Ale skąd założenie, że relacja między s&v (bo chyba o to chodzi), a zwolnieniem nawierzchni jest tak duża? Bo gra zaczęła przenosić się coraz bardziej za końcową gdzieś tak w połowie lat 90-tych, a na koniec 2000 roku, mieliśmy w top10 Kuertena, Safina, Hewitta, Agassiego, Enqvista, Normana, Corretję i Kafelnikowa. Ivanisević i Sampras dwa lata później nie grali w tenisa, a ci New Ballsi którzy weszli później to albo typowi baselinerzy, albo w najlepszym wypadku allrounderzy. Gdzie tu zagrożenie festiwalem serwowania i akcji na 3 uderzenia?Anty pisze:Ja z kolei pamiętam jak narzekano na Wimbledon pod koniec lat 90, że wszystko tam opiera się na serwisie i nic się dzieje bo nie ma praktycznie przełamań. Fakt, że proces spowalniania nawierzchni może i poszedł za daleko, ale ja mając naście lat z Wimbledonu to pamiętam tylko mecze kobiet - inna sprawa, że i tenis kobiecy miał wtedy swoją złotą erę. Wyjątkowe spotkania typu Rafter-Ivanisevic i emocje temu towarzyszące to była rzadkość. Z punktu widzenia młodego tenisisty to była frajda żadna jak goście jeden przez drugiego pilnowali swoich podań i nic ich więcej na korcie nie obchodziło. Rąbnął serwisem potem bach forehand i praktycznie już zmiana stron. Trzeba się zastanowić skąd narodził się pomysł, by troszkę skomplikować wydarzenia na korcie.Lucas pisze:Może obecnie poszło to trochę za daleko, ale gdybym płacił za bilety (oglądam tylko w telewizji więc moje prawo do narzekania jest jakby mniejsze) to nie chciałbym oglądać festiwalu serwowania i akcji na 3 uderzenia, wole już to przebijanie.
Nie jest tak, że szybsze nawierzchnie spowodowałby, że największe turnieje wygrywaliby nagle zawodnicy typu Isnera i Raonicia, tak jak nie jest z drugiej strony, że homogenizacja nawierzchni zniszczyła tenis. I to potwierdzają te nieliczne turnieje na szybkich kortach - w Pekinie dominuje co roku Djoković, w Cincy finał zrobił Ferrer, w Szanghaju finał zrobił 30-letni Simon, a w Brisbane rok temu (chyba najszybszy turniej w sezonie) wygrał stary Hewitt. Tyle, że zupełnie zmienia się to, jak wygląda sama gra.
Więc skąd założenie, że tutaj alternatywą dla zwalniania nawierzchni była ''gra jak z lat 90-tych'? Jeden z najbardziej irytujących mitów w tych rozmowach o zwalnianiu nawierzchni.