, która była liderką.
Zasady liczenia rankingu są nam znane i świetnie się w nich orientujemy, ale zdarza się, że lider rozgrywek nie jest najlepszy w tourze, tylko ma zapas punktowy, z którego korzysta. W 2013 Nadal był najlepszy od wiosny, a doczłapał do jedynki praktycznie w momencie, gdy lepiej prezentował się Djokovic.
Oczywiście wdrapanie się na nr 1 to wspaniałe osiągnięcie, ale długość tego panowania nie ma dla mnie wielkiego znaczenia. Jasne, że jest różnica między zawodnikiem, który był liderem dwa tygodnie a tym, który był 100, ale jeśli liczymy od 100 + to już są takie himalaje, że 20 tygodni w tą czy tą nie robi różnicy w klasie gracza. To co robi na mnie wrażenie to powrót na miejsce nr 1 po spadku, to co zrobił Roger w 2012 i Nadal rok potem było niebotyczne i zasługuje na szacunek.
Trudno mi mówić za graczy, ale ja cieszyłem się, gdy Nadal zgarniał US Open w zeszłym roku, a o jedynce nie myślałem zbyt mocno. To samo dotyczy Garrosa 14, nie zamieniłbym Go na kolejne 20 tygodni liderowania. Chyba sami zawodnicy czują, że najlepszy jest ten, który wygrywa Szlem, a nie ten, który ma jedynkę przy nazwisku (choć jak mówiłem to często ten sam zawodnik). Zaznaczyłem opcję 1, żeby nie było wątpliwości.
Oparłem się na "Nadalowych" przykładach, bo te znam, nie chciałbym po raz kolejny wywoływać szeroko znanej debaty, który lepszy i nie mam tego na celu
To tyle ode mnie.