No właśnie i być może to jest źródło tak mocnego hype'u, jakim cieszą się młodzi Australijczycy. Kiedy Dimitrov się stawiał zmęczonemu Nadalowi w Rotterdamie, pewna ciągłość była w ATP czymś normalnym - teraz jesteśmy po latach posuchy, gdzie rocznik '92 to tylko Tomic, 93 bieda, 94 to dramat - trudno się dziwić, że powstała wyrwa, którą jakoś trzeba zapełnić, tym bardziej w sercach i głowach fanów, którzy nie przepadają za dominacją obecnych władz światowego tenisa (o dziwo tacy też są).Jacques D. pisze:Przede wszystkim, nie liczą się tylko sami młodzi zawodnicy, liczy się też kontekst (...)
Nie będę bronił Thanasiego, czy go wybielał w opozycji do wpisów Przemka, ale faktem jest, że jego progres na przestrzeni ostatnich miesięcy jest mocno widoczny - we wrześniu przegrywał z Dadamo w ITF-ie, później zaczął na luzaku wygrywać kwale do nieźle obsadzonych chalków w USA (tam w MD wygrywał mecze, ale blokowały go beznadziejne losowania), a w tym roku ma już ogarnięte kwale do turnieju ATP i wygrany mecz w szlemie z regularnymi zwycięstwami nad graczami z pogranicza pierwszej i drugiej setki.
Jak dla mnie jest to 17-latek, który już dziś tenisowo reprezentuje co najmniej poziom końca drugiej setki. Tu możemy wrócić do źródła i rozważać już tylko, czy Thanasi jest tak mocny, czy wymagania ATP2014 co do tenisowego warsztatu tak wątpliwe.