Forum fanów tenisa ziemnego, gdzie znajdziesz komentarze internautów, wyniki, skróty spotkań, statystyki, materiały prasowe, typery i inne informacje o turniejach ATP i WTA. http://mtenis.com.pl/
Lockout w NBA trwa w najlepsze, ale na przełomie sierpnia i września czekają nas Mistrzostwa Europy z udziałem Polaków. Polacy zdobywali do tej pory 4 medale mistrzostw Starego Kontynentu - 3 brązowe i 1 srebrny. Ostatni z nich w roku 1967.
Re: Koszykówka
: 04 wrz 2011, 20:48
autor: RuchChorzów
Polska ograła Turków jednym punktem !!!
Jak jutro wygra to awansuje dalej.
Re: Koszykówka
: 15 wrz 2011, 11:08
autor: RuchChorzów
Gospodarze ME Litwa pożegnała się z turniejem przegrywając z Macedonią. Hiszpanie grają dalej.
Hiszpanie awansowali do finału ME pokonująć w półfinale Macedonię 92 -80. Świetny mecz rozegrali Juan Carlos Navarro (35 pkt, 5 "trójek") i Pau Gasol (22 pkt, 17 zbiórek). Wśród Macedończyków najlepiej spisali się naturalizowany Amerykanin Bo McCalebb (25 pkt, 5 asyst) i Pero Antić (17 pkt, 9 zbiórek). Mecz rozstrzygnął się w 3. kwarcie, którą koszykarze z Półwyspu Iberyjskiego wygrali 27-17.
Edit: Drugim finalistą została Francja, która pokonała Rosję 79-71. Zapowiada się ciekawy finał.
Re: Koszykówka
: 17 wrz 2011, 12:58
autor: RuchChorzów
Sempere pisze:Hiszpanie awansowali do finału ME pokonująć w półfinale Macedonię 92 -80. Świetny mecz rozegrali Juan Carlos Navarro (35 pkt, 5 "trójek") i Pau Gasol (22 pkt, 17 zbiórek). Wśród Macedończyków najlepiej spisali się naturalizowany Amerykanin Bo McCalebb (25 pkt, 5 asyst) i Pero Antić (17 pkt, 9 zbiórek). Mecz rozstrzygnął się w 3. kwarcie, którą koszykarze z Półwyspu Iberyjskiego wygrali 27-17.
Edit: Drugim finalistą została Francja, która pokonała Rosję 79-71. Zapowiada się ciekawy finał.
Jednak ciekawszy by był gdyby grali Polacy
Re: Koszykówka
: 18 wrz 2011, 12:51
autor: Dajan
Zapowiada nam się dobry mecz i finał, co by tu nie mówić, nie jest niespodzianką. Spotykają się 2 najmocniejsze ekipy tych mistrzostw. Nie można zapomnieć też o meczu o 3 miejsce, Macedonia - Rosja.
Re: Koszykówka
: 19 wrz 2011, 16:08
autor: RuchChorzów
Francja - Hiszpania 85 - 98.
Hiszpania mistrzem Europy w Koszykówce !
Re: Koszykówka
: 19 wrz 2011, 21:46
autor: Sempere
Sylwetki złotych medalistów EuroBasketu 2011
Spoiler:
Reprezentacja Hiszpanii jak zwykle leniwe rozpoczęła turniej, nie ustrzegła się błędów, kiedy mogła sobie na nie pozwolić, ale w drugiej rundzie i w meczach win-or-die grała jak z nut i ostatecznie bezapelacyjnie udowodniła wszystkim, że nie ma na nią mocnych w Europie. Powiedzieć, że podopieczni Sergio Scariolo byli poza zasięgiem wszystkich, to zdecydowanie za mało. Prezentujemy sylwetki złotych medalistów.Ekipa Hiszpanii nie rozpoczęła litewskiego turnieju od falstartu, tak jak to było przed dwoma laty w Polsce. Niemniej jednak ospałe zwycięstwa nad Polską (83:78) czy Portugalią (87:73) nikogo nie przekonywały i dopiero w czwartym swoim spotkaniu machina Sergio Scariolo zaprezentowała się tak, jak determinują ją do tego umiejętności poszczególnych zawodników. W starciu z gospodarzami Hiszpania już po pierwszej kwarcie prowadziła 31:10, a do przerwy 62:36, ostatecznie pozwalając Litwinom wyszumieć się co nie co dopiero pod koniec meczu (91:79).
Wówczas jednak niespodziewanie przyszła porażka z Turcją (57:65) i tezę, że Hiszpania gładko obroni tytuł wywalczony w Polsce, znowu poddano w wątpliwość. Jak się jednak okazało, Juan Carlos Navarro i spółka wiedzieli kiedy mogą pozwolić sobie na przegraną i począwszy od drugiej fazy turnieju, grali jak z nut.
Na pierwszy ogień poszli Niemcy, którzy jeszcze podjęli walkę, ale i tak byli bez szans (77:68). W kolejnym starciu Serbowie już po pierwszej połowie złożyli broń (84:59), zaś Francuzi doznali prawdziwej klęski (69:96), choć zagrali bez Tony’ego Parkera. W ćwierćfinale podopieczni Scariolo rozbili w pył Słowenię (86:64), zaś w półfinale rewelacyjnej Macedonii starczyło się sił tylko na dwie kwarty (92:80).
Wreszcie wielki finał przeciwko znakomitym Francuzom, którzy tym razem wystawili do gry Parkera, ale co z tego skoro Jose Manuel Calderon wymusił na gwieździe San Antonio Spurs aż 11 niecelnych rzutów, bracia Pau i Marc Gasolowie byli jak dwie wieże, a MVP całego turnieju, Navarro raz za razem ośmieszał defensywę "Trójkolorowych". Ostatecznie skończyło się na wyniku 98:85, co i tak można przyjąć za najmniejszy wymiar kary.
I może Hiszpania nie grała tak finezyjnie, jak dwa lata temu na Torwarze czy w Spodku, to jednak przypominała doświadczonego boksera, który po profesorsku rozgrywa jedenaście rund by w dwunastej zadać kilka mocnych ciosów i przypieczętować swoją wygraną. I któremu jednogłośna decyzja sędziów jest do niczego niepotrzebna, wszak wiedza o jego umiejętnościach jest powszechna wśród wszystkich rywali dookoła.
Juan Carlos Navarro (18,7 punktu, 3 asysty, 46 % z gry, 45 % za trzy): Dwa lata temu rzucający obrońca Barcelony był bezsprzecznie w cieniu Pau Gasola oraz Rudy’ego Fernandeza, pełniąc rolę strzelby numer trzy w zespole. Na Litwie to jednak "La Bomba" dyktował tempo, do którego dostosowywali się jego partnerzy z drużyny, a które było zdecydowanie za szybkie dla rywali. Fani basketu długo będą wspominać, jak przeciwko gospodarzom imprezy już w pierwszej kwarcie zdobył 15 punktów, jak przeciwko Macedonii rzucił w przeciągu niespełna trzech minut 11 oczek, które ustawiły dalszą rywalizację, albo jak w trakcie fazy pucharowej EuroBasketu uzyskiwał średnio 29,3 punktu. A w wielkim finale? Gdy Tony Parker raz za razem podejmował błędne decyzje, Navarro spokojnie robił to, co umie najlepiej: urywał się na zasłonach, wchodził na kosz, rzucał ze statecznej pozycji, rzucał odchylony do tyłu... I trafiał, trafiał, trafiał...
Pau Gasol (20,1 punktu, 8,3 zbiórki, 1,7 bloku, 54 % z gry): Wydawało się, że nie może grać lepiej, niż na poprzednich Mistrzostwach Europy, kiedy był najlepszym graczem turnieju. A jednak. Starszy z braci w żadnym meczu nie zszedł poniżej dwucyfrowej zdobyczy punktowej, w połowie spotkań rzucał więcej niż 20 oczek, zaś prawdziwą klasę pokazał w spotkaniach fazy play-off, w których legitymował się średnimi 19,3 punktu i 14,3 zbiórki. Warto dodać, że środkowy Los Angeles Lakers opanował niezwykłą sztukę - nawet grając słabiej, i tak wywiera wielki wpływ na postawę swojej drużyny, a poziom, który wówczas prezentuje i tak jest nieosiągalny dla większości centrów na świecie. Hiszpania ponadto bardzo zyskuje na tym, że Pau może grać w pierwszej piątce ze swoim młodszym bratem, z którym instynktownie wiedzą, co zamierzają grać w danej akcji.
Marc Gasol (13,3 punktu, 7,3 zbiórki, 50 % z gry): Dwa lata temu był tylko zmiennikiem swojego brata lub Jorge Garbajosy. Dziś już nikt nie wyobraża sobie pierwszej piątki Hiszpanii bez młodszego z braci, który na przestrzeni zaledwie dwóch sezonów przeistoczył się w jednego z najlepszych europejskich graczy podkoszowych. Jego dwójkowe zagrania z bratem wejdą do klasyki litewskiego EuroBasketu, tak samo jak rzuty oddawane pod presją, w których Marc jest prawdziwym mistrzem (m.in. trójka z odchylenia w finale), choć jego technika pozostawia nieco do życzenia. Jednakże od zdobywania punktów w drużynie Sergio Scariolo są inni, więc wystarczy by młodszy Gasol walczył na tablicach (trzykrotne double-double w turnieju), miał oczy dookoła głowy (pięć asyst przeciwko Wielkiej Brytanii i Macedonii, cztery przeciwko Litwie) i punktował spod kosza.
Rudy Fernandez (8,2 punktu, 3,4 zbiórki, 3 asysty, 50 % z gry): Z jednej strony ktoś mógłby porównać obecne występy Fernandeza z tymi sprzed dwóch lat i wówczas padło by pytanie co się stało ze skrzydłowym Portland Trail Blazers w przeciągu tego czasu. Jednakże przykład 26-latka pokazuje jak kłamliwe mogą być czasami opinie opierane na statystykach. Fernandez pełnił na Litwie niewdzięczną rolę spoiwa łączącego graczy niskich i wysokich, a często oddelegowany do defensywy harował po obu stronach parkietu, skupiając się jednocześnie na tym by jak najwięcej wolnego miejsca pod koszami mieli bracia Gasol. Nie przeszkodziło mu to jednak być czwartym strzelcem ekipy.
Jose Manuel Calderon (5,9 punktu, 3,2 zbiórki, 2,7 asysty, 44 % z gry): Czym byłaby mistrzoska drużyna bez swojego motoru napędowego? Calderon przez cały turniej pozostawał w cieniu swoich kolegów raz po raz dogrywając piłkę pod kosz, albo do wychodzącego po zasłonie Navarro. Nie forsował rzutów i popełniał bardzo mało błędów. Grał mądrze i statecznie, ale potrafił również wykreować samego siebie - gdy zobaczył, że przeciwko słabszemu fizycznie Tony’emu Parkerowi może zagrać bardziej siłowo, łatwo zdobył 17 punktów w 24 minuty. A to przecież był finał całego turnieju. Cóż, mężczyznę podobno poznaje się właśnie po tym, jak kończy...
Serge Ibaka (7,1 punktu, 3,9 zbiórki, 1,2 bloku, 57 % z gry): Kluczowy rezerwowy w ekipie Scariolo, który w walce o minuty wyprzedził Felipe Reyesa. Koszykarz Oklahoma City Thunder wprowadzany był do gry głównie po to by walczyć w defensywie i z tego zadania wywiązywał się znakomicie. Jego pięć bloków w osiem minut przeciwko atletycznym graczom Francji w wielkim finale zostanie zapamiętanych na lata. Warto dodać, że ma tylko 22 lata więc w perspektywie kilku sezonów ma szansę stać się podstawowym graczem Hiszpanii.
Felipe Reyes (5 punktów, 2,8 zbiórki, 55 % z gry): Niestety, tego turnieju gracz Realu Madryt pod względem indywidualnym nie będzie wspominał specjalnie dobrze. Na parkiecie w każdym meczu spędzał tylko kwartę, zaś w trzech kluczowych spotkaniach mistrzostw zagrał tylko 12 minut (w tym po minucie w półfinale i finale). Wszystko wskazuje na to, że to początek końca kariery 31-letniego silnego skrzydłowego w reprezentacji. Na osłodę łez pozostaje mu fakt, że gdy już był na parkiecie, grał skutecznie.
Fernando San Emeterio (2,9 punktu, 1,4 zbiórki, 33 % z gry): Ciężko być zmiennikiem Rudy’ego Fernandeza i ciężko jest walczyć o pierwszą piątkę w zespole gdy do zaoferowania ma się w dużej mierze tylko umiejętności strzeleckie. Koszykarz Caji Laboral Baskonia w czterech spotkaniach turnieju otrzymał nieco większy kredyt zaufania, ale tylko raz pokazał na co go stać - przeciwko Niemcom rzucił 12 oczek w 21 minut. Warto jednak odnotować, że San Emeterio nie starał się za wszelką cenę przekonać wszystkich co do swoich umiejętności, a robił to, czego oczekiwał od niego szkoleniowiec - grał zespołowo (przeciwko Polsce, Wielkiej Brytanii i Słowenii rozdał po trzy asysty), a rzucał wtedy, gdy miał otwarte pozycje.
Sergi Llull (2,8 punktu, 2 asysty, 33 % z gry): Przeciętnie grał o kilka minut dłużej niż na turnieju w Polsce, ale ten czas nie przekładał się na zdobycze indywidualnie. To, że grać potrafi udowodnił spotkaniem przeciwko Francji (w 2. fazie grupowej, nie w finale), kiedy zdobył dziewięć oczek w 17 minut. W innych spotkaniach mniej widoczny i nastawiony bardziej na dogrywanie piłek do swoich partnerów, niż na trafianie do kosza. Póki Navarro gra w kadrze, jego status raczej się nie ulegnie zmianie.
Victor Claver (2 punkty, 0,6 zbiórki, 42 % z gry): Piąty zawodnik podkoszowy w reprezentacji i wszystko wskazuje na to, że w najbliższym latach nic w tej kwestii się nie zmieni, choć po turnieju w Polsce wielu mówiło, że najbliższy czas będzie należał do niego. Wielki potencjał, z którym trener Scariolo chyba nie do końca wie, co ma zrobić.
Ricky Rubio (1,5 punktu, 2,5 zbiórki, 2,1 asysty, 23 % z gry): W porównaniu z zeszłym EuroBasketem, regres o 180 stopni. Dwa lata temu Rubio był podstawowym rozgrywającym swojej drużyny, ale tylko dlatego, że kontuzję leczył wówczas Calderon. Wydaje się, że 21-latek od jakiegoś czasu stoi w miejscu i cały czas bazuje na tym, czym obdarzył go los - niesamowitym wyczuciu gry i zmyśle do gry kombinacyjnej. Jego czas w reprezentacji na pewno jeszcze nadejdzie, choć musi popracować nad rzutem i fizycznością.
Victor Sada (1 punkt, 2 zbiórki, 1 asysta, 36 % z gry): 27-latek to koszykarz jakiego chciałby mieć każdy trener (stąd też przez tyle lat reprezentował barwy Barcelony) - przede wszystkim myśli o zespole, godzi się na każdą rolę, a gdy wychodzi na parkiet, potrafi zagrać jako rozgrywający, rzucający obrońca, a także niski skrzydłowy. W wielkim finale to na niego wolał postawić Scariolo niż na młodego Rubio, gdy z parkietu musiał zejść Calderon. skomentuj komentarze (1) drukuj artykuł Udostępnij 0
Kolejna tura rozmów pomiędzy władzami NBA a związkiem zawodowym graczy (NBAPA) nie przyniosła żadnego efektu. Następne zaplanowane są na piątek, lecz David Stern ostrzega, że w przypadku braku progresu w rozmowach sezon 2011/2012 może w ogóle nie ruszyć!
Sprawa wydaje się być naprawdę poważna. Optymistycznie nastawiony do tej pory David Stern zamierza ostrzec zawodników o możliwości odwołania całego sezonu w przypadku braku progresu w rozmowach, których kolejna tura ma się odbyć w najbliższy piątek.
- Weekend będzie miał ogromne znaczenie dla całego sezonu. Albo uczynimy spory postęp w rozmowach, albo nie, lecz wówczas nie będzie rozmów o możliwości rozpoczęcia sezonu o czasie - powiedział komisarz ligi.
W piątkowym spotkaniu mają wziąć udział właściciele aż 15 klubów oraz najważniejsi gracze NBA, w tym LeBron James. Czas ucieka, a porozumienia nadal nie widać. Czy uda się je osiągnąć w weekend?
- Zdajemy sobie sprawę, że dni w kalendarzu uciekają i jeżeli bardzo prędko nie znajdziemy nici porozumienia, to rozpoczęcie sezonu o czasie będzie bardzo trudne - powiedział Derek Fisher, przewodniczący związku zawodowego graczy.
Przypomnijmy, że kilka dni temu władze ligi przełożyły datę rozpoczęcia obozów treningowych na czas nieokreślony i odwołały 43 mecze przedsezonowe. To pierwszy taki przypadek od 1998 roku, gdy nie odbyły się 32 spotkania towarzyskie.
Adam Wójcik: Dążę do tego, żeby jeszcze wrócić na parkiet
Koszykarski Śląsk Wrocław wraca do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Do Wrocławia wraca także Adam Wójcik, który jak najszybciej chce pojawić się na parkiecie. - Chcemy walczyć o najwyższe cele - mówi Wójcik. - Dążę do tego, żeby jeszcze wrócić na parkiet. Rehabilitacja przebiega dobrze, zaczynam się już ruszać indywidualnie. Jeszcze nie mogę grać, ale już zaczynam biegać, skakać, zacząłem już trenować z zespołem. Jeszcze nie gram pięciu na pięciu, jeszcze nie gram w sparingach, ale wszystko idzie w tym kierunku, żeby już niedługo móc grać na kontakcie. Jeszcze trochę muszę wzmocnić nogę. Myślę, że za jakiś czas pokażę się na parkiecie - mówi Adam Wójcik, który ze Śląskiem Wrocław przygotowuje się do nowego sezonu.
- Dążę do tego, żeby jak najszybciej wrócić - dodał.
We Wrocławiu koszykówki na najwyższym poziomie nie było od trzech lat. - Powrót do elity koszykarskiej we Wrocławiu to trochę spełnienie marzeń. Myślę, że nie tylko dla mnie, ale i dla części kibiców, dla zawodników, dla całej Polski koszykarskiej. Wrocław jest znowu w Ekstraklasie. Bardzo to dobrze wróży, bo tu zawsze były ciekawe mecze, zawsze była ciekawa drużyna. Mam nadzieję, że tak dalej będzie to wyglądało - zaznacza koszykarz.
Co co będzie stać nową, budowaną od podstaw drużynę? - Mam nadzieję, że ta moda na koszykówkę we Wrocławiu wróci. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że to jest wszystko budowane od podstaw. Można powiedzieć, że przez trzy lata nie było Wrocławia na mapie polskiej koszykówki. Budujemy całą drużynę od początku, jest dużo młodych zawodników, jest ciekawy zespół. Myślę, że to będzie drużyna, która z każdym z tej górnej półki będzie mogła nawiązać równorzędną walkę. Przekonaliśmy się o tym na kilku turniejach. To jest też kwestia doświadczenia, trochę szczęścia, żeby jeszcze lepiej grać. Jeżeli to jest zespół od początku budowany to myślę, że w następnych sezonach będzie to zdecydowanie lepiej wyglądało i na pewno będziemy walczyć o najwyższe cele. Oczywiście teraz też chcemy walczyć o najwyższe cele. Każdy mecz dla nas jest bardzo ważny, z każdym chcemy wygrać. Pewnie tak będzie od początku do końca - podsumował zawodnik drużyny Miodraga Rajkovicia.
Jak wsiądę na motor to nie ma mnie w NBA - rozmowa z Marcinem Gortatem, koszykarzem Phoenix Suns
- Szansa na to, że rozgrywki NBA wystartują w terminie jest bardzo mała. Obawiam się, że najwcześniej sezon rozpocznie się w grudniu bądź w styczniu. A może się tak zdarzyć, że sezon zostanie odwołany - powiedział Marcin Gortat . Co więc robić w wolnych chwilach? Może poszaleć na motorze? - Nie. Przez najbliższe 10 lat na pewno nie usiądę za kierownicą motocykla, bo zabrania mi tego kontrakt. Nie mówię, że nigdy nie jeździłem motorem, ale obecnie mam zapis w umowie, który mi na to nie pozwala. Jeśli wsiadłbym na motor i coś by mi się stało, wtedy nie ma mnie w NBA. Ostatni Polak zostałby wyrzucony z NBA - dodał Gortat, który pojawił się w stolicy na imprezie zorganizowanej na Placu Bankowym m.in. przez PZM, w celu promowania bezpiecznej jazdy.
Marek Dubiński: W wolnych chwilach bierze pan udział w kampanii promującej bezpieczną jazdę. Zachwala pan technologię eSafety. Ostrzega ona kierowcę wtedy gdy przekracza dozwoloną prędkość, bądź gdy najeżdża na sąsiedni pas. System pokazuje też jak należy wyhamować koła, aby uniknąć poślizgu podczas nagłego omijania przeszkody. Jak to się stało, że zaczął pan promować bezpieczną jazdę?
Marcin Gortat : Dostałem zaproszenie do promowania bezpiecznej jady od programu
"Bezpieczne rajdy" oraz od Polskiego Związku Motorowego. Bezpieczeństwo na drogach jest bardzo ważne, nie tylko dla mnie, jako sportowca, ale też dla młodzieży. Jestem sportowcem, który promuje koszykówkę poprzez uczestnictwo w obozach dla młodych ludzi. Staram się ich przygotować mentalnie nie tylko na to co ich czeka w sporcie, ale i w życiu. Bezpieczna jazda, jej promocja, pokazuje jak jeździć samochodem, aby uniknąć wypadków. Poza tym przygotowuje ludzi mentalnie do odpowiedniego zachowania się za kierownicą. Nowe systemy, które powstają w autach są bardzo dobre, trzeba więc je więc wykorzystać.
Co najbardziej podoba się panu w technologii eSafety?
- Nie potrafię się zdecydować na jakiś konkretny element, bo wszystkie są ważne. Ostrzeganie o zbyt dużej prędkości jest tak samo istotne jak poinstruowanie kierowcy jak ma wyjść z poślizgu. Podoba mi się wszystko co pozwoli przyczynić się do większego bezpieczeństwa na drodze.
A za kierownicą, którego samochodu chciałby pan kiedyś usiąść?
- Bardzo podoba mi Lexus LFA, ale niestety się do niego nie zmieszczę. Jeśli bym się uparł, to musiałbym wejść do niego na siłę, ale pewnie wtedy straciłbym na chwilę czucie od pasa w dół.
Przypomina pan sobie jakąś groźną sytuację za kierownicą?
- Muszę przyznać, że takich sytuacji w Polsce było sporo. Gdyby nie mój zdrowy rozsądek, bądź systemy, które miałam w aucie, wtedy mogło być nie za wesoło. Czasami było to niedostosowanie prędkości do warunków panujących na drodze.
Poniosła pana fantazja?
- Nieraz fantazja, a niekiedy możliwości auta.
A ile najszybciej pan jechał?
- Na autostradzie w Niemczech jechałem 280 km na godzinę. Nie pamiętam dokładnie jakim samochodem, ale chyba Mercedesem. Na autostradzie nie było ograniczenia prędkości, więc nie złamałem przepisów. W USA, gdy auto stało na wałkach, a więc nie było obok innych samochodów, BMW rozpędziło się do 330 km.
Promuje pan bezpieczną jazdę. A czy ma pan motor?
- Nie. Przez najbliższe 10 lat na pewno nie usiądę za kierownicą motocykla, bo zabrania mi tego kontrakt. Nie mówię, że nigdy nie jeździłem motorem, ale obecnie mam zapis w umowie, który mi tego zabrania.
A jakie byłby konsekwencje, gdy po cichu usiadł pan na motor i coś by się panu stało? Byłaby to jakaś wysoka kara finansowa?
- Wtedy nie ma mnie w NBA. Ostatni Polak zostałby wyrzucony z NBA.
W NBA trwa lokaut, bo kluby nie mogą dogadać się z zawodnikami odnośnie zarobków. Kiedy pana zdaniem wystartują rozgrywki NBA?
- Szansa na to, że wystartują w terminie jest bardzo mała. Obawiam się, że najwcześniej sezon rozpocznie się w grudniu bądź w styczniu.
A czy sezon może zostać odwołany?
- Może tak się zdarzyć. Niestety, to jest jak najbardziej realne.
A jeśli rozgrywki NBA dojdą do skutku, to może pan je rozpocząć w innym klubie NBA niż w Phoenix Suns?
- Nie ma takiej możliwości.
Alonzo Gee, koszykarz pierwszej piątki Cleveland Cavaliers został zawodnikiem Asseco Prokomu Gdynia. Czy ten sezon w wyniku lokautu w NBA może być przełomowy dla PLK?
- Na pewno będzie to lepszy sezon dla PLK niż poprzedni. Wielu zawodników z USA przyjeżdża grać do Europy, co PLK może wykorzystać. Nie tylko od strony sportowej, ale też marketingowej nasze rozgrywki mogą zanotować znaczny postęp.
Postęp, postępem, ale PLK cały czas musi dokładać się do transmisji z meczów w telewizji. Jak pan to skomentuje?
- Niestety nie da się tego ukryć, że koszykówka nie jest w Polsce jeszcze na tyle silną dyscypliną, aby telewizje się o nią biły. Powoli dochodzimy do punktu, w którym stanie się ona bogatsza jeśli chodzi o produkt marketingowy. Kilkanaście lat temu koszykówka była naprawdę dobrym produktem w Polsce, obecnie odbijamy się od dna. Wierzę, że wszystko z czasem wróci do normy.
Niedawno zagrał pan przez kilka minut w koszulce Anwilu Włocławek, w ramach pożegnalnego meczu Andrzeja Pluty przeciwko Asseco Prokom Gdynia. Skoro Alonzo Gee zdecydował się na grę w Polsce, to może pan dałby się na to skusić na czas lokautu!
- Była propozycja z mojego klubu, z ŁKS Łódź. Czy były inne z PLK? Jakie są obecnie? Tym zajmuje się mój agent, który w odpowiednim czasie o tym poinformuje.
Reprezentacja Polski nie wyszła z grupy podczas niedawnego EuroBasketu na Litwie, lecz PZKosz nie zamierza rezygnować z usług trenera Alesa Pipana. Słoweniec ma pracować z kadrą do ME w 2013 roku, a nowy kontrakt ma zostać podpisany jeszcze w październiku.
- Umówiliśmy się z trenerem na kontakt w połowie tego miesiąca. Można powiedzieć, że do ustalenia pozostały nam szczegóły. Nie rozmawialiśmy o pieniądzach, wolałbym zresztą tę kwestię teraz pominąć. To nie jest najważniejsze - powiedział na łamach Przeglądu Sportowego Grzegorz Bachański, prezes PZKosz.
Ales Pipan poprowadził Polaków do bilansu 2-3 na mistrzostwach Europy na Litwie, co nie dało jednak awansu do drugiej rundy. Mimo takiego występu, związek nie chce zrywać kontraktu ze szkoleniowcem, który w nadchodzącym sezonie będzie prowadził chorwacki KK Zadar.
Niewyjaśniona pozostaje również kwestia asystenta Pipana. Ostatnio był nim Mladen Starcevic.
Andriej Kirilenko po 10 latach wraca do CSKA Moskwa!
Jeden z najlepszych Europejczyków w NBA w ostatnich latach wraca na Stary Kontynent. Po 10 latach gry w Utah Jazz Andriej Kirilenko znów założy trykot CSKA Moskwa - klubu, w którym rozpoczynał swoją wielką karierę.
Kontrakt ma obowiązywać przez trzy sezony z możliwością powrotu do NBA. Andriej Kirilenko przeszedł już testy medyczne, a we wtorek pojawi się na pierwszym treningu stołecznej drużyny. Co ciekawe, wszystkie zarobione pieniądze zawodnik chce przeznaczyć na cele dobroczynne.
- Cieszę się, że mogę wrócić gdzie dojrzewałem koszykarsko. CSKA ma silny zespół, świetnego trenera i graczy. Wszystkie pieniądze, które zarobię w Rosji przeznaczę na fundację Kirilenko's Kids - powiedział Rosjanin.
30-latek grał już w barwach CSKA w latach 1998-2001. W tym czasie zdobył mistrzostwo Rosji a także został wybrany MVP turnieju finałowego.
W latach 2001-2011 reprezentował barwy Utah Jazz, dla której rozegrał 681 spotkań ze średnimi na poziomie 12,4 punktu i 5,6 zbiórki.
Kirilenko to jeden z najwszechstronniejszych zawodników w historii NBA. Na jego koncie jest między innymi słynny mecz z 2006 roku kiedy zdobył 14 punktów, 9 asyst, 8 zbiórek, 7 bloków i 6 przechwytów.
W niedzielę i poniedziałek miały miejsce rozmowy ostatniej szansy w kontekście uratowania pełnego sezonu. Nie udało się. Po raz pierwszy od 1999 roku liga anulowała pierwsze dwa tygodnie rozgrywek.
Do ostatecznego porozumienia nie doszło. NBA została więc zmuszona do odwołania pierwszych spotkań.- Oczywiście, to nie jest miłe dla nikogo. Tu nie chodzi o dolary i centy dla zawodników. Chodzi o system, w którym będziemy mogli operować - mówił przewodniczący związku koszykarzy, Derek Fisher.
- Wiem, że to okropnie trudne dla fanów. Pozostajemy w przepaści jeśli chodzi o system rozgrywek - mówił z kolei komisarz David Stern.
Śląsk Wrocław przegrał swój pierwszy mecz po powrocie do PLK. Pogromcami zawodników z Wrocławia okazali się gracze Zastalu Zielona Góra. Spotkanie było rozgrywane we Wrocławiu.
Re: Koszykówka
: 14 paź 2011, 21:14
autor: Sempere
Wrocławskie basketowe szaleństwo trwa
Koszykówka na najwyższym poziomie wróciła do Wrocławia. Nie trzeba było długo czekać, żeby odczuć to na własnej skórze. Wskaźniki basketowego szaleństwa są aż nadto widoczne.
Co prawda debiut zakończył się minimalną porażką, ale poziom emocji oraz dramaturgia tego spotkania podbiły serca lokalnych sympatyków koszykówki. W końcu zacięte końcówki są solą tego sportu. Dotyczy to zarówno tych starszych kibiców, którzy pamiętają oczekiwanie na słynną "osiemnastkę", czyli 18 tytuł mistrzowski tego najbardziej utytułowanego polskiego klubu koszykarskiego i byli świadkami wcześniejszych sukcesów, ale również wielu młodych ludzi, którzy wcześniej nie zasiadali na trybunach podczas zmagań koszykarzy.
Dotyczy to między innymi studentów, którzy we Wrocławiu są dopiero od kilku lat i nie mieli jeszcze okazji oglądać tu koszykarskich widowisk. Rozglądając się w Hali Orbita można było rzeczywiście zauważyć wielu młodych ludzi, ale także zaprawionych w bojach fanów Śląska. Ta mieszanka powoduje, że wrocławskie obiekty sportowe są wypełnione po brzegi - zarówno w rozgrywkach TBL, jak i II lidze. Koniunktura rośnie, z czego całe koszykarskie środowisko nad Odrą powinno się tylko cieszyć.
Najlepszym dowodem na to, jak wielkie zainteresowanie towarzyszy rozgrywkom Tauron Basket Ligi jest fakt, że według naszych informacji na najbliższy mecz z AZS-em Koszalin rozeszło się już ponad 3000 wejściówek, a przecież spotkanie odbędzie się dopiero w środę! Na sytuację taką wpływ ma z pewnością to, że mecz odbędzie się w legendarnej Hali Ludowej. To właśnie tutaj wrocławski zespół święcił swoje największe tryumfy. Ostatnie spotkanie rozegrane pod szyldem Polskiej Ligi Koszykówki odbyło się tu...18.12.2004, a więc prawie 7 lat temu! Przeciwnikiem była wtedy Polpharma Starogard Gdański.
Data ta ma w kalendarzu tutejszej koszykówki jeszcze inny wydźwięk. Otóż dokładnie 10 lat przed meczem z AZS-em, dokładnie 18.10.2001, Śląsk Wrocław w historycznym meczu pokonał w Suprolidze czołową drużynę Europy i absolutnego faworyta, izraelskie Maccabi Tel-Awiw. Tamto zwycięstwo po dziś dzień owiane jest legendami i uchodzi za jeden z największych tryumfów polskiej koszykówki. W pokonanym zespole występowały takie sławy jak Derrick Sharp, Nate Huffman, Tal Burstein czy Anthony Parker. Z kolei w ekipie gospodarzy oprócz znanych wszystkim Macieja Zielińskiego, Adama Wójcika czy Dominika Tomczyka, występowali między innymi Andrej Fetisov, Raimonds Miglinieks czy Joe McNaull.
Wszystkie te czynniki złożyły się na to, że zainteresowanie spotkaniem z koszalińską drużyną przekracza wszelkie wyobrażenia. Wszyscy, którzy chcą być w środę świadkami powrotu Śląska Wrocław do Hali Ludowej i uczcić rocznicę lokalnego "Wiednia", muszą o tym pomyśleć jak najszybciej, ponieważ zwlekanie może skończyć się po prostu przegapieniem tej wyjątkowej okazji. We Wrocławiu basketowe szaleństwo trwa w najlepsze.
Od sezonu 2012/2013 zmieni się formuła rozgrywek Euroligi i EuroCup. W tym drugim pucharze będziemy mieć dwóch uczestników, lecz gdyby nie Asseco Prokom Gdynia, to w Eurolidze Polska wystawiałaby drużynę tylko do kwalifikacji.
– EuroCup zostanie poszerzony do 48 drużyn i dzięki temu zyskaliśmy dodatkowego uczestnika. Natomiast gdyby nie licencja na stałe występy dla Asseco Prokomu, to nie moglibyśmy być pewni uczestnictwa polskiej drużyny w Eurolidze. Nasze kluby zdobywały zbyt mało punktów do rankingu i dlatego jeśli ktoś inny niż Prokom zostanie mistrzem kraju, to będzie mógł zagrać tylko w kwalifikacjach – mówi prezes PLK Jacek Jakubowski, który uczestniczył w ostatnim spotkaniu organizatorów Euroligi.
O tym, jak trudno gra się w kwalifikacjach, przekonał się Turów Zgorzelec, który odpadł już po pierwszym meczu z BK Chimki. Licencja, którą otrzymał Prokom, obowiązuje jeszcze przez rok. Trzyletni kontrakt dla zespołu z Gdyni, wykorzystując awans koszykarzy do ósemki dwa sezony temu, wywalczyli dzięki osobistym kontaktom szefowie Asseco Prokomu – Ryszard Krauze i Przemysław Sęczkowski. Wcale nie jest pewne, że uda się im taki sukces powtórzyć.
– Dlatego niezwykle ważne będzie każde zwycięstwo polskiego klubu w rozgrywkach europejskich – podkreśla Jakubowski.
– Boję się, byśmy nie poszli śladami piłki nożnej, gdzie po dwóch występach w Lidze Mistrzów przez ponad dekadę już nie udało nam się dostać ponownie do elity – martwi się szef PLK.
Piłkarska LM jest punktem odniesienia także dla szefów Euroligi. – Powinniśmy wybierać godziny meczów tak, aby uniknąć nakładania się na Champions League. Piłka nożna jest zbyt popularna, by w skali europejskiej koszykówka mogła wygrać walkę o widzów – mówi Jakubowski.
Kolejną zmianą jest wydłużenie fazy Top 16. Szesnaście zespołów zostanie podzielonych na dwie grupy, zamiast czterech. – W ten sposób każda z drużyn rozegra większą liczbę meczów i jej kibice dłużej będą mogli żyć Euroligą – wyjaśnia Jakubowski.