TOKIO
Plany organizatorów imprezy w Tokio pokrzyżował przede wszystkim Andy Murray. Szkot miał być największą gwiazdą mistrzostw Japonii, lecz po US Open zdecydował się ostatecznie wyleczyć plecy, co wiązało się z operacją i mistrza Wimbledonu w tym sezonie już na kortach prawdopodobnie nie zobaczymy. W ostatniej chwili dziką kartę do imprezy przyjął Juan Martin del Potro i to Argentyńczyk został nową twarzą turnieju.
Impreza w Tokio to najstarszy turniej azjatycki i jeden ze starszych w całym tourze. Pierwszą edycję rozegrano w roku 1972 i od tamtej pory rok w rok w Japonii na starcie pojawiają się tenisiści światowej czołówki. Zawody w Kraju Kwitnącej Wiśni zdążył wygrać sam Rod Laver (1973), a na bogatej liście triumfatorów znajdziemy m.in. Pete'a Samprasa, Rogera Federera i Rafaela Nadala.
Mimo znacznie mniejszych możliwości finansowych niż turniej w Pekinie (dwukrotnie mniejsza pula nagród), na starcie w japońskiej stolicy pojawi się spora grupa ciekawych tenisistów. Oprócz wspominanego już Del Potro, na szybkich kortach Ariake Coliseum zaprezentuje się mistrz imprezy z roku 2009, Jo-Wilfried Tsonga, broniący tytułu reprezentant gospodarzy Kei Nishikori, ubiegłoroczny finalista imprezy i mistrz zakończonego właśnie turnieju w Bangkoku, Milos Raonic oraz spora grupa tenisistów "drugiego garnituru", z których każdy może powalczyć o dobry rezultat (Nicolas Almagro, Gilles Simon, Kevin Anderson, Janko Tipsarević).
Na brak ciekawych pojedynków na pewno nie będzie można narzekać, a już w pierwszej rundzie los skojarzył wracającego po kontuzji Tsongę z występującym z dziką kartą Gaelem Monfilsem, a najwyżej rozstawiony Juan Martin del Potro w intrygującym pojedynku otwarcia skrzyżuje rakiety z Marcosem Baghdatisem.
PEKIN
Jeśli listę startową imprezy w Tokio określić mianem niezłej, to w Pekinie organizatorzy zapewnili prawdziwy gwiazdozbiór. Na kortach zaprezentuje się aż sześciu tenisistów z czołowej dziesiątki, na czele z niepokonanym dotychczas w chińskiej stolicy Novakiem Djokoviciem i prowadzącym w rankingu Race Rafaelem Nadalem. Oprócz dwóch tegorocznych dominatorów zagrają m.in. David Ferrer, Tomas Berdych, Richard Gasquet i Stanislas Wawrinka.
Oczy fanów białego sportu zwracają się w tym tygodniu na Pekin także z innego powodu: po raz pierwszy w bieżącym sezonie Nadal może zapewnić sobie - niezależnie od wyników Novaka Djokovicia - objęcie prowadzenia w klasyfikacji ATP. By tego dokonać, Hiszpan musi zameldować się przynajmniej w finale chińskiego czempionatu. Jakie by końcowe rozstrzygnięcia nie były, walka o fotel lidera zawsze dodaje imprezie dodatkowego smaku i podtekstu.
Rozgrywany od 1993 roku turniej (z przerwą w latach 1998-2003) może poszczycić się kapitalną listą zwycięzców - wszyscy tenisiści, którzy wznosili w Pekinie w górę mistrzowskie trofeum ostatecznie zostali co najmniej finalistami turniejów Wielkiego Szlema, a de facto tylko Rusedski dołączył do tego grona już po triumfie; rok później na kortach w Nowym Jorku. Najwięcej zwycięstw w Pekinie mają na koncie Michael Chang i Novak Djoković (obaj triumfowali trzykrotnie).
Do grona bezwzględnych faworytów tegorocznej edycji turnieju należy zaliczyć Djokovicia i Nadala. Serb legitymuje się w Pekinie doskonałym bilansem 15-0, zaś Nadal fenomenalnie spisuje się w bieżącym sezonie na kortach twardych i wygrał wszystkie 22 pojedynki. Impreza w stolicy Chin będzie dla mającego naturalną przewagę na kortach twardych Serba okazją na wykonanie pierwszego kroku w kierunku odwrócenia rywalizacji z Hiszpanem, który wygrał 6 z ich ostatnich 7 konfrontacji.
Oprócz najbliższego zaplecza czołówki, w stolicy Chin zaprezentuje się także oddział tenisowych weteranów w składzie: Tommy Haas, Lleyton Hewitt, Michaił Jużny, Tommy Robredo i Nikołaj Dawydienko, a uwagę zwrócić należy także na Johna Isnera i Ernestsa Gulbisa, który w swoim ostatnim występie, w Sankt Petersburgu, odniósł końcowe zwycięstwo.
- Wątek poświęcony tym eventom przed rokiem: klik!