Dokładnie to było tak, że Federer zażądał dwóch milionów dolarów (chociaż szwajcarskie media podawały 1-1,5), a organizatorzy odpowiedzieli mu, że nie są szejkami z Kataru. Rogerowi nie chciało się chyba wtedy specjalnie grać w Bazylei, ale prasa tak na niego naskoczyła, że ostatecznie zgodził się wystąpić za marne 300 tys. Oczywiście może Ci się nie podobać, że stawiał wyśrubowane warunki dla turnieju w rodzinnym mieście, gdzie np. był kiedyś ball boyem, tylko że jeśli to przede wszystkim organizatorom zależy na ściągnięciu największych nazwisk, a nie największym nazwiskom na grze w jakimś turnieju, to nic dziwnego, że ci drudzy chcą ustalać stawki. Poza tym, tak jak pisałem, Federer spłacił już dług wobec Bazylei będąc tam łącznie w dziesięciu finałach i wygrywając tyle na całym świecie. Wiadomo, że Roger za występy w mniejszych turniejach dostaje pod stołem galantą gotówkę. Podobno kiedy niemal wszyscy inni zawodnicy z czołówki protestowali przeciwko równiejszemu podziałowi dochodów w turniejach między tenisistów i organizatorów, z czołówki tylko Federer się wyłamał. Jemu akurat wszystko odpowiadało, jeśli chodzi o podział wpływów. Można się domyślić tego, że gdyby oficjalnie wzrosły nagrody w tych turniejach, to sponsorzy mieliby mniej pieniędzy na startowe dla takich gwiazd jak on. Federerowi się to po prostu nie kalkulowało i nie przyłączył się do protestu kolegów.Buzz pisze:Bez zbędnych uszczypliwości, ale chyba nie dostałby wysypki gdyby w mateczniku zrobił coś dla idei, a nie targował się o każdego franka jak bezrobotny z UP. Odnoszę to zdanie zarazem do wszystkich podobnych przypadków z udziałem tych "wielkich".
Jeśli pieniądze leżą na korcie i ktoś się po nie schyla nie grając później w turnieju na pół gwizdka, to nie widzę żadnego problemu ze startowym. Wprawdzie jest ono oficjanie zabronione przez ATP i najczęściej wypłacane pod stołem (nie podaje się kwot do wiadomości, mimo że pewnie się je księguje), ale i tak przymyka się oko na takie praktyki. W sporcie też rządzi rynek. Jeśli sponsor zainwestował ileś kasy w organizację turnieju, to wyłoży drugie tyle za przyjazd Federera, żeby mieć 10 razy większą oglądalność. Skoro organizatorzy płacą, to znaczy, że im się to opłaca. Dzięki gwiazdom lepiej sprzedadzą się bilety, prawa do transmisji i zwiększą przychody. Kiedyś w Szwajcarii telewizja nie chciała transmitować Pucharu Davisa, bo labidzili, że bez Rogera to w ogóle generuje straty. Tak więc żyjesz jeszcze w jakichś coubertenowskich czasach.Mario pisze:Sorry za populistyczne teksty, ale czy tenisiści grają w turniejach za darmo czy jednak ta pula nagród istnieje rzeczywiście? Jestem wielkim przeciwnikiem startowego, no ale trudno - jest i nic się nie zmieni. Chociaż dla domowych turniejów (piszę o wszystkich gwiazdach) można by zrobić wyjątek...