Turniej w Rzymie to jeden z najstarszych turniejów zawodowego cyklu. Pierwszą edycję rozegrano tam w 1930 roku, a na listę zwycięzców w mieście, które powstało na siedmiu wzgórzach w dolinie rzeki Tyber, wpisywali się tacy mistrzowie jak Bill Tilden, Rod Laver, Ilie Nastase, Bjorn Borg, Guillermo Vilas, Ivan Lendl, Mats Wilander, Thomas Muster, Jim Courier, Pete Sampras i Gustavo Kuerten. Za prawdziwego imperatora trzeba jednak uznać Rafaela Nadala, który w Wiecznym Mieście po najwyższy laur sięgał aż siedmiokrotnie. W pamięci zostały szczególnie dwa pierwsze finały z jego udziałem – pięciogodzinne mecze z Guillermo Corią i Rogerem Federerem. Rządy Hiszpana na Foro Italico trzykrotnie przerywał jego największy przeciwnik na kortach ziemnych, Novak Djoković. Impreza w Rzymie to zresztą najbardziej zabetonowany turniej z cyklu Masters 1000, bowiem od 2005 roku triumfują tu wyłącznie Nadal i Djoković. Bardzo prestiżowe zawody gromadzą jednak nie tylko tuzy światowych rozgrywek, ale całą plejadę tenisistów, dla których turniej stanowi sprawdzian przed zbliżającym się Szlemem na kortach im. Rolanda Garrosa.
W zeszłorocznym finale do walki stanęli Rafael Nadal i Novak Djoković. Szanse wydawały się wyrównane. We wcześniejszej fazie turnieju trudno było uwierzyć, że Hiszpan dzień w dzień jest w stanie rozgrywać trzygodzinne mecze. Rafa, mimo że był niby bez formy i niby momentami wyglądał dramatycznie, cały czas zwyciężał. Novak również prezentował się niemrawo, co dało się wytłumaczyć dopiero co wyleczoną kontuzją nadgarstka oraz kilkutygodniową przerwą w startach. Finał był jednak pięknym meczem, bo pięknie wygrał Serb. Nie był to wprawdzie popis z 2011 roku, ale od drugiego seta świetny mecz pod względem taktyki (returny pod nogi, backhandowe krosy) oraz konsekwencji. Djoković posłał w finale aż 46 uderzeń kończących i w ten sposób zdobył tytuł. Całą nagrodę za zwycięstwo przeznaczył potem na ofiary powodzi w Serbii.
W tegorocznej edycji najwyżej stoją akcje Novaka Djokovicia i Rafaela Nadala. Serb wraca do rywalizacji po trzytygodniowej przerwie. Choć turniej w Madrycie mógł jakoś stracić na atrakcyjności przez nieobecność Novaka, to jego ewentualne kolejne zwycięstwo mogłoby go sporo kosztować w kontekście Rolanda Garrosa, więc decyzja, by wycofać się z imprezy w stolicy Hiszpanii i odpocząć, wydaje się rozsądna. Djoković odnotował genialne otwarcie sezonu. Na jego imponujący dorobek składają się tytuły w Australian Open, Indian Wells, Miami oraz w Monte Carlo. W Księstwie Monako, mimo że był to dopiero pierwszy turniej Novaka na clay’u, wyglądał świeżo. Zmagania na kortach ziemnych zaczął brawurowo. Trzeba przyznać, że jest na ten moment co najmniej o klasę lepszy niż reszta stawki i może całkowicie zdominować sezon. Naprzeciw siebie Djoker ma jednak Nadala, potwora, który powstał z ceglanej mączki. Choć Hiszpan okazuje słabość niczym zraniony lew, który jakby zatracił swój morderczy instynkt, o czym świadczą kolejne porażki, to pokonanie go na nawierzchni ziemnej to wciąż wielki wyczyn. W Rzymie Rafa stanie przed ostatnią szansą na zdobycie Mastersa przed Paryżem, co udawało mu się przez ostatnie 10 lat. Wyjątkowo skuteczny tenis na mączce gra w tym sezonie Andy Murray. Szkot w dwa tygodnie zdobył dwa tytuły, w tym swój pierwszy na tej nawierzchni (w Monachium) i pierwszy z serii Masters w Madrycie, gdzie w finale ograł Nadala, co mógł już zrobić w ubiegłym roku w Rzymie. Być może ważną rolę w sukcesach Murraya odgrywają wydarzenia pozasportowe - ślub. W Wiecznym Mieście pojawił się też Roger Federer, który decyzję o starcie podjął pod wpływem szybkiej porażki w poprzednim turnieju. Należy też liczyć się z grającym w tym sezonie bardzo regularnie Tomasem Berdychem. Tak przedstawia się układ sił, a my miejmy nadzieję, że turniej we włoskiej stolicy rozjaśni w jakimś sensie sytuację przed wielkoszlemowym Rolandem Garrosem. Sesje wieczorne na wypełnionym po brzegi Campo Centrale (w pobliżu którego znajdują się pinie – sosny królujące w Rzymie) są z pewnością jednym z najbardziej urokliwych obrazów w tenisie.
- Wątek poświęcony temu eventowi przed rokiem: klik!