Strona internetowa turnieju
Profil turnieju na oficjalnej stronie ATP
Miejsce rozgrywania turnieju: Paryż, Francja
Czas rozgrywania turnieju: 22.05.2016-05.06.2016
Drabinka: Singiel - 128 osób, Debel - 64 pary
Nawierzchnia: Clay
Pula nagród: -
Zwycięzca singla 2015:
- Stan Wawrinka (SUI)
Zwycięzcy debla 2015:
- Ivan Dodig (CRO)/Marcelo Melo (BRA)
Punktacja:
Zwycięzca - 2000 pkt.
Finalista - 1200 pkt.
Półfinalista - 720 pkt.
Ćwierćfinalista - 360 pkt.
Uczestnik 4. rundy - 180 pkt.
Uczestnik 3. rundy - 90 pkt.
Uczestnik 2. rundy - 45 pkt.
Uczestnik 1. rundy - 10 pkt.
"Coś więcej niż jeden mecz"
Wypadałoby zacząć od podania wszystkich faktów odnośnie turnieju, jednak zdaję sobie sprawę, że większości z was zbytnio to nie interesuje. Bo ile razy można czytać, że Roland Garros jest jednym z czterech Szlemów, że rozgrywamy go na cegle, że pierwsza edycja przypada na 1891 rok, lecz ogólnopaństwowy charakter uzyskał 34 lata później, że kompleks umiejscowiony jest w XVI dzielnicy Paryża, że Rafael Nadal wygrał go 9 razy w singlu, a Max Decugis 13 razy w deblu. Można wspomnieć o 26 ludziach wygrywających w Erze Open, o rekordowej puli nagród, o nadchodzącej przebudowie, o jedynym francuskim zwycięzcy po 1967, czy pięciu nierozstawionych triumfatorów w historii całej imprezy. Ale prawda jest taka, że przez najbliższe 2 tygodnie oczy wszystkich powinny być zwrócone na dwóch ludzi, walczących o swoje legacy oraz kilku innych próbujących coś dla siebie ugrać.
Właściwie w każdej dyscyplinie przychodzi kiedyś taki moment, w którym wszystko to, co dzieje się wokół głównych aktorów przestaje mieć znaczenie. Nieważne czy to sport zespołowy, czy indywidualny, gwiazda zostaje rozliczona tylko z końcowego wyniku. I właśnie ten turniej jest takim momentem. Losowanie, pogoda, układ meczów, dzień konia rywala i inne zdarzenia losowe, mogą mieć wpływ na końcowe rozstrzygnięcia, ale w tym konkretnym przypadku nie będą żadnym usprawiedliwieniem. Jeśli walczysz o historyczne szczyty, nie możesz narzekać, że trafiłeś na Nishikoriego i Wawrinkę zamiast Berdycha i Federera, że kort jest wilgotny, że wieje wiatr, a Pablo Cuevas ma zamiar mordować się z tobą przez 4 godziny, kiedy twój główny rywal odstrzelił w 1,5 godziny przykładowego Tomica. Takie jest życie, jeśli wygrasz 7 meczów, ludzie zapomną o szczęśliwych okolicznościach, jeśli gdzieś się potkniesz nikt nie wspomni o tym jak miałeś trudno…
Zastanówcie się przez chwilę, gdzie w historycznym rankingu znajduje się Novak Djokovic. Top 10? Top 5? W zależności od sympatii jaką darzymy (lub nie) Serba, odpowiedzi mogą się różnić, ale chyba wszyscy zgodzimy się, że gość zapewnił już sobie tenisową nieśmiertelność. Za 25 lat randomowy użytkownik tenisowego forum będzie o nim pamiętał tak, jak my pamiętamy dziś o McEnroe czy Connorsie. Nie trudno zgadnąć, co musi zrobić, by realnie włączyć się do dyskusji o najlepszym w historii. Musi wygrać Roland Garros. Ciężko dokładnie stwierdzić ile zostało prób, ale z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że co najmniej 3. Pytanie - czy rzeczywiście ma czas? Załóżmy, że w tym roku znów się nie uda, ktoś będzie za dobry, coś pójdzie nie tak. Chwila załamki, powrót do treningu, kolejny świetny sezon, w 2017 już wszystko idzie po myśli, Nole wygrywa brakującego Szlema i wszyscy kibice Serba skaczą z radości. Co dalej? Ludzie wymieniają go obok Federera, Nadala, Lavera, Samprasa i kogoś tam jeszcze. Niby fajnie, ale sam Novak mówił, że chce zostać GOAT-em. I jeśli mówił prawdę, musi wygrać w tym roku. Federer ma rekord Szlemów, dominację na Wimbledonie i US Open, Laver klasyka, Nadal przez prawie 10 lat robił na clayu co chciał, wszyscy oprócz niesamowitych sukcesów mają coś, co ich wyróżnia. Djokovic wygrywając RG nie tylko kompletuje kalendarzowego, ale przede wszystkim robi Djoko Slam, a więc staje się pierwszym od czasów prehistorycznych człowiekiem będącym w posiadaniu każdego z 4 turniejów wielkoszlemowych. Dokładając do tego prawdopodobny rekord Mastersów, tygodni na liderze, kilka dodatkowych Szlemów, oraz wciąż realny wówczas pościg za klasykiem. No można odpłynąć… Porażka to z kolei kolejna rysa na legacy i bezpowrotny odjazd pociągu z napisem „bezdyskusyjny GOAT”.
Co oznacza ten turniej dla Nadala? Ostatnia szansa na Szlema? Bardzo możliwe. A co ten Szlem mu daje? Po pierwsze odkleja się od Samprasa, po drugie decima – wszyscy zachwycamy się 7 Wimbledonami Feda i Peta'a, a więc łatwo zrozumieć jak nieprawdopodobnym osiągnięciem będzie 10 tytułów w Paryżu, po trzecie reputacja – nie da się ukryć, że Rafa zaczyna zbliżać się do Hewitta 2006-10. Wprawdzie wciąż znajduje się w bezpiecznej odległości, ale fakty są takie, że od dwóch lat nie grał w półfinale Szlema. Załóżmy hipotetycznie jakąś wtopę, słabszą drugą część sezonu i pierwsze 3 miesiące kolejnego podobne do tegorocznych. No właśnie... Tak, wiem że Hiszpan niedawno wygrał Mastersa, ale kto wie czy i Rusty jakiegoś by nie wygrał, gdyby rozgrywali je na trawie. Jeśli Nadal nie wygra w tym roku i zakończy sezon bez jednego z najważniejszych turniejów, oficjalnie postawi jedną nogę po drugiej stronie rzeki i oficjalnie przestanie być contenderem w najważniejszych imprezach. Ale w przypadku zwycięstwa wskakuje co najmniej do pierwszej „3” historycznego topu, śrubuje rekord w ilości wygranych oraz zostaje w gronie najlepszych w najgorszym razie na kolejnych 12 miesięcy.
Oczywiście Rafa ma mniej do stracenia niż jego główny rywal, ewentualną porażkę przyjmie dużo łatwiej, ale za dobrze grał w przedbiegach, by w razie co kompletnie go rozgrzeszyć i udawać, że nic się nie stało. Może nie jest jak pokerzysta grający all in, jednak pewną część gromadzonej latami sumy do paryskiej puli też wrzuca.
Tenis nie rozpieszcza nas w ostatnim czasie ciekawymi Szlemami. Mało kto czeka z utęsknieniem na ćwierćfinały, czy tym bardziej dalsze fazy turnieju. Jeśli dzieje się coś interesującego, to z reguły w początkowych rundach, później do głosu dochodzą nasi bohaterowie, którzy po raz kolejny rozgrywają te same mecze z tymi samymi rozstrzygnięciami. Teraz pewnie powinienem powiedzieć, że tym razem będzie inaczej, ale nie, nie będzie, to znaczy wątpię, by Roland Garros 2016 był tym przełomowym turniejem, w którym dotychczasowy układ zostanie zniszczony. Jednak nie można powiedzieć, że szykuje się kolejna bezpłciowa impreza, bo to ten jeden jedyny raz, kiedy przewidywalne rozstrzygnięcia niespecjalnie nas zmartwią. Jeśli losowanie na to pozwoli i w finale zagrają Djokovic z Nadalem, to mimo braku sympatii dla obu bohaterów, z chęcią zasiądę przed telewizorem w niedzielne popołudnie i obejrzę to starcie. To będzie jak pojedynek dwóch wojowników, którzy stoczyli ze sobą wiele walk z różnymi rozstrzygnięciami, i którzy zmierzą się po raz ostatni, by ostatecznie ustalić, który jest lepszy. Obaj mają wiele do zyskania, ale porażka zostawi rysę na karierze jednego z nich. Wracając do tenisistów (i odchodząc od tej przenośni), pewnie jeszcze kiedyś ze sobą zagrają, ale mam wrażenie, że tutaj, w Paryżu możemy mieć ostatni mecz Novaka z Rafą, w którym na korcie staną dwaj aktualnie najlepsi zawodnicy na świecie w takich warunkach (cegła, BO5). Zresztą, nawet gdy zagrają w półfinale, będzie to bez wątpienia wydarzenie turnieju i wszystko napisane powyżej również ma rację bytu.
Nadal vs Djokovic, zagrali ze sobą 49 razy, ale to jedno, jubileuszowe starcie będzie miało wpływ na legacy ich obu. Naprawdę nie mogę się doczekać.
A co poza tym? Jest Murray, który znów poszalał w ceglanej kampanii, Wawrinka, który znów zaczyna grać w tenisa, Nishikori, który chce pokazać, że nie jest kolejnym Ferrerem oraz kilku zdolnych do sprawienia niespodzianki – Monfils, Thiem i Kyrgios to chyba najpoważniejsze nazwiska w tym gronie. Czy któryś z nich będzie na tyle mocny, by wmieszać się Rafole w ich pojedynek z historią? Najbliższe dwa tygodnie dadzą nam odpowiedź.
Z kwestii formalnych, losowanie w piątek o 11:30, start gier w niedzielę o 11.
- Wątek poświęcony temu eventowi przed rokiem: klik!