Wiedziałem, że ktoś mi to wypomni, ale nie sądziłem, że to będziesz Ty, Bartku.Barty pisze:Bo Ferrer i Berdych to sa spelnieni...
Na pewno nie są spełnieni, ale w mojej ocenie to nie ten kaliber jednak, pomimo wielu lat w ścisłej czołówce.
Wiedziałem, że ktoś mi to wypomni, ale nie sądziłem, że to będziesz Ty, Bartku.Barty pisze:Bo Ferrer i Berdych to sa spelnieni...
Twój chyba nie, Bartka tak. Chociaż nie wiem już co o tym myśleć.DUN I LOVE pisze:Mój wpis czy Bartka?
Dziennikarze New York Times są dokładnie takiego samego zdania.Anula pisze:Nowy mistrz, stare czasy. Moim zdaniem.
To mogło być na serio. Choć nie ukrywam, że ja również miałem zapytać: a Berdych?Mario pisze:Twój chyba nie, Bartka tak. Chociaż nie wiem już co o tym myśleć.DUN I LOVE pisze:Mój wpis czy Bartka?
Brawa dla dziennikarzy.DUN I LOVE pisze:Dziennikarze New York Times są dokładnie takiego samego zdania.Anula pisze:Nowy mistrz, stare czasy. Moim zdaniem.
Robertinho pisze:Anula, a nie widzisz związku pomiędzy budzącym taki zachwyt części kibiców tenisem "krew, pot i łzy", a takimi sytuacjami? To pompowanie fizyczności gry, zarzynania się do granicy padnięcia z wyczerpania, budzi zachwyt części forumowiczów, a kiedy takie osoby jak ja piszą, że mecze typu Rafole AO 12 z tenisem to mają średni związek, że takie widowiska budzą niesmak, słyszę, że prawdziwy sport to właśnie "krew, pot i łzy". Cóż, w takim razie nie dziwmy się, że ludzie chcą czegoś na kształt walki bokserskiej, czy rywalizacji gladiatorów, gdzie jeśli komuś coś odpada, to się przykleja, krew tamuje i mają tłuc się dalej, aż któryś padnie.
Dla mnie tenis to sport techniczno-zręcznościowy, z ważnym, ale nie decydującym elementem fizycznym. Zmieniając go w niekończącą się wymianę, bieganinę bez ustanku, nie można się dziwić, że zawodnikom co chwila coś się przytrafia.
A już Rafa Nadal zupełnie świadomie wybrał taki styl(z jego talentem mógłby grać inaczej i też wygrywać), równie świadomie startuje bez opamiętania mimo kolejnych kontuzji. Dlatego częściej niż inni zawodnicy ma problemy zdrowotne. A eksperci i część kibiców jeszcze się tym zachwyca, kreując go na niezniszczalnego terminatora. Stąd i ograniczone współczucie części osób, a zarazem oczekiwanie większości samych jego fanów, że on nigdy się nie podda na korcie, boli nie boli, ma biegać i przebijać jak maszyna, bo to taki wielki wojownik. Zapominają, że to facet z mocno już nadwyrężonym zdrowiem, które bez ustanku naraża na szwank również dla nich.
To się dopiero okaże za kilka lat.Anula pisze:Na szczęście tenis nie należy do tych, gdzie zawodnicy płacą za to ciężkim kalectwem albo nawet życiem.Robertinho pisze:Anula, a nie widzisz związku pomiędzy budzącym taki zachwyt części kibiców tenisem "krew, pot i łzy", a takimi sytuacjami? To pompowanie fizyczności gry, zarzynania się do granicy padnięcia z wyczerpania, budzi zachwyt części forumowiczów, a kiedy takie osoby jak ja piszą, że mecze typu Rafole AO 12 z tenisem to mają średni związek, że takie widowiska budzą niesmak, słyszę, że prawdziwy sport to właśnie "krew, pot i łzy". Cóż, w takim razie nie dziwmy się, że ludzie chcą czegoś na kształt walki bokserskiej, czy rywalizacji gladiatorów, gdzie jeśli komuś coś odpada, to się przykleja, krew tamuje i mają tłuc się dalej, aż któryś padnie.
Dla mnie tenis to sport techniczno-zręcznościowy, z ważnym, ale nie decydującym elementem fizycznym. Zmieniając go w niekończącą się wymianę, bieganinę bez ustanku, nie można się dziwić, że zawodnikom co chwila coś się przytrafia.
A już Rafa Nadal zupełnie świadomie wybrał taki styl(z jego talentem mógłby grać inaczej i też wygrywać), równie świadomie startuje bez opamiętania mimo kolejnych kontuzji. Dlatego częściej niż inni zawodnicy ma problemy zdrowotne. A eksperci i część kibiców jeszcze się tym zachwyca, kreując go na niezniszczalnego terminatora. Stąd i ograniczone współczucie części osób, a zarazem oczekiwanie większości samych jego fanów, że on nigdy się nie podda na korcie, boli nie boli, ma biegać i przebijać jak maszyna, bo to taki wielki wojownik. Zapominają, że to facet z mocno już nadwyrężonym zdrowiem, które bez ustanku naraża na szwank również dla nich.
Robertinho pisze:Aniu, operacji i karier złamanych kontuzjami jednak nie brakuje. Niemniej nie miałem na myśli tylko kontuzji, ale ogólnie gry polegającej na tym, że gramy wymiany, aż któryś się przewróci. Takie coś z całą pewnością zdrowiu nie służy, a już na pewno na twardych nawierzchniach. Czasem pisano, że niektóre mecze można porównać do maratonu. Tyle, że maraton biega się co kilka miesięcy, a nie kilka tygodni, a bywa, że dni. To po pierwsze.
Po drugie, nie da się wyznaczyć granicy pomiędzy walecznością właściwą, a przesadną. Tacy gracze jak Hewitt nigdy się nie poddają, a z kolei Haas jest rekordzistą w kreczach, a obaj mieli podobną ilość wizyt na sali operacyjnej... Z kolei są gracze będący latami na granicy kontuzji, a jednak ich unikający, zawodnik nie jest lekarzem, nie ma rezonansu na korcie, a decyzję musi podjąć. Tak jak biegacz, którego nagle zaczyna boleć i do końca nie wie, czy to niegroźnie kłucie, czy zaraz coś mu się sypnie na dobre. Jeden zejdzie, drugi zaciśnie zęby i będzie walczył dalej. Tylko, że ten pierwszy nie tylko nigdy nie zostanie mistrzem, ale nawet się nie zbliży do granicy swoim możliwości.
Także ja zachowanie Rafy w pełni rozumiem i moim zdaniem jego postawa w tym finale zasługuje na zrozumienie co najmniej, a moim zdaniem szacunek.
Ależ dokładnie to miałam na myśli. Kontuzje, to nie jest nowośc w tenisie związana z pojawieniem się w rozgrywkach Rafy Nadala. Chłopaków, którzy reprezentowali inny styl gry na korcie i gnębionych przez kontuzje jest spora ilośc, chocby wymieniony przez Ciebie Tommy H. Na długo przed Rafą i Novakiem.Robertinho pisze:Aniu, operacji i karier złamanych kontuzjami jednak nie brakuje.
Dlaczego więc odmawiamy zrozumienia i odrobiny szacunku tym, którzy może chcą, ale podejmują decyzję o kreczu mając przecież w perspektywie swoją dalszą karierę sportową.?Robertinho pisze:
...... zawodnik nie jest lekarzem, nie ma rezonansu na korcie, a decyzję musi podjąć. ..................... Bo to też walka z własną słabością, przełamywanie barier, również bariery bólu. Nie wszyscy chcą i potrafią to robić, ale bez tego sukcesów nie da się osiągnąć w żadnej dyscyplinie z elementem fizycznym. Także ja zachowanie Rafy w pełni rozumiem i moim zdaniem jego postawa w tym finale zasługuje na zrozumienie co najmniej, a moim zdaniem duży szacunek. ...
Ja w ogóle dziwię się czemu On jeszcze bardziej nie idzie w kierunku ataku. Ma jeden z najlepszych rerutnów, mógłby się ustawić bliżej linii końcowej przy odbiorze. Teraz stoi daleko i nawet jeśli dosięgnie piłki to bardzo bardzo często odgrywa na tyle krótko, że potem mnóstwo biega. Nie sądzę aby to się opłaciło. Lepiej odebrać kilka piłek mniej a za to więcej z tych odebranych wygrywać. Podobnie jest z jego grą z backhandu. Za mało wykorzystuje grę po linii a przecież przerzucenie gry na backhand wielu z grających obecnie tenisistów stanowi dla nich nie lada zagadkę do rozwiązania.Robertinho pisze:Masz rację Sebek. Pomijając kwestie nawierzchni, piłek, chyba też sami gracza doszli do wniosku, że przekroczenie pewnego poziomu ilości morderczych wymian, może się dla nich źle skończyć. Ostatecznie nie bez powodu Rafa starał się w poprzednim sezonie zmieniać grę w kierunku bardziej ofensywnym. W przyrodzie jest potrzebna równowaga jak widać.
Choćbyś i mówił, że mecze typu Rafole AO 12 mają średni związek z tenisem, to np. za 20 lat świat i tak będzie bardziej pamiętał ten finał niż tamte, gdzie pięknie grali w tenisa. Nie bardzo wiem też, jak można porównywać tegoroczny finał z Australii do tego sprzed dwóch lat. Wtedy Djoković i Nadal zostawili na korcie masę zdrowia, a teraz Rafie tego zdrowia ewidentnie zabrakło. I właśnie patrząc na ten ostatni finał tym bardziej doceniłbym finał z 2012 roku czy z US Open 2011 (to były dwa finały, których obaj już nie powtórzyli, a Ty mówisz, jakby "zarzynali się" bez przerwy). Zresztą tamtym finałem AO zachwycony był cały świat. Ze wszystkich stron dochodziły słowa podziwu dla obu zawodników. Wypowiadali się nawet sportowcy na co dzień niezwiązani z tenisem, bo im może też było trudno uwierzyć, z jaką determinacją i poświęceniem można walczyć na korcie. Zgadzam się jednak, że czasem zbyt dużą rolę odgrywa wytrzymałość. Ale tego atletyzmu nie będę zbyt mocno krytykował. Chcesz być najlepszy? Chcesz wygrywać największe turnieje? Wylej na treningach tonę potu. Doprowadź swój organizm do granic możliwości, aby być lepszym niż ten drugi. Przecież właśnie o to chodzi w sporcie. Już Ci kiedyś mówiłem, że jeśli chcesz pooglądać dobrą sztukę w starym stylu, to idź do teatru. Z kolei ci, którzy chcą oglądać walkę okraszoną litrami wylanego potu, zaciskaniem zębów z determinacji i pełną maksymalnego psychicznego napięcia, niech wybiorą się na finał Nadal vs Djoković. Taki Rafa miał rację mówiąc, że zwolnienie nawierzchni spowodowało spopularyzowanie tenisa. Dziś ten sport jest skierowany do szerszej grupy odbiorców i orientują się w nim nie tylko ci, na których wrażenie robią np. techniczne zagrania przy siatce. Zresztą sam zobacz, jaką dramaturgię miał półfinał Wawrinki z Berdychem.Robertinho pisze:Anula, a nie widzisz związku pomiędzy budzącym taki zachwyt części kibiców tenisem "krew, pot i łzy", a takimi sytuacjami? To pompowanie fizyczności gry, zarzynania się do granicy padnięcia z wyczerpania, budzi zachwyt części forumowiczów, a kiedy takie osoby jak ja piszą, że mecze typu Rafole AO 12 z tenisem to mają średni związek, że takie widowiska budzą niesmak, słyszę, że prawdziwy sport to właśnie "krew, pot i łzy". Cóż, w takim razie nie dziwmy się, że ludzie chcą czegoś na kształt walki bokserskiej, czy rywalizacji gladiatorów, gdzie jeśli komuś coś odpada, to się przykleja, krew tamuje i mają tłuc się dalej, aż któryś padnie.
Dla mnie tenis to sport techniczno-zręcznościowy, z ważnym, ale nie decydującym elementem fizycznym. Zmieniając go w niekończącą się wymianę, bieganinę bez ustanku, nie można się dziwić, że zawodnikom co chwila coś się przytrafia.
Odeszli - a zwłaszcza Nadal, który przyspieszył grę i dzięki temu jego mecze z Djokoviciem, nabrały więcej dynamiki. Wymiany prowadzone są w szybszym tempie i kończą się szybciej.SebastianK pisze:Mi się wydaje, że jednak po 2012 roku od tych strasznie długich wymian czołówka odeszła. Jednak w większości są to wymiany po kilka piłek.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 92 gości