Gdzieś czytałem, że w półfinale Djoković vs del Potro były 64 wymiany powyżej 9 uderzeń. Tego na trawie chyba jeszcze nie grali.
Na razie o Murray'u. Odnośnie Djokovicia widzę, że trzeba wytoczyć cięższe działa, więc to później (jeśli czas pozwoli).
Ja tam będę jednak rozgrzeszał Murray'a. Fakt, nie ulega wątpliwości, że Andy czasem przeklina (choć pamiętam, jak na początku sezonu obiecywał, że postara się wstrzymywać z takimi zachowaniami), ale robi to tylko pod nosem i swoim adresem, więc nie widzę tu większego problemu. Dla mnie to nawet pozytywne zjawisko, gdy Szkot wypowiada do samego siebie całą uszczypliwą wiązankę. Próbuje w ten sposób pobudzić się tak, żeby ta brytyjska flegma nie wzięła góry nad odpowiednim nastawieniem podczas meczu - bo nie łudźmy się, że Andy będzie kiedykolwiek takim mistrzem koncentracji jak Nadal (on w przeciwieństwie do Rafy zwykle rozluźnia się po okresie świetnej gry). Takie reakcje Murray'a przeszkadzają mi trochę jedynie wtedy, gdy częściej wymawia on to soczyste słowo na "f", niż zagrywa dobre piłki. Ale nie ma sensu jakkolwiek go potępiać. Jeśli ktoś miałby już próbować krytykować Andy'ego, to tylko ci, którzy sami przeżywają lub przeżywali kiedyś podobne emocje na korcie.Anula pisze:Jeśli to prawda, to Andy nie ma powodu do dumy.
Zwróćcie uwagę na to, że każdy z Wielkiej Czwórki ma na korcie jakiś "wentyl bezpieczeństwa". Każdy poza Federerem. Murray przeklina, Djoković całuje krzyżyk albo łamie rakietę (tak jak w finale Szanghaju 2012), a Nadal "pompuje" i wykonuje inne podobne gesty. Roger wprawdzie podrywa się od czasu do czasu okrzykiem "Come on!", ale to dziś nie raz za mało.