Przed nami ostatnie takie zestawienie turniejowe, 8 tygodnia w kalendarzu ATP. Od przyszłego roku turniej w Memphis stanie się zwykłą 250-tką, a jego miejsce zajmie premierowy turniej rozgrywany w Rio de Janeiro (organizator IO w 2016 r.). Towarzyszyć temu będą drobne zmiany kalendarzowe (o tydzień w przód lub w tył) dla większości turniejów. Ponadto turniej w Acapulco będzie rozgrywany na hardzie, a nie na ziemi.
Memphis
Turniej w Memphis posiada wieloletnią tradycję, z tak wielkimi nazwiskami na liście zwycięzców jak: Borg, Connors, McEnroe, Agassi czy Sampras. W ostatnich latach wielkie osiągnięcia swoich rodaków kultywował głównie Andy Roddick, choć Querrey również zanotował tutaj wygraną i jest to jak na razie największy sukces w jego karierze. W zestawieniu zwycięzców nie należy pomijać osoby Tommy’ego Haasa, który (podobnie jak Roddick) wygrał w największym mieście Tennessee 3-krotnie.
Zeszłoroczna edycja padła łupem 30-letniego Jurgena Melzera, który co ciekawe wygraną w turnieju odniósł ze złamanym dużym palcem u prawej stopy. Wiktoria Austriaka była sporym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę fakt, że od wielu miesięcy nie imponował swoją formą raczej nikomu. Przez większość sezonu 2012 było zresztą podobnie. Poza wygraną w Memphis zanotował jedynie ćwierćfinały w Zagrzebiu i Pekinie oraz pod koniec sezonu półfinał w Walencji. Przez resztę sezonu zawodnik urodzony w Wiedniu kończył swoje przygody turniejowe na 1-2 rundzie. Szacunek za ten turniej należą się Jurgenowi również za to, że był w stanie pokonać świetnie radzącego sobie w tamtym okresie roku Raonicia, który od spotkania w Pucharze Davisa (2 tygodnie wcześniej), wygrał 19 setów z rzędu (!). Wygrane ze Stepankiem oraz Isnerem też powinny budzić respekt. Znamienny jest też fakt, że 4 z 5 spotkań w turnieju, Melzer wygrywał po tie-breaku.
Ostatnia edycja turnieju w Memphis jako 500-tki jest obsadzona raczej słabo. Brak na liście wielkich nazwisk, choć z pewnością postaci Raonicia, Nishikoriego czy Haasa powinny przyciągnąć naszą uwagę.
Marsylia
Pierwsza edycja Open 13 została rozegrana równo przed 20 laty. Zwyciężył wtedy Szwajcar Marc Rosset, który okazał się najlepszy również w drugiej i ósmej edycji tej imprezy. 3 wygrane w stolicy Delty Rodanu zaliczył również Szwed, Thomas Enqvist. Na liście zwycięzców zapisali się również Santoro, Kafielnikow, Federer, Hrbaty, Murray czy w ostatnich latach Tsonga, Llodra, pauzujący od dłuższego czasu Soderling oraz Juan Martin del Potro.
Zeszłoroczna edycja rozgrywana na szybkiej nawierzchni dostarczyła sporo radości tym, którzy lubią agresywną, bezkompromisową grę na korcie. Francuzi mieli podwójny powód do radości, gdyż to właśnie ich reprezentant zachwycał publikę takim stylem gry. Do pełni szczęścia zabrakło jedynie wygranej finałowej z Juanem Martinem del Potro, który to w niedzielnym spotkaniu wykazał się cierpliwą i mądrą grą, co okazało się kluczem do wygranej przeciwko Llodrze, jak i w całym turnieju. Delpo zwycięstwem w Marsylii potwierdził dobrą formę z Rotterdamu, gdzie uległ jedynie Federerowi. Była to jego pierwsza z czterech wygranych w tamtym sezonie (poza wygraną we Francji zwyciężał również w Estoril, Wiedniu oraz Bazylei). W turnieju z dobrej strony zaprezentowali się również Jo-Wilfried Tsonga oraz Janko Tipsarević. Zwrócił na siebie uwagę również młody francuz Albano Olivetti, który dzielnie walczył z Llodrą w ćwierćfinale marsylskiej imprezy. W turnieju deblowym zwyciężyli Nicolas Mahut i Edouard Roger-Vasselin.
W tym roku do turnieju zgłosiło się 5 zawodników z Top-10. A są to: Tomas Berdych, obrońca tytułu Juan Martin del Potro, Jo-Wilfried Tsonga, Janko Tipsarević oraz błyszczący ostatnimi czasy Richard Gasquet. Rozstawiony będzie również Jurek Janowicz, który być może znowu rozbłyśnie nam na ziemi francuskiej?
Buenos Aires
Turniej rozgrywany w stolicy Argentyny jest rówieśnikiem turnieju marsylskiego, choć należy zaznaczyć, że w latach 1996-2000 event nie był rozgrywany z powodu kłopotów finansowych. W gronie zwycięzców turnieju, mamy przedstawicieli narodowości, które słyną ze specjalizacji w grze na kortach ziemnych. W 9 z 15 edycji turnieju najlepsi okazywali się Hiszpanie (Costa, Corretja, Moya x3, Robredo, Ferrero, Almagro oraz Ferrer), 4-krotnie zwyciężali gospodarze (Coria, Gaudio, Monaco oraz Nalbandian). Po jednym zwycięstwie zanotowali reprezentanci Brazylii oraz Chile, a byli to: Guga Kuerten oraz Nicolas Massu.
12 miesięcy temu swój pierwszy triumf na ziemi argentyńskiej odniósł David Ferrer. W finale pokonał, kogóż by innego, jak nie Nicolasa Almagro (H2H tych Panów wynosi obecnie 13-0). Starszy z Hiszpanów przeszedł przez turniej jak burza. W przeciągu całego turnieju stracił zaledwie seta (w finale), choć uczciwie trzeba przyznać, że zawodnicy pokroju Molteniego, Bagnisa czy Fernando Gonzaleza (który w kolejnym swoim turnieju zakończył karierę), nie zmuszali Ferrera do wznoszenia się na szczyt swoich umiejętności. Osoba Nalbandiana w półfinale okazała się jedynie teoretycznie bardziej wymagająca, gdyż zawodnik urodzony w Cordobie zagrał słabo i nawet wichura przerywająca spotkanie nie była w stanie pomóc Dawidowi. Spotkanie finałowe do bólu przypominało wszystkie wcześniejsze i wszystkie późniejsze spotkania pomiędzy Ferrerem, a Almagro. Pojedynek był chwilami mocno zacięty, a zwycięzca jak zwykle okazał się ten sam.
Turniej w Buenos Aires na pewno wyróżnia się tym spośród pozostałych tegorocznych eventów „Golden Swingu”, że nie zagra w nim Rafa Nadal. Mimo to trudno oczekiwać, że imprezę wygra ktoś innej narodowości niż hiszpańska, choć z pewnością byłaby to miła odmiana dla tego turnieju (4 ostatnie edycje imprezy wygrywali właśnie Hiszpanie).
Turniej w Marsylii będzie można oglądać już od wtorku we włoskiej stacji Super Tennis. Natomiast turniej w Memphis będzie można oglądać od czwartku w SportKlubie oraz w Super Tennis.
- Wątek poświęcony tym eventom przed rokiem: klik!