O nawierzchniach...

Obrazek
Anula
Posty: 5022
Rejestracja: 26 lip 2011, 21:37

Re: O nawierzchniach...

Post autor: Anula »

DUN I LOVE pisze:
robpal pisze:Rozumiem, że właśnie te demony fizyczności Koko i Rafała sprawiają, że Dimitrow dostaje baty na Szlemie od Sousy czy Zemlji, a Tomic obrywa w pierwszej rundzie czelka z Marczenko?
Nie, ale to w pewnym sensie pokazuje, że skoro nie są w stanie utrzymać formy przez dłuższy okres czasu, to albo fizycznie kuleją, albo są słabi, albo też mocno to sugeruje, że raczej jeszcze im trochę zajmie, aż będą w stanie nawiązać walkę z najlepszymi.

Trudno jest mi uwierzyć, żeby to wynikało tylko z nieurodzaju wśród młodzieży. Jak się zakopujesz w błocie, to musisz być tytanicznie silny, żeby cokolwiek wygrać.

Dimitrow ograł Ferrera w finale i być może nie przez przypadek uczynił to na jednym z szybszych turniejów, a nie np. na pustyni w Indian Wells.
Do oceny:

Raonic - 4-0 (4 mecze z top 5 - 4 porażki, bilans w sezonie 45 W - 21 L )
Dimitrov - 9 - 2 ( 37 W-23 L)
Tomic - 2-0 ( 25 W-22 L)

Mam nadzieję, że nie popełniłam gdzieś błędu.
Nie sądzę, abym musiała to komentowac. ;)
Awatar użytkownika
Del Fed
Posty: 9812
Rejestracja: 15 lis 2012, 14:35

Re: O nawierzchniach...

Post autor: Del Fed »

Z nawierzchniami trzeba coś zrobić, bo inaczej wszyscy przestawią się na jeden i ten sam styl gry (starsza gwardia Jużnych kiedyś ("wymrze"), który przynosi najlepsze efekty, tylko będą gorszymi kopiami. Mecze Murray'a z Djokoviciem już wyglądają jak jeden i ten sam punkt, a mecze Djokovicia z Nadalem nie zaskoczą finezją techniczną, czymś miłym dla oka, niekonwencjonalnym. One nawet nie byłyby złe, ale nie w takim natężeniu jak obecnie. Kolejna sprawa - szybsza nawierzchnia powoduje, że da się spowodować, iż ta gra wygląda efektowniej.Po dzisiejszym np. finale niczego dobrego nie należy się spodziewać, nie dość że mają obaj duże klopoty z kończeniem piłek, bo są pod formą, to jeszcze ogólnie ciężko tutaj zagrać jakiegokolwiek winnera z głębi, zapowiadają się agonie w konwulsjach słowem. Tutaj faktycznie przydałoby się coś szybszego, dzięki temu Rafole bez formy, nie doszłyby może do finału bez porażki.

Ale czy obecnej młodzieży, szybsza nawierzchnia, by coś pomogła? No, jak dla mnie - nie. Opierając się na danych z tego sezonu. Mają za dużo problemów tenisowych, tzn głównie z returnem(wszyscy), z głową (wszyscy oprócz Raonicia), z regularnością w uzyskiwaniu wyników. Tomic tankuje zamiast grać, a jak gra, to robi to jak junior. Dimitrov potrafi niby coś pograć na każdej nawierzchni, ale tak naprawdę to na żadnej. Nie widzę związku między brakiem młodych, a nawierzchniami.
Najbardziej szybsze korty pomogłyby Tsondze na Wimbledonie (ale tu znak zapytania nad kolanem, niestety), no i oczywiście Del Potro. Tylko, że oni jakoś dają sobie radę mimo dzisiejszych standardów, Mam też wrażenie, że większym beneficjentem, niż któryś z młodych mógłby być np. Haas w formie z Miami, (jeżeli chodzi o M 1000) gdyby ta nawierzchnia dawała większe pole do popisu technikom. A to już wiele mówi. To też odpowiedź, że pewien poziom można osiągnąć w 1.5 roku bez wielkiego atletyzmu w grze, tylko trzeba umieć.
Z drugiej strony nawet jak dać szansę takiemu Wawrince czy Berdychowi, to nie wiem, czy daliby radę. W normalniejszym turnieju mam na myśli. Londyn 2013, to jednak anomalia.
Rafael Nadal, to zło, zgoda?

PS. Nie ma zgody na brak zgody.
Awatar użytkownika
simon
Posty: 2826
Rejestracja: 30 mar 2013, 14:02

Re: Poziom tenisa dziś

Post autor: simon »

Rroggerr
Posty: 9951
Rejestracja: 19 lip 2012, 19:54

Re: O nawierzchniach...

Post autor: Rroggerr »

Szanghaj, ogólnie znacznie szybszy Australian Swing - symptomy zmian? Co jak co, ale że w Australii ktoś pomyśli o przyspieszeniu podłoża, to ja bym się nie spodziewał.

Z drugiej strony łatwo się domyślić, co by było, gdyby NAPRAWDĘ ktoś chciał przyspieszyć nawierzchnie w całym tourze, skoro średni pod względem szybkości hard w Melbourne powoduje trochę histeryczne komentarze Nadala.

Gdzie te zaskakujące rezultaty, które miało przynieść (a raczej ''przyniosłoby'') przyspieszenie nawierzchni? Isner faworytem w Melbourne? Po dublecie w Brisbane i Sydney oraz finale w Szanghaju?
Awatar użytkownika
Robertinho
Posty: 44259
Rejestracja: 15 lip 2011, 17:13

Re: O nawierzchniach...

Post autor: Robertinho »

Zauważ też coś innego. Szybki kort, kto wygrywa? Hewitt. Przypadek? Nie sądzę. Ale oczywiście zaraz tenisowe gumy do żucia podnoszą larum, jaka to się krzywda widowisku, że nie będzie wyłącznie wymian 20+... Co do RLA, to w pokazówce Fed-Jo jakiegoś super szybkiego kortu nie odnotowałem. Czyżby Rafcio po zobaczeniu, nie kortu, ale drabinki, zaczął się asekurować?
Czołem Uśmiechniętej Polsce!
Rroggerr
Posty: 9951
Rejestracja: 19 lip 2012, 19:54

Re: O nawierzchniach...

Post autor: Rroggerr »

W przypadku Melbourne po prostu nie jest żałośnie wolno wieczorem na RLA, tylko ... normalnie, przeciętnie, średnio. I tak postęp. Szarapowa i Federer: "Szybciej niż rok temu, ale dużo wolniej niż w Brisbane. Generalnie tak średnio." Nadal: "Nigdy w Australii nie było tak szybko. Nie rozumiem dlaczego taka zmiana." :lol:
Joao
Posty: 6485
Rejestracja: 17 lip 2011, 9:19

Re: O nawierzchniach...

Post autor: Joao »

Powinni zwolnić jeszcze bardziej, wtedy by były dłuższe czyli ciekawsze widowiska i wymiany +30 nie byłby takie rzadkie :P
Awatar użytkownika
grzes430
Posty: 7514
Rejestracja: 09 sie 2011, 15:08

Re: O nawierzchniach...

Post autor: grzes430 »

Robertinho pisze:Czyżby Rafcio po zobaczeniu, nie kortu, ale drabinki, zaczął się asekurować?
Tak czy inaczej by to zrobił.
MTT:
Tytuły (8): US OPEN 2012 -debel, Sztokholm 2012, Australian Open 2013 - debel, Abu Dhabi 2014, Barcelona 2014, Australian Open 2016 - debel, Marsylia 2018, ATP Finals 2018 - debel

Finały (8): US OPEN 2013, Monte Carlo 2014, Umag 2014, Rotterdam 2015, Sydney 2016, US OPEN 2016 - debel, Winston-Salem 2018, US OPEN 2018 - debel
Awatar użytkownika
Jacuszyn
Posty: 9931
Rejestracja: 18 lip 2011, 18:51
Lokalizacja: Kraków

Re: O nawierzchniach...

Post autor: Jacuszyn »

Players debate Aussie Open court speed; many say it's faster

Obrazek
MELBOURNE, Australia—The debate over court speed in Australia continued in Melbourne, with most of the top players who were interviewed on Saturday saying the courts are indeed playing faster, but not as quick as those in Brisbane or Sydney. Nearly every player asked at the tournaments in Brisbane and Sydney during the past two weeks said that those courts were playing much quicker than in prior years.

“[The Australian Open courts are] completely different conditions than what I remembered of this tournament,” said top seed Rafael Nadal, who missed the 2013 event due to injury. “Faster conditions that I ever played here in Australia. I really don't understand very well why they change because the last couple of years, Australian Open had amazing matching, long ones, good ones for the crowd. I don't know why the people who decide to make the conditions that fast. I am not sure for the show is the best thing. But they decide and I'm just a player to try to be competitive from the beginning.”

Maria Sharapova, who played in Brisbane, said that the center court of Pat Rafter Arena played “much faster than [Melbourne]. It's one of the fastest courts we've played on in a really long time. Here it's a bit slower. I heard the outside courts are a bit faster than some of the main show courts. I'm not sure why there's not more consistency in terms of all the events having the same speed.”

Roger Federer, who reached the final of Brisbane, said the courts in Melbourne are not as fast as the courts in Queensland, but are a little quicker.

“I think even these conditions here, we'll see long rallies,” Federer said. “We're not talking about a lightning speed court. In Brisbane it was fast, but it wasn't lightning either. This is like medium. I don't know what the big problem is. Really can still play from the baseline, no problem. You can stay back, return from the back. You can do all that stuff if you want to. It's not like it's impossible. Even does it on the indoors where you don't think that's possible. That's how [Nadal] beat me in London anyway.”

Sam Stosur, who played events in Perth and Hobart, said the Melbourne courts are playing similar, but added that the balls are playing differently.

“The balls go through the air a lot faster,” she said. “It's easier to get something on it, try to hit winners, whereas a couple years ago it was almost impossible to hit winners. All around it makes for a faster feeling out there.”

However, last year’s finalist Andy Murray says there is no change whatsoever, although he did add that the third show court, Margaret Court Arena, which now has a roof on it, has different feel to it.

“Same as last year, exactly the same. Same balls. Same speed,” Murray said. [Rod] Laver Arena is a little bit faster than Hisense. Margaret Court is on a very big slope. I practiced on that today. The court is (steep). It's weird. The courts and the balls are exactly the same as last year.”
http://www.tennis.com/pro-game/2014/01/ ... tJyifTuLik
MTT:
Singles W(18): Kuala Lumpur 09, Memphis 10, Eastbourne 10, World Tour Finals 10, Cincinnati 12, Auckland 14, Sydney 16, Quito 17, Buenos Aires 17, Halle 17, Umag 17, Auckland 18, Eastbourne 19, Geneva 22, Auckland 23, Washington 23, Paris 23, Miami 24
Singles F(15): Metz 09, Basel 09, Johannesburg 10, Stuttgart 10, Toronto 10, Valencia 10, San Jose 11, Buenos Aires 16, Miami 17, Tokyo 17, IO Tokyo 20, Tokyo 23, Montpellier 24, Buenos Aires 24, Monte Carlo 24
Doubles W (5): Roland Garros 11, US Open 11, Monte Carlo 23, Toronto 23, World Tour Finals 23
Rroggerr
Posty: 9951
Rejestracja: 19 lip 2012, 19:54

Re: O nawierzchniach...

Post autor: Rroggerr »

Trochę wszystkim, ale przede wszystkim o nawierzchniach, może mało odkrywcze, ale zawsze takie uwagi ze strony osoby, która bądź co bądź kreuje myślenie o tenisie w Polsce, wypada uznać za cenne. Zawsze mówiłem, że Pan Karol jest nasz. :D
Szybko czy wolno

Szybkość nawierzchni, jaką ułożono w praskiej 02 Arena, to był z całą pewnością dyżurny temat tegorocznego finału Pucharu Federacji. Narzekały szczególnie tenisistki niemieckie, spodziewano się zatem oficjalnego protestu i kary dla gospodarzy za minimalne przekroczenie ustalonych norm. Ostatecznie jednak pokonane machnęły ręką. W światku drużynowych rozgrywek, gdzie miejscowi od zawsze pomagają sobie przy ustalaniu warunków rywalizacji, nic w zasadzie się nie zmienia. To z czym mamy do czynienia obecnie naturalnie odbiega od czasów zamierzchłych, kiedy możliwe były jeszcze te wszystkie chwyty, określane dziś jako partyzanckie. Tym niemniej nawet teraz, jak się okazuje, można w przestrzeni wyznaczonej przepisami ITF-u znaleźć rozwiązania dogodne dla swoich.

Wszyscy zapatrzeni w wynik spotkania Czechy – Niemcy, a zwłaszcza w niesamowitą dramaturgię trzeciej gry singlowej, Petry Kvitovej z Angelique Kerber, pewnie nie zauważyli, co w Pradze stało się z poziomem sportowym widowiska. Lawina nieudolności przy próbach przeprowadzania ataku i spora przewaga błędów nad piłkami bezpośrednio wygranymi w pierwszym dniu, w drugim nieco już lepsze proporcje, ale wciąż gołym okiem widoczna ogromna niepewność. Dotyczyło to nawet pań, które znane są z gry ofensywnej. Wymowny jest tu przykład głównej gwiazdy zespołu Petra Pali. Dwukrotna mistrzyni Wimbledonu po finałach cyklu WTA w Singapurze, gdzie zresztą źle wypadła na korcie wolnym, wysoko odbijającym piłkę, miała problem z odnalezieniem swych naturalnych odbić na nawierzchni, jaka zwykle bardzo jej odpowiada. Częściowo tłumaczy całą tę sytuację finałowa presja, reszta to chyba jednak kłopoty, jakie się pojawiają przy przeskakiwaniu z jednego rodzaju podłoża na inne.

O kłopotach z formą, wielkim zmęczeniu zawodników i wyjątkowo jednostronnych, nieciekawych meczach piszą światowe media w relacjach z Londynu, gdzie trwają właśnie finały cyklu ATP. Tylu uszczypliwości i mocno krytycznych uwag pod adresem męskich rozgrywek dawno nie czytałem. Z drugiej strony mam wątpliwości, czy aby te pretensje kierowane są pod właściwy adres. Naturalnie każdy z występującej ósemki graczy ma dziś jakąś swoją własną historię i da się znaleźć powód, dla którego gra teraz gorzej albo lepiej. Niewykluczone jednak, że w męskim cyklu, podobnie jak u pań konsumujemy dziś skutki decyzji, podejmowanych przez kierownictwo ATP i WTA jeszcze w latach 90-tych, a odnoszących się do szybkości kortów. Nie jest żadną tajemnicą, że w obawie przed zdominowaniem rozgrywek przez tenisistów o warunkach fizycznych i stylu Johna Isnera albo Ivo Karlovica, zapoczątkowano wówczas proces wyraźnego spowalniania nawierzchni. Z kalendarza znikały i dalej znikają imprezy, gdzie piłka ślizga się zamiast odbijać, albo gdzie przewaga serwisu może okazać się zbyt duża. Klasyczne przykłady to paryska hala Bercy, albo moskiewski kompleks olimpijski. Po rezygnacji ze „ślizgawek” pojawiło się tam więcej gwiazd, ale też od razu zmienił się, i to zdecydowanie, profil tych turniejów.

Na stronie internetowej ITF bez problemu można się dowiedzieć, jak mierzona jest dziś prędkość podłoża i zajrzeć do pięciu katalogów nawierzchni, od bardzo wolnej aż po bardzo szybką. Każda firma i marka mają swoje opisy i charakterystyki, federacja podpowiada też, co jest akurat zalecane. Ostatecznego wyboru dokonują szefowie turniejów, lecz po konsultacjach i zatwierdzeniu decyzji przez ATP lub WTA. Nie ma w tym wszystkim żadnego przypadku, ani czyjegoś widzimisię, wiadomo, że od lat zwalniamy tę grę i robimy to w sposób przesadny. Konsekwencją jest inny typ gracza, jaki się nam na kortach pojawił. Błyskotliwego technika zastępuje coraz częściej wydolny maratończyk. Sprawność i wytrzymałość wzięły górę nad sposobem odbijania. Potężny serwis czy forehand niewiele pomogą, kiedy piłka wkręca się w nawierzchnię i skacze wysoko w górę, bo wtedy o wszystkim decyduje w pierwszej kolejności praca nóg, a dopiero potem ważna jest ręka.

Zwalnianie szybkości kortu, albo jego przyspieszanie, nie jest samo w sobie niczym nagannym. To tak, jak przy pojedynczym meczu Pucharu Davisa czy Pucharu Federacji. Sprawa staje się poważna i bardziej skomplikowana, gdy mamy do czynienia z długotrwałym procesem. Bo wtedy musi paść ważne pytanie: czy ludzie, którzy zarządzili zmiany zdają sobie sprawę z konsekwencji swojego postępowania i czy wiedzą, w jaką stronę zmierza dyscyplina. Ze światowym tenisem początkowo było trochę, jak z narciarstwem alpejskim. Tyle, że w cyrku na górskich zboczach wszystko od lat idzie w stronę specjalizacji, bo zjazdowcy dalej nie sprawdzają się w roli slalomowców i odwrotnie. Na kortach z kolei ma miejsce proces odmienny. Ci sami gracze potrafią dominować na wszystkich rodzajach nawierzchni. Dzieje się tak po pierwsze dlatego, że są oni wybitni, ale po drugie chyba też częściowo z powodu ułatwień, jakie otrzymali. Kuksańce serwowane dziś mistrzowi Australian Open, uczestnikom finału US Open, czy gwieździe tenisa kanadyjskiego wydają się nie na miejscu. Dopiero przyszły sezon pokaże, czy to byli jednorazowi, przypadkowi bohaterowie, czy raczej osoby jeszcze nie gotowe do wyczynów, jakie stały się codziennością wielkiej czwórki.

Tak przy okazji wydaje się, że nastąpiła polaryzacja w grupie tych niedawno dominujących postaci. Novak Djokovic, samotny lider, genialnie dysponowany, sprawiający wrażenie kogoś, kto gra na korcie, jaki sobie ułożył pod domem na własne potrzeby. Roger Federer, wciąż znakomity, lecz wyraźnie krok z tyłu za Serbem. Andy Murray, ewidentnie regres pod względem wydolności i gry, co mogło zostać spowodowane operacją oraz zmianą trenera. Rafael Nadal, kolejny raz nieobecny i znów generujący pytanie o to, jaki rodzaj jego powrotu zobaczymy. Pozostali zapewne już wiedzą, że za rok ich przygotowanie do sezonu i startów na nawierzchniach tak egzaminujących nogi oraz płuca musi być znacznie lepsze. Bo w następnym turnieju dla najlepszych aż takich dysproporcji w starciu z innymi mistrzami nie da się już tak łatwo wytłumaczyć.

Karol Stopa
http://rotacjawsteczna.blog.pl/2014/11/ ... -czy-wolno
Awatar użytkownika
Mario
Posty: 35179
Rejestracja: 03 sie 2011, 1:34

Re: O nawierzchniach...

Post autor: Mario »

Tak, a później będzie zrzędził jak trafi się szybszy kort i wpadnie jedno przełamanie na trzy sety. :D

Według mnie w końcu dojdziemy do zderzenia ze ścianą. Nawierzchnie będą już za wolne i wszystko stopniowo wróci do normalności. Końcówka ubiegłego (Szanghaj) i początek obecnego (Australia) sezonu dawały nadzieję, że coś się ruszyło, jak pokazały kolejne miesiące - niekoniecznie. Teraz mieliśmy kolejne turnieje, które mogą spowodować jakieś dyskusje i może już za rok...

A jak nie to za dwa albo trzy. Wszystko co złe kiedyś się kończy na wolne korty i Nadala też przyjdzie czas.
MTT bilans finałów (17-26)
W: Queen's Club 13, Monte Carlo 14, Australian Open 15, Nottingham 15, Chennai 16, Rio de Janeiro 17, Wiedeń 17, Acapulco 18, Madryt 18, Queen's Club 21, Cincinnati 21, Indian Wells 21, World Tour Finals 21, s-Hertogenbosch 22, Roland Garros 23, Astana 23, Hong Kong 24
F: Auckland 14, Miami 14, Roland Garros 14, Waszyngton 14, World Tour Finals 14, Rio de Janeiro 15, US Open 15, Estoril 16, Pekin 17, Rio de Janeiro 18, Monte Carlo 18, Rzym 18, Lyon 18, Metz 18, Hamburg 20, Madryt 21, St. Petersburg 21, Adelajda-2 22, Buenos Aires 22, Rio de Janeiro 22, Cincinnati 22, Astana 22, Rio de Janeiro 23, Bastad 23, Rio de Janeiro 24, Dubaj 24
Awatar użytkownika
Mario
Posty: 35179
Rejestracja: 03 sie 2011, 1:34

Re: O nawierzchniach...

Post autor: Mario »

Obrazek

A to co oglądamy w tym tygodniu, w halowych turniejach, to po prostu dramat.

*Szanghaj najprawdopodobniej pochodzi z ubiegłorocznej edycji, Bercy oczywiście też.
MTT bilans finałów (17-26)
W: Queen's Club 13, Monte Carlo 14, Australian Open 15, Nottingham 15, Chennai 16, Rio de Janeiro 17, Wiedeń 17, Acapulco 18, Madryt 18, Queen's Club 21, Cincinnati 21, Indian Wells 21, World Tour Finals 21, s-Hertogenbosch 22, Roland Garros 23, Astana 23, Hong Kong 24
F: Auckland 14, Miami 14, Roland Garros 14, Waszyngton 14, World Tour Finals 14, Rio de Janeiro 15, US Open 15, Estoril 16, Pekin 17, Rio de Janeiro 18, Monte Carlo 18, Rzym 18, Lyon 18, Metz 18, Hamburg 20, Madryt 21, St. Petersburg 21, Adelajda-2 22, Buenos Aires 22, Rio de Janeiro 22, Cincinnati 22, Astana 22, Rio de Janeiro 23, Bastad 23, Rio de Janeiro 24, Dubaj 24
Awatar użytkownika
Wujek Toni
Posty: 5824
Rejestracja: 19 lip 2011, 19:17

Re: O nawierzchniach...

Post autor: Wujek Toni »

Te dane chyba nie powinny zaskakiwać - od wielu lat władze ATP forsują model, w którym wszystkie większe imprezy (4 +10) rozgrywane są na obrzydliwie wolnym/wolnym podłożu, żeby broń Boże Fabsterzy nie wyłożyli się gdzieś po drodze. Czasem, w celu uciszenia malkontentów, rzuci się ochłapy mniejszym turniejom typu Dubaj czy Tokyo, gdzie szybkość kortu jest zazwyczaj zadowalająca.
"Zabrałem kiedyś Rafaela wraz z Pico Monaco na ryby. Pamiętam, że chłopcy niezwykle radowali się na myśl o spędzeniu w taki sposób tamtego poranka - lato miało się już ku końcowi i była to jedna z ostatni okazji, by złowić kilka moren przed zamknięciem sezonu. Przypominam sobie bardzo dokładnie moment, gdy Rafael próbował po raz pierwszy zarzucić swoją wędkę , siedząc na skraju barki. Samą czynność wykonał nienagannie - widać było gołym okiem, że chłopak ma do wędkarstwa talent i czerpie z niego wielką przyjemność. Mimo to nie omieszkałem zbliżyć się do mojego bratanka, po czym chwyciłem go dosyć łagodnie, acz pewnie za muskularne prawe ramię, którym to przed chwilą zarzucił energicznie żyłkę wraz ze spławikiem i rzekłem: 'Którą ręką Cię uczyłem?'" Toni Nadal, Życie moje
Awatar użytkownika
Mario
Posty: 35179
Rejestracja: 03 sie 2011, 1:34

Re: O nawierzchniach...

Post autor: Mario »

Swoją drogą, w ramach uzupełnienia tej fotografii, ładnie sobie to w ATP wykombinowali. W warunkach, nazwijmy to klimatycznych, preferujących szybsze granie dali nawierzchnie najwolniejsze (Madryt) lub wolniejsze od "bliźniaczej imprezy (Cincinnati), a takie Miami gdzie granie zdecydowanie zwolni, zrobili teoretycznie szybsze od IW.

A ten Paryż (który w 2010 przekraczał 50 w tej skali) to już ogromne nieporozumienie.
MTT bilans finałów (17-26)
W: Queen's Club 13, Monte Carlo 14, Australian Open 15, Nottingham 15, Chennai 16, Rio de Janeiro 17, Wiedeń 17, Acapulco 18, Madryt 18, Queen's Club 21, Cincinnati 21, Indian Wells 21, World Tour Finals 21, s-Hertogenbosch 22, Roland Garros 23, Astana 23, Hong Kong 24
F: Auckland 14, Miami 14, Roland Garros 14, Waszyngton 14, World Tour Finals 14, Rio de Janeiro 15, US Open 15, Estoril 16, Pekin 17, Rio de Janeiro 18, Monte Carlo 18, Rzym 18, Lyon 18, Metz 18, Hamburg 20, Madryt 21, St. Petersburg 21, Adelajda-2 22, Buenos Aires 22, Rio de Janeiro 22, Cincinnati 22, Astana 22, Rio de Janeiro 23, Bastad 23, Rio de Janeiro 24, Dubaj 24
Awatar użytkownika
Michau
Posty: 323
Rejestracja: 06 cze 2016, 12:11

Re: O nawierzchniach...

Post autor: Michau »

Smutne to jest.
Awatar użytkownika
Nomader
Posty: 284
Rejestracja: 06 kwie 2015, 0:29

Re: O nawierzchniach...

Post autor: Nomader »

Przed trzydziestką to i fabsterzy daliby sobie rade na tych szybszych No ale bez przesady to co wyczynia tutaj Ej-ti-pi to...
Federasta20
Posty: 9038
Rejestracja: 08 wrz 2011, 18:07

Re: O nawierzchniach...

Post autor: Federasta20 »

Bercy to kompletna porażka :facepalm:

Jasne, że nawierzchnie powinni solidnie przyspieszyć by twarde korty i trwa odróżniały się mocno od mączki czymś więcej niż kolorem i sposobem challengowania. Choć dla Nadala to mało i chce by było jeszcze wolniej.
Awatar użytkownika
grzes430
Posty: 7514
Rejestracja: 09 sie 2011, 15:08

Re: Australian Open 2017

Post autor: grzes430 »

Jacques D. pisze:To chyba właśnie to i głównie to sprawia, że nigdy nie zostałem i nie zostanę Federastą: to, że mając wszystkie tenisowe argumenty w ręku, dopuścił Nadala do seryjnego wygrywania najważniejszych trofeów. Pozwolił na rozplenienie się zła i na jego tryumf. Bo dla mnie Nadal, mimo że nie jest ani pierwszym, ani ostatnim rzeźbiarzem tej dyscypliny, stanowi największe zło w historii tenisa; ba - stanowi personifikację tego zła. Wiele razy padało na tym forum zdanie o "śmierci tenisa", otóż dla mnie zgon nastąpił w momencie, w którym Nadal zdominował Federera i raz na zawsze ustalił kurs tej rywalizacji. Od tamtej pory tenis wszedł w fazę takiego żywego trupa, zombie, być może kiedyś w jakiejś formie, nastąpi reinkarnacja, ale to dopiero wtedy, gdy RN, a tak w pełni - całe fab4 - zaśnie snem wiecznym.
Czytam twój post i na dłużej zatrzymałem się przy tym fragmencie. Hasło "śmierć tenisa" - moment gdy pewien Hiszpan zdetronizował pewnego Szwajcara. Jako będący neutralnym w całej tej karuzeli wokół jakby nie było dwóch najlepszych zawodników swego czasu zauważyłem dość poważny problem. W ostatnich 15 latach sylwetki tej dwójki urosły niemal do rangi bogów, połowa sportowego świata obracała się wokół ich czysto sportowej rywalizacji. Gdzie tu miejsce na uznawanie zwyciężania Nadala nad Federerem jako śmierci tenisa? Czy aby na pewno sport jakim jest tenis oparty jest na 2 jednostkach? Czy czasem to nie tu tkwi problem postrzegania dzisiejszego tenisa? Osoby związane z tymi dwoma osobami zbyt mocno się przywiązali do ulubieńców, którzy przez jakiś czas byli nieskazitelni. Niejako zapomnieli, że istnieje świat poza dwoma herosami. Moment w którym zarówno jeden jak i drugi odkrył swoje słabości pozostawił na entuzjastach odcisk, który nie potrafi się zagoić. Zbyt wielkie piętno zostało odciśnięte i przyczyniło się to do stawiania znaku równości między słowem tenis, a nazwiskami Nadal i Federer. Tenis nigdy nie będzie przywiązywać niebotycznej wagi sytuacji, w której to zawodnik z Manacor zaczął wygrywać z tenisistą z Bazylei.
"...otóż dla mnie..." - zauważyłem to, dlatego nie moim celem jest tu wyprowadzanie kogoś na inną ścieżkę postrzegania świata. Chciałem tylko pokazać w czym tkwi według mnie kłopot z jakim od paru dobrych lat mierzy się społeczeństwo interesujące się tenisem. Hasła "złota era tenisa", "śmierć tenisa" to moim zdaniem slogany opisujące bardziej emocje osób związanych z "bogami", którzy tracą swoje moce, a pisanie jednocześnie o nie byciu Federastą i przedstawieniu swojego obrazu zgonu tenisa jest przykładem takiego nie usuniętego odcisku.
MTT:
Tytuły (8): US OPEN 2012 -debel, Sztokholm 2012, Australian Open 2013 - debel, Abu Dhabi 2014, Barcelona 2014, Australian Open 2016 - debel, Marsylia 2018, ATP Finals 2018 - debel

Finały (8): US OPEN 2013, Monte Carlo 2014, Umag 2014, Rotterdam 2015, Sydney 2016, US OPEN 2016 - debel, Winston-Salem 2018, US OPEN 2018 - debel
Awatar użytkownika
Mario
Posty: 35179
Rejestracja: 03 sie 2011, 1:34

Re: Australian Open 2017

Post autor: Mario »

ZET odnosi się głównie do tych clownów nazywanych zapleczem, bezużytecznej generacji 91-94, ewentualnie dwóch młodszych fabsterów korzystających z powyższego. Nie sądzę, by miało to jakikolwiek związek z Fedalem.
MTT bilans finałów (17-26)
W: Queen's Club 13, Monte Carlo 14, Australian Open 15, Nottingham 15, Chennai 16, Rio de Janeiro 17, Wiedeń 17, Acapulco 18, Madryt 18, Queen's Club 21, Cincinnati 21, Indian Wells 21, World Tour Finals 21, s-Hertogenbosch 22, Roland Garros 23, Astana 23, Hong Kong 24
F: Auckland 14, Miami 14, Roland Garros 14, Waszyngton 14, World Tour Finals 14, Rio de Janeiro 15, US Open 15, Estoril 16, Pekin 17, Rio de Janeiro 18, Monte Carlo 18, Rzym 18, Lyon 18, Metz 18, Hamburg 20, Madryt 21, St. Petersburg 21, Adelajda-2 22, Buenos Aires 22, Rio de Janeiro 22, Cincinnati 22, Astana 22, Rio de Janeiro 23, Bastad 23, Rio de Janeiro 24, Dubaj 24
Awatar użytkownika
Jacques D.
Posty: 7255
Rejestracja: 30 gru 2011, 23:02

Re: Australian Open 2017

Post autor: Jacques D. »

Grześ, bardzo trafne wnioski, z którymi sam się bardzo zgadzam, ale nie odnoszą się zupełnie do mojej wypowiedzi, bo w ogóle nie o to mi chodziło.
Ani Nadal, ani Federer nie są dla mnie bogami - to w ogóle jakieś abstrakcyjne dla mnie pojęcie w odniesieniu do tenisistów i ogólnie ludzi - ale postaciami bardzo symbolicznymi już są. Zwłaszcza Hiszpan. Nie wymyślił żadnego stylu, co mu się czasem przypisuje, w sumie tylko rozwinął znane patenty, ale jest zawodnikiem nieprawdopodobnie wręcz wpływowym. Tym, który pokazał całemu światu, że najefektywniejszy w czasach nowożytnych jest i coraz bardziej będzie, tenis stricte fizyczny - to raz, i tenis bardzo zachowawczy, wyrachowany, defensywny, oparty na wymuszaniu błędów przeciwnika bądź wręcz czekaniu na nie, nie zaś na kreacji gry samemu. To on jest i będzie uosobieniem tego momentu, w którym tenis stracił swoją reputację gry opartej na technice, taktyce, a "zyskał" nową - gry opartej na parametrach fizycznych. Najkrócej mówiąc, tenis bardzo upodobnił się do innych sportów i skrajnie stracił na wyjątkowości, a osoba Nadala wyraża tę przemianę najbardziej sugestywnie.
Oczywiście, to wszystko ma szereg praktycznych uzasadnień, które wykraczają daleko poza postać samego Rafy, natomiast mój post odnosił się wyłącznie do sfery symbolicznej i do sfery postrzegania samej osoby, samego zawodnika - przeze mnie, ale nie tylko. Generalnie przecież Nadala jedni kochają, bo jest uosobieniem współczesnego umięśnionego i niepokonanego herosa i niezwykle ekscytujących wymian 50+ na hard, inni nienawidzą, bo te cechy i ich dominacja w dyscyplinie dzisiaj oznaczają jedno - śmierć tenisa. Myślę, że znając historię tej dyscypliny, jej korzenie, trudno się takiemu wrażeniu oprzeć.
No i jest to faktycznie bardzo wpływowy zawodnik, trudno to zanegować. Widać to i w metamorfozie Djokovicia, niegdyś bardzo ciekawie grającego, ale i w "rozwoju" stylu takich zawodników jak Murray czy Gasquet. W całej fali bezpłciowych przebijadeł młodszych pokoleń, które poza topspinem o niczym innym nie słyszały.

Tak więc bogiem nie jest, ale nośnikiem niesłychanie wyrazistej symboliki w tenisie jest na pewno. Dla mnie, jako kogoś, kto uwielbiał grę Hingis, Ljubicicia, Santoro, Schnyder, ale też i zapewne dla wieku miłośników technicznego tenisa, zwłaszcza pamiętających coś sprzed 2005, jest on personifikacją swoistego tenisowego koszmaru, takim właśnie nękającym i nieustannie powracającym kortowym złym duchem. Co odpowiednio sugestywnie starałem się wyrazić w ostatnim akapicie mojego wpisu. :)
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 41 gości